Strona główna Aktualności Z miasta W grudniu niemal 30 psów trafiło do schroniska. To rekord ostatnich lat

W grudniu niemal 30 psów trafiło do schroniska. To rekord ostatnich lat

0
Nie wierzę, że ten szczeniak znalazł się w pustostanie bez niczyjej "pomocy" - mówi Patrycja Czajkowska.

Do pabianickiego schroniska dla zwierząt przywieziono dzisiaj dwumiesięcznego szczeniaka. Kilka dni temu trafiły tam dwa inne psiaki, starsze od tego tylko o miesiąc. A ciągu niespełna trzech tygodni pracownicy przytuliska przyjęli pod opiekę niemal 30 psów! Takiej niechlubnej liczby nie pamiętają od dawna.

– Przecież one nie są niczyje, to widać od razu – zadbane, grzeczne, nauczone chodzić na smyczy, garną się nawet do obcych… Bezpański pies zachowuje się inaczej niż taki, który ma właściciela. Ucieka od ludzi, czasem jest tak agresywny, że trudno założyć mu kaganiec. Aż trudno uwierzyć w to, co się dzieje, bo do końca grudnia zostało jeszcze sporo czasu, a my przygarnęliśmy od początku miesiąca już 28 czworonogów – mówi Bożena Pluta.

Wśród tych, które zostały przywiezione ostatnio przeważają młode. Nie brakuje też szczeniąt. Roman Janicki, jeden z pracowników, przyznaje, że takiej sytuacji nie było w schronisku od dawna, bo jeśli w ogóle szczeniaki tam są, to najwyżej 1 – 2.

Te dwa psiaki mają w ocenie pracowników schroniska dopiero po 3 miesiące.

Dwumiesięczego kundelka uratowali dzisiaj strażnicy miejscy.

– Jakiś mieszkaniec zadzwonił do nas z informacją, że z drewnianego pustostanu znajdującego się na posesji u zbiegu ulic Skłodowskiej i Narutowicza dobiega pisk. Pojechaliśmy pod wskazany adres i rzeczywiście znaleźliśmy tam szczeniaka – poinformował dyżurny straży miejskiej.

Psiak jest już w dobrych rękach, podobnie jak inne – i te kilkumiesięczne, i niewiele starsze. Wszystkie czekają na nowy, kochający dom. Prawdopodobieństwo, że wrócą do poprzednich jest niewielkie, m.in. dlatego, że 90% nie ma czipa, bez którego nie sposób ustalić, do kogo należy zwierzę.

– Poza tym nikt do nas nie dzwoni, aby zapytać, czy nie trafił tutaj taki, a nie inny pies. A to wskazywałoby, że nikt ich po prostu nie szuka – stwierdza Bożena Pluta.

Na koniec października pod opieką przytuliska znajdowały się 74 czworonogi. Mimo adopcji i odbiorów przez właścicieli, na koniec listopada ta liczba wzrosła do 88. Teraz wynosi ponad 100. 

Jeszcze niedawno cieszyliśmy się, że liczba psów maleje. Niestety, do czasu… – mówi Bożena Pluta.
– Poprzedni miesiąc też nie wypadł dobrze – przywieziono do nas 31 psów. Generalnie jesień i koniec roku to okres, kiedy trafia ich do nas najwięcej. Może ludzie wracają z działek, gdzie je trzymali i pozbywają się swoich pupili, nie chcąc ich mieć w domu? – zastanawia się Patrycja Czajkowska.

Pracownikom trudno zrozumieć osoby, które decydują się na adopcję, a po pewnym, nieraz krótkim czasie stwierdzają, że pies nie jest im potrzebny. Tak było w przypadku pabianiczanki, pod opiekę której trafił w sierpniu kundelek.

–  W minioną niedzielę wieczorem przywiozła go do schroniska i powiedziała dyżurnemu pracownikowi, że jeśli ten nie weźmie psa z powrotem, to przywiąże go do bramy. Pracownik nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. A gdy następnego dnia do niej dzwoniliśmy (schronisko miało dane kobiety, bo pies był zaczipowany – przyp. red.), nie odbierała telefonów. Pojechali więc do niej strażnicy miejscy. W rezultacie ma pojawić się u nas jutro i pisemnie zrzec się praw do zwierzęcia.

Mieszkańcy Pabianic mają możliwość oddania tam czworonoga, tyle że oprócz złożenia takiego oświadczenia muszą wnieść 150 zł opłaty.

– Jeśli nie chcemy już opiekować się psem, to zachowajmy się w cywilizowany sposób, a nie wyrzucajmy na ulicę – apelują pracownicy.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments