Trzy godziny, jak twierdzi, czekał na przyjazd policjantów ruchu drogowego taksówkarz z Pabianic, poszkodowany w weekendowej kolizji na Bugaju. Była dla niego niemałym sprawdzianem cierpliwości.
Według relacji mężczyzny do zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę około godz. 2.45. Taksówka (Toyota Avensis), wioząca pasażera, jechała z pierwszeństwem ul. Grota Roweckiego od strony cmentarza. Światła były wyłączone (pulsowały). Na skrzyżowaniu z ul. Nawrockiego pojawiło się niespodziewanie Audi A8. Kierujący taksówką pan Wojtek nie zdołał uniknąć „spotkania” z samochodem, który zajechał mu drogę – Toyota uderzyła przodem w prawy bok Audi. Tymczasem kierowca tego samochodu zamiast się zatrzymać – uciekł.
Auto zostało znalezione przez powiadomionych o zdarzeniu taksówkarzy – koło sąsiadującego z „ryneczkiem” pawilonu handlowego.
Kolizja była również zgłoszona na policję. Ale funkcjonariusze drogówki, jak mówi taksