O dużym szczęściu może mówić kierowca osobowej Toyoty, która w piątek (22 lipca) wypadła z drogi i przewrócona na lewy bok zatrzymała się dachem na przydrożnym drzewie. Poszkodowany trafił do szpitala.
Do wypadku doszło około godziny 18.00 w miejscowości Dziektarzew, pomiędzy Lutomierskiem a Wodzieradami. Służby, które dojechały na miejsce zastały osobówkę, która z niewiadomych przyczyn zjechała na pobocze i przewracając się na bok dachem wbiła się w drzewo. Tylna część pojazdu była całkowicie zmiażdżona i na szczęście nikogo tam nie było. Kierowca nie był w stanie samodzielnie opuścić pojazdu, gdyż został zakleszczony w pojeździe. Najpierw z pomocą ruszyli przypadkowi świadkowie.
– Na pochwałę zasługuje reakcja osób postronnych, które przed naszym przyjazdem udzieliły mężczyźnie pierwszej pomocy, opatrując ranę głowy oraz odłączyły w pojeździe akumulator – relacjonują druhowie z OSP w Lutomiersku. – Do naszych zadań należało zabezpieczenie miejsca zdarzenia, udzielenie rannemu kwalifikowanej pierwszej pomocy, a także wykonanie do niego dostępu przy użyciu narzędzi hydraulicznych.
Poszkodowany, po rozcięciu auta, został wydobyty z wraku i przekazany zespołowi ratownictwa medycznego, który po wstępnym przebadaniu przetransportował go do szpitala.
Droga była nieprzejezdna około godziny.
Dlatego nie kupię Toyoty bo nie chcę aby mi taka nowa Toyota wypadła z drogi i przewrócona na lewy bok z impetem uderzyła dachem na przydrożnym drzewie i jeszcze wbiła się dachem w to drzewo. Jakieś straszne auta te Toyoty. Ta krwiożercza Toyota jeszcze trzymała swoją ofiarę w szponach – poszkodowany dopiero po rozcięciu auta, został wydobyty z wraku. Normalnie nienasycona Toyota – Christine. Do dzisiaj nikt nie wie dlaczego tak się stało.
Jak by szybciej jechał to minoł by to drzewo i wjechał w krzaczory
Szybko, szybciej, najszybciej.
Przy 130 km/H takie straty muszą być.
To nie czołg RUDY 102 ale za kierownicą siedział typowy drogowy Czereśniak.