Na Lewityn wjechały kilka dni temu ciężkie maszyny. W jakim celu? Ruszyły prace związane z budową Pabianickiego Centrum Sportów Wodnych.
To początek przedsięwzięcia, którego zakończenie jest przewidziane jesienią przyszłego roku – zgodnie z umową na realizację inwestycji wykonawca ma 15 miesięcy.
Roboty rozpoczęły się od ogrodzenia położonego na uboczu ośrodka terenu i przygotowaniu go pod budowę. Jak usłyszeliśmy od Piotra Adamskiego, dyrektora Miejskiego Centrum Sportu i Rekreacji, wymusiła ona wycinkę około trzydziestu drzew. Usunięto również krzewy.
Docelowo powstanie tutaj budynek o powierzchni 1250 metrów kwadratowych.
– Będzie służył trzem podmiotom: Pabianickiemu Klubowi Sportów Wodnych, harcerzom oraz nam, jako magazyn. Znajdą się w nim również pomieszczenia socjalne – wyjaśnia Piotr Adamski.
Wybór lokalizacji nie był przypadkowy.
– Specjalnie zostało wybrane takie miejsce, żeby jak najmniej wchodzić w kwestię natury. Ta łąka była zapomniana przez ludzi, a nie jest terenem podmokłym, bagnistym. Mamy tutaj stabilny grunt, na którym można coś posadowić – mówi prezydent Grzegorz Mackiewicz.
Końcowy etap inwestycji ma stanowić remont drogi.
Szkutnię buduje firma z Bełchatowa. Urząd Miejski zapłaci jej za to 4.748.080 zł.
Pabianicki magistrat rozstrzygnął konkurs na stanowisko podinspektora w wydziale zarządzania kryzysowego i informacji niejawnych. Będzie tam pracował kolejny były strażak.
Na stronie urzędu opublikowano nazwisko osoby, z którą zostanie podpisana umowa. To Jerzy Kulicki, pabianiczanom pamiętającym Big Brothera znany właśnie z udziału w tym telewizyjnym reality show.
– Do konkursu zgłosiły się dwie osoby, ale jedna z nich nie spełniła wymogów formalnych – poinformował Paweł Rózga, sekretarz miasta.
Jerzy Kulicki, czyli drugi kandydat, jak napisano w uzasadnieniu informacji o wyniku naboru, „spełnił wszystkie wymagania formalne oraz wymagania dodatkowe, wykazał się znajomością zagadnień potrzebnych do pracy na stanowisku podinspektora w wydziale zarządzania kryzysowego i informacji niejawnych”.
Jego przełożonym będzie Andrzej Bohdanowicz, kolega po fachu, który pracę w magistracie rozpoczął w marcu bieżącego roku, po rozstaniu się z mundurem (pisaliśmy o tym TUTAJ).
Nie tak dawno zakończył się remont drogi wojewódzkiej nr 485. W związku ze zrealizowanymi tam pracami otrzymaliśmy maila od naszego czytelnika.
Podzielił się następującym spostrzeżeniem:
„Przy okazji przebudowy jezdni i chodników przy ul. Jutrzkowickiej zostały też postawione nowe latarnie. Jest jednak z nimi problem, bo raz świecą, a raz nie. Kilka dni temu na odcinku od remizy OSP do ul. Gospodarczej nie paliły się trzy. W kolejny wieczór, gdy wystawiałem przed dom pojemnik ze śmieciami, nie działało ich już więcej. A jest dopiero kilka miesięcy po remoncie! Powinni coś z nimi zrobić, bo przecież okres gwarancji na pewno jeszcze nie minął. Chyba że to celowe działanie, poparte ekonomią, aby sprawdzić, ile będzie wypadków na nieoświetlonym odcinku… Oby nie”.
Na terenie powiatu pabianickiego pojawiły się orły bieliki. To drugi lęg w niedalekich okolicach naszego miasta po około 150 (!) latach ich nieobecności.
