Tragedia pabianickiego getta to nie tylko to co wydarzyło się w jego obrębie, ani jego okrutna likwidacja. Na dzisiejszym terenie administracyjnym miasta znajdowała się bowiem sortownia mienia żydowskiego z Chełmna nad Nerem. Jej pracownicy jako pierwsi odkryli przesłanki o ruszającej niemieckiej machinie zagłady.
Wywózka z getta do miejsca zagłady była dla większości Żydów podróżą w nieznane. Większość nie spodziewała się, że wyrusza w ostatnią drogę. Żywili nadzieję, że są przenoszeni do obozu pracy, do innego getta, a może nawet przewożeni do innego kraju. Pamiętano wszak jeszcze projekty, które zakładały, że pozbycie się Żydów z Europy polegać ma nie tyle na ich eksterminacji co przeniesieniu do jakiejś słabo zaludnionej krainy. Dlatego też, pomimo okrucieństwa jakiego doznawali w dzielnicach żydowskich, często łudzili się, że nie zmierzają ku śmierci, lecz jedynie rozpoczynają nowy etap swojej diaspory. Zabierali zatem najcenniejsze elementy swojego dobytku, coś co mogliby szybko spieniężyć, co pozwoliłoby na nowy start. Ponieważ ilość bagażu była ograniczona, były to najczęściej drobne rzeczy – biżuteria, zegarki, sprzęty przydatne do kultu, trochę pieniędzy. Na miejscu kaźni wszystko było im odbierane.

Konfiskowane rzeczy traktowano jako Rzeszy, którym można było swobodnie dysponować. W przypadku ofiar, które trafiły do Chełmna nad Nerem większość rzeczy przejmował Główny Zarząd Getta w Łodzi. Tak pozyskanymi dobrami handlowano bądź sprzedawano niemieckim nazistowskim organizacjom charytatywnym. Wzbogacały się na tym nie tylko instytucje okupacyjne, ale zysk przede wszystkim trafiał do prywatnych kieszeni. Lokalnym krezusem był Hans Biebow, szef niemieckiej cywilnej administracji łódzkiego getta, który korzystając z faktu, że udało mu się zdobyć możliwość kontroli nad żydowskim konfiskowanym mieniem, zbił na tym niemały majątek szacowany na ponad milion marek. Teoretycznie pozyskiwane dochody ze sprzedaży mienia wydawane miały być na żywność dla mieszkańców getta (argumentem samowystarczalności getta Litzmannstadt Biebow pozyskiwał zresztą zgody na poszerzanie swoich uprawnień do dysponowania mieniem). W rzeczywistości stały się okazją do budowy osobistego majątku kata Łodzi i innych wysoko postawionych notabli nazistowskich
Ważnym elementem tej machiny była sortownia utworzona w podpabianickiej Dąbrowie. Dąbrowa była niewielką kolonią wiejską położoną pomiędzy Pabianicami, a Łodzią. Funkcjonowało tam kilka opuszczonych budynków pofabrycznych i prawdopodobnie działające przed wybuchem wojny cegielnie. W jednej z nich składować zaczęto pożydowskie mienie. Do dziś dnia nie wiemy do końca gdzie ów miejsce mogło się znajdować. Większość relacji jest niezwykle enigmatyczna, informując jedynie o opuszczonej fabryce znajdującej się we wsi Dąbrowa pod Pabianicami. Z całą pewnością nie jest to Dąbrowa położona na południe od Pabianic, gdyż z informacji źródłowych wynika, że miejsce sortowni znajdowało się 3 km od miasta w stronę Łodzi. Informacja o prawdopodobnym istnieniu składu pojawia się także w Kronice Getta Łódzkiego. Znajdziemy w niej następującą adnotację datowaną na 24 IV 1942:
W środę kilka osób zatrudnionych na Bałuckim Rynku zaobserwowało wielki ciężarowy samochód, który w drodze od Zgierza do miasta zatrzymał się celem zatankowania benzyny. Samochód ten po brzegi załadowany był różnego rodzaju bagażami, przeważnie plecakami wysiedlonej przed niedawnym czasem ludności z getta. Podobno samochód ten zmierzał z Kutna do Pabianic. Czy wiadomość ta jest prawdziwa trudno ustalić. Biuletyn notuje więc ją z wyraźnym zastrzeżeniem.
Decyzja o lokacji składu w Dąbrowie zapadła prawdopodobnie na początku roku 1942. Przywożone miały być tam nie tylko rzeczy odnalezione przy ofiarach Zagłady, ale także dobytek pozostawiony w opustoszałych gettach. Kierownikiem placówki pod Pabianicami został nijaki Franz Seifert – zaufany Biebowa, uczestnik i nadzorca likwidacji wielu dzielnic żydowskich w regionie łódzkim. Nie wiadomo ile żydowskiego mienia przeszło przez sortownię. Telegram z Zarządu Getta w Łodzi z 27 maja 1942 roku do Rejonowego Biura Gospodarczego w Poznaniu zawiera zapotrzebowanie na benzynę, która mogłaby zapewnić około 900 kursów do przewozu 370 wagonów odzieży i innego dobytku. Choć liczba ta jest stanowczo przesadzona, to z pewnością odzwierciedla w pewnym stopniu skalę procederu.