Jeśli chodzi o środkową Polskę, ptaki te od lat monitoruje m.in. Muzeum Miasta Pabianic. W tym roku placówka sprawdziła osiem stanowisk orłów bielików, w środkowej i północnej części województwa łódzkiego.
Dobrą porą na ustalenie, czy poszczególnym parom udało się odchować młode i w jakiej liczbie, jest koniec czerwca. Tegoroczna kontrola stanowiła dużą niespodziankę.
– W gnieździe na terenie lasów dłutowskich zauważyliśmy dwa wyrośnięte pisklęta – nie kryje radości Tomasz Przybyliński, przyrodnik z MMP, a równocześnie wojewódzki koordynator Komitetu Ochrony Orłów. – Takiego samego sprawdzenia dokonaliśmy również w ubiegłym roku, ale wtedy gniazdo było puste. Wcześniej, w 2019 roku, zostało zaobserwowane jedno pisklę. Trafiło zresztą do ośrodka pomocy dzikim zwierzętom.
Jak usłyszeliśmy od znawcy tematu, powiat pabianicki pod względem środowiskowym nie stanowi dla bielików optymalnego obszaru do życia, bo chociaż są u nas lasy ze starym drzewostanem, to gorzej wygląda sytuacja z akwenami wodnymi.
– W naszym powiecie nie ma ich zbyt wielu, a bieliki odżywiają się głównie rybami i ptakami wodnymi. Fakt, że po bardzo długiej, bo niemal 150-letniej przerwie można je spotkać bardzo cieszy – dodaje Tomasz Przybyliński.
Na „Czerwonej liście ptaków Polski” orzeł bielik figuruje jako ptak najmniejszej troski (populacja, na skutek działań zmierzających w kierunku zwiększenia ich liczby, systematycznie rośnie). Jednak w „Czerwonej księdze ptaków Ziemi Łódzkiej” gatunek ten ma status „narażony na wyginięcie”.
– To oznacza, że regionalnie jest wciąż uważany za zagrożony. Jego „łódzką” populację szacuje się obecnie na około 35 par lęgowych, rozsianych stosunkowo równomiernie po całym województwie – tłumaczy przyrodnik.
Policja w ostatnich latach cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Przynajmniej tak wynika z sondaży przeprowadzonych przez Centrum Badań Opinii Społecznych. Na pewno bardziej ufamy „gliniarzom” teraz, niż w latach 90-tych. No właśnie. Jesteśmy już w latach 20-tych kolejnego wieku. Internet wszedł na dobre w każdą dziedzinę życia, a ja mam wrażenie, że na komendzie czy w prokuraturze, cały czas piszą na maszynach, wysyłają faksy i łączą na międzymiastową.
Skąd takie wnioski? 28 czerwca do mediów trafia komunikat z wizerunkiem złodzieja, który ukradł kosztowny rower z ul. Zamkowej 32. Problem w tym, że do kradzieży jednośladu o wartości 2 900 doszło 31 maja, czyli miesiąc wcześniej. Po pierwsze: organy ścigania nie mają co liczyć w tym wypadku na świadków, bo większość osób nie pamięta, co jadła dwa dni wcześniej na obiad, a co tu mówić o napotkanym 28 dni wcześniej rowerzyście. Po drugie: ten człowiek mógł już zapuścić brodę do kolan albo zmienić miejsce zamieszkania na inne województwo.
Przykład rowerzysty nie jest odosobniony, bowiem w tym tygodniu policja za zgodą prokuratury opublikowała wizerunek złodzieja, który dokonał kradzieży 6 kwietnia.
Uważam również, że spóźnione są reakcje w przypadku zaginięć. Trwają poszukiwania 79-letniej pabianiczanki. Kobieta, która ma problemy z pamięcią, wyszła z domu 5 lipca. Komunikat do mediów trafił dopiero 2 dni później. Może gdybyśmy szybciej publikowali takie informacje szansa na znalezienie osoby znaczenie by wzrosła? Szczególnie, że nasz profil na Facebook’u obserwuje ponad 26 tys. osób. Może ktoś zauważyłby kobietę w autobusie, czy na leśnej ścieżce.
Droga Policjo, podam Wam świetny przykład, jak szybka reakcja pomaga Wam i obywatelom.
W 2014 roku na ul. Moniuszki 23 ktoś ukradł rower górski marki Kross. Właścicielka roweru umieściła post o kradzieży na Facebooku. Został udostępniony kilkadziesiąt razy m.in. na naszym profilu.
Po około dwóch godzinach narzeczony okradzionej rowerzystki odebrał telefon. Ktoś spostrzegł rower z ogłoszenia i zadzwonił pod podany numer.
Narzeczony właścicielki roweru pojechał pod wskazany adres. W tym czasie zawiadomił policję. Na miejsce przyjechały dwa patrole. Mężczyznę z kradzionym rowerem udało się zatrzymać na ulicy Nawrockiego przy Brackiej.
Około godziny 21.00 pani Aneta dodała kolejny post: „Rower został odebrany złodziejowi. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna za pomoc. Jeszcze raz BARDZO dziękuję”.
Wydaje mi się, że można ścigać nieco szybciej.
Szczególnie w dobie internetu.
https://youtu.be/_6Ng2_eqes4
Przemysław Jach – redaktor naczelny portalu epainfo.pl
“Jach grochem o ścianę” to cykl publicystyczny i prezentuje subiektywne opinie autora dotyczące życia w Pabianicach i powiecie pabianickim.
Na Lewitynie została zniszczona kamera miejskiego monitoringu. Policja szuka sprawcy i publikuje jego wizerunek.
Zdarzenie zostało zarejestrowane. Doszło do niego 20 czerwca. W ośrodku przebywała czteroosobowa grupa ludzi – kobieta i trzech mężczyzn. To właśnie jeden z nich jest odpowiedzialny za ten akt wandalizmu.
– Na nagraniu widać, jak wchodzi na słup i strąca kamerę. Niestety, nie da się jej naprawić, trzeba kupić nową. Straty zostały oszacowane na około 1200 złotych – wyjaśnia Tomasz Makrocki, komendant straży miejskiej.
Sprawą zajęli się funkcjonariusze z wydziału dochodzeniowo – śledczego, ale póki co sprawca pozostaje bezkarny. Dlatego proszą oni osoby mogące pomóc w ustaleniu jego tożsamości o kontakt pod numerem 47 8424 349 (od poniedziałku do piątku w godzinach 8.00-16.00) lub dyżurnym Komendy Powiatowej Policji pod numerem 47 8424 301 (całodobowo).
To niejedyny taki „wyczyn”, do jakiego doszło w ostatnim czasie na Lewitynie. Niedawno kamery zarejestrowały tam niszczenie koszy na śmieci (pisaliśmy o tym TUTAJ).
Meteorolodzy ostrzegali przed gwałtownymi zjawiskami pogodowymi i mieli rację. Ulewa z z silnymi porywami wiatru, jaka przeszła wczoraj nad naszym miastem i ościennymi gminami przysporzyła strażakom wiele pracy.
Skutki były zauważalne natychmiast – w komendzie powiatowej PSP w Pabianicach rozdzwoniły się telefony, z taką częstotliwością, że trudno było nadążyć z ich odbieraniem. Kumulacja przypadła na godz. 16.00 – 17.00, ale prośby o interwencję wpływały również w późniejszej porze.
– Mieliśmy bardzo pracowity dzień, bo w sumie przyjęliśmy około 100 zgłoszeń. Wyjazdy związane z wczorajszą pogodą są zresztą realizowane nadal – poinformował mł. kpt. Szymon Giza, dyżurny PSP.