Szokująca wydaje się relacja odnotowana w Kronice Getta Łódzkiego spisana tuż po przesiedleniu części pabianickich Żydów do Łodzi. Czytamy w niej:
Pabianiczanie, którzy zostali ostatnio wsiedleni do getta opowiadają, iż w osadzie Dąbrowa, znajdującej się w sąsiedztwie 3 km od Pabianic w kierunku naszego miasta, zainstalowano ostatnio na terenach nieczynnej od czasu wojny fabryki, magazyny starej odzieży. Dotychczas urządzono pięć olbrzymich składów. Mieszczą one odzież, bieliznę, pościel, obuwie, garnki itp. Co dnia do Dąbrowy zwożą auta ciężarowe stosy najróżniejszych pakunków, plecaków, paczek. Wszystko jest odpowiednio segregowane i rozmieszczane w magazynach. Kilkudziesięciu Żydów z getta pabianickiego każdego dnia zapotrzebowani [!] byli do pracy przy sortowaniu. M.in. zauważyli oni, wśród rozmaitej makulatury rozsypane z portfeli tutejsze „rumki”. Łatwy stąd wniosek nasuwa się, iż zawędrowała tam również odzież wygnańców z tutejszego getta. Podobno część mieszkańców Brzezin, która wysłana została stąd na roboty bezpośrednio po przybyciu do getta, skierowana została do pracy w Dąbrowie.
Z powyższej informacji wynika jasno, że do pracy w sortowni zatrudniani byli także pabianiccy Żydzi. Najprawdopodobniej w załodze składnicy znajdowało się około 250 Żydów. Choć nadzorca Seifert dbał na ogół o ich względy dobrostan uważając za cenną siłę roboczą, to wiemy z pewnością, że gdy kierownika nie było to niemiecka obsługa często posuwała się do przemocy wobec pracujących. Była to też praca obciążająca psychicznie. Marynarki z naszytymi gwiazdami Dawida, znajdowane w kieszenią rumki (waluta getta w Łodzi), czy nawet krótkie liściki, aż nadto świadczyły o pochodzeniu gromadzonego majątku i losie jego właścicieli. Jeszcze w trakcie organizacji sortowni Seifert domagać się miał nie tylko lepszej gaży dla pracowników, ale przede wszystkim specjalnych dostaw wódki, papierosów i mydła, które miały uśmierzyć trudy służby.
Nie wiadomo do kiedy istniała opisywana tu sortownia. Transakcje sprzedaży pożydowskiego mienia datowane są jeszcze na wrzesień 1944 roku. Być może jeszcze wówczas skład w Dąbrowie funkcjonował. Znane są fotografie wykonane na terenie sortowni. Wykonał je Walter Genewein – kierownik Wydziału Finansowego niemieckiej administracji łódzkiego getta, fotograf amator, któremu Hans Biebow zlecił wykonanie kolorowych zdjęć obrazujących życie getta w Łodzi. Wśród setek zdjęć odnaleziono także te pokazujące skład w Dąbrowie. Ze względów prawnych nie możemy umieścić ich w tekście. Można je zobaczyć na stronie United States Holocaust Memorial Museum (https://www.ushmm.org/). W wyszukiwarkę wystarczy wpisać: Pabianice.

W niewielkim stopniu wskazywać one mogą gdzie znajdowała się sortownia. Na jednym ze zdjęć widoczne są dwa domy, które znajdowały się za płotem składu. Nie są one jednak na tyle charakterystyczne by bez trudu określić współczesną lokalizację. Pomóc nam w tym mogą nieco mapy z lat 40-tych oraz początków XX wieku. Łącząc je z informacją, że sortownia znajdowała się na terenach dawnej fabryki obszar poszukiwań zawęzić możemy do okolic dzisiejszej ul. Warszawskiej za tzw. dużym skrętem. Mapa z 1915 roku wskazuje na istnienie na wschód od ul. Warszawskiej fabryki tkackiej określonej niemieckim słowem webereien. Mapy z okresu II wojny światowej pokazują natomiast, że w tej okolicy istniało kilka cegielni, z których część mogła znajdować się w istocie w budynkach pofabrycznych. Bardzo prawdopodobne, że skład znajdował się w okolicach dzisiejszej Warszawskiej 127. Ustalenie jego istnienia w tamtej lokalizacji wymagać będzie jednak dalszych, dokładniejszych badań. Odnalezienie terenu sortowni mogłoby mieć niebagatelne znaczenie dla historii Holocaustu. Byłoby to odkrycie niezwykłego łącznika scalającego Pabianice z Chełmnem nad Nerem co wpisywałoby nasze miasto w tragiczny ciąg miast oplecionych siecią dziedzictwa po Zagładzie. Sortownia ma bowiem wymiar nie tylko lokalny. Jest ważną częścią ogólnoświatowej narracji o Zagładzie, będąc jej ewidentną częścią.
Bibliografia:
Browning R. Ch., Geneza „ostatecznego rozwiązania”. Ewolucja nazistowskiej polityki wobec Żydów (wrzesień 1939-marzec 1942), Kraków 2012
Dąbrowska D., Zagłada skupisk żydowskich w Kraju Warty w okresie okupacji hitlerowskiej, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1955, nr 13–14.
Pabianice, [w:] Encyclopedia of Jewish Life before and during the Holocaust, t. II, red. Sh. Spector, G. Wigoder, New York 2001, s. 960.
Montague P., Chełmno – pierwszy nazistowski obóz zagłady, Wołowiec 2014
Peska R., Skazani na zagładę. Żydzi w Pabianicach 1794–1998, Pabianice 1998.
Rykała S., Działalność społeczno-kulturalna mniejszości narodowych i religijnych w przestrzeni miejskiej Pabianic do drugiej wojny światowej, Studia z Geografii Politycznej i Historycznej 2, s. 263-302
Sefer Pabianice. Jizkor Buch fun der farfainikter kehile, red. A. W. Yassni, Tel Awiw 1956, Melbourne 2014 (książkę w języku angielskim przeczytać można na stronie: https://www.jewishgen.org/Yizkor/Pabianice1/Pabianice1.html)