Na szczęście nie doszło do żadnych poważniejszych zdarzeń, np. zerwanych dachów czy przygniecionych samochodów, nikt nie odniósł też obrażeń, ale pogoda narobiła szkód w postaci m.in. pozrywanych linii energetycznych. Strażacy usuwali połamane konary oraz drzewa powalone na jezdnie i pochylone nad budynkami. Odnotowano też podtopienia piwnic.
– Zdecydowanie najbardziej ucierpiała gmina Lutomiersk, aczkolwiek interweniowaliśmy we wszystkich, nie wyłączając oczywiście Pabianic – dodaje dyżurny.
Dziś od rana strażacy działali już w Dłutowie i dwukrotnie w Pabianicach, m.in. na cmentarzu.
Jest już gotowy teledysk promujący dziewiątą edycję Rap Lokal. Dokładnego terminu imprezy jeszcze nie podano, ale organizatorzy zapewniają, że odbędzie się ona przed końcem wakacji.
Póki co raperzy pochwalili się klipem. Został nakręcony w pierwszej połowie czerwca, w dwóch miejscach – w parku Wolności i na Lewitynie. Motyw przewodni to ekologia i dbałość o środowisko.
– W nagraniu brało udział kilkanaście osób. Jak wyszło? Zobaczcie – zachęca Krzysiek ESTE Łyszkowski, pomysłodawca wydarzenia.
Rap Lokal jest cykliczną imprezą charytatywną, z której dochód co roku trafia do Łukasza Millera, byłego zawodnika Pabiksu. Najbliższą przewidziano na Lewitynie. Prawdopodobnie zostanie zorganizowana w drugiej połowie sierpnia.
SP ZOZ Pabian – Med zaoferuje wkrótce osobom, które przeszły koronawirusa rehabilitację pocovidową. Ma się na nią składać kompleksowa diagnostyka, konsultacje z lekarzami i samo leczenie. Zapisy już trwają.
Ta propozycja stanowi rezultat uruchomionego niedawno regionalnego programu rehabilitacji dla mieszkańców województwa łódzkiego po przebytej chorobie COVID-19, którego liderem jest Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pracy, a jednym z trzech partnerów – oprócz szpitali w Zgierzu i w Bełchatowie – właśnie nasza placówka.
Mieszkańcy Pabianic i powiatu mogą skorzystać z tego programu właśnie w Pabian – Medzie. Kto jest jego adresatem?
– Został skierowany do osób, które pracują i które nie przekroczyły 65 lat – wyjaśnia Piotr Grącki, dyrektor Pabian – Medu. – Wstępnie mamy przygotowanych 650 miejsc. Czas pokaże, jakie będzie zainteresowanie. Naszym zdaniem jeżeli ktoś zauważył, że jego stan zdrowia nie jest taki, jak przed chorobą, powinien wziąć udział w tym programie.
Według zapewnień dyrektora niesie on ze sobą wiele korzyści, m.in. w postaci szerokiego pakietu badań (takich jak morfologia krwi, RTG, EKG, spirometria, gazometria, próba wysiłkowa) oraz łatwego dostępu do specjalistów – neurologów, pulmonologów, kardiologów, psychologów… Rehabilitacja będzie zaczynała się od wizyty u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Do Pabian – Medu zgłaszają się już pierwsi chętni.
– Teraz trwa okres wakacyjno – urlopowy, dlatego diagnostykę i konsultacje planujemy zacząć już po nim, na przełomie sierpnia i września. Realizacja programu została przewidziana na lata 2021 – 2023 – dodaje Piotr Grącki.
Na rehabilitację pocovidową można zapisywać się pod numerami: (42) 225 54 55 oraz 500 080 610.
Finały XXVII Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w zapasach klasycznych rozegrane zostały na hali powiatowej w Pabianicach. Na starcie stanęło 160 zawodników z 52 klubów w tym 7 zapaśników z PTC Pabianice.
Trudne początki
W eliminacjach odpadł Szymon Pusz 65 kg i Borys Miszczak 92 kg. Ponadto, już na samym początku wpadkę odnotował pretendent do złotego medalu Piotr Ludwiczak 65 kg przegrywając z Mateuszem Dawidem z AKS Piotrków Tryb 0:6. Niemniej, jak stwierdził trener zawodnika – obudził się – i wygrał wszystkie pozostałe cztery pojedynki.
– W walce o brąz wszyscy przeżyliśmy moment grozy, gdy przy prowadzeniu 5:0 Piotrek poleciał na biodro i ciężko mostował. Ostatecznie nic mu się nie stało i wygrał walkę o brąz 5:4, a my wszyscy się cieszyliśmy pierwszym medalem dla PTC – mówi trener Sawosz
W międzyczasie najmłodszy w drużynie Franek Gross 60 kg wygrał pierwszą walkę, ale niestety później przegrał dwie kolejne i w ostateczności zajął 8. miejsce.
Złoty medal
Kolejny faworyt Artur Pik (71 kg) nie zawiódł. Wygrał trzy walki, w tym najtrudniejszą z Mateuszem Borysewiczem-Woźnickim (SKF Olimp) 7:1, z którym ostatnio 2 razy przegrał. W finale zmierzył się z Nikodemem Godunowem z KS Wschód Białystok. Pierwsza runda była pod kontrolą zapaśnika z PTC 5:0, w drugiej wywinął się z uchwytu biodrowego tracąc do przeciwnika tylko 2 punkty, co w efekcie dało Pikowi zwycięstwo.
W tej samej wadze Kuba Makowski wygrał jedną walkę i dwie przegrał zajmując 15. miejsce.
Kolejny dobry występ zapaśnika PTC
W wadze 92 kg Miłosz Domagała zaczął od wygranej. Natomiast w następnym pojedynku z Jakubem Korczem (RCSZ Olimpijczyk) przy stanie 2:1 po szkolnym błędzie przegrał i to oznaczało koniec marzeń o złotym medalu OOM. Dwie następne walki wygrał i w starciu o brąz bez problemu zdeklasował przeciwnika 9:0.
W tym turnieju województwo łódzkie zajęło II m , a PTC w punktacji klubowej VIII.
– Dobry występ naszych chłopców walczących ze zmiennym szczęściem, ale to jest walka. Liczyłem na ciut więcej. Pocieszeniem jest to, że w przyszłorocznych finałach będzie mogło walczyć czterech zawodników z walczących obecnie i będą należeć do faworytów w swych kategoriach – podsumowuje zmagania swoich podopiecznych trener Waldemar Sawosz
Artur Pik został powołany na MŚ Kadetów, które odbędą się 19-25 lipca na Węgrzech.
fot. Łódzka Federacja Sportu
Wywiad z mistrzem kadetów w kat. 71 kg Arturem Pikiem
Jak się czujesz?
Bardzo dobrze.
Jak to jest zostać złotym medalistom OOM?
Bardzo się cieszę, że udało mi się osiągnąć taki sukces. Zapasy trenuje od pierwszej klasy podstawowej, w związku z czym kosztowało mnie to wiele wysiłku i wyrzeczeń. Muszę dodać, że to co osiągnąłem jest także zasługą trenerów – Sawosza i Szyszki.
Co znaczy dla Ciebie możliwość reprezentowania kraju podczas MŚ Kadetów?
Powołanie do kadry Polski i możliwość treningów z najlepszymi daje możliwość rozwoju. Mam nadzieję, że to dopiero początek mojej reprezentacyjnej drogi. Możliwość walki z orzełkiem na piersi podczas Mistrzostw Świata jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem.
Jakie w związku z powołaniem masz plany na najbliższe 2-3 tygodnie?
Od 12 lipca będę uczestniczył w zgrupowaniu kadry Polski przygotowującym do MŚ.
Artur życzymy Ci dużo zdrowia i szczęścia. Niech moc będzie z Tobą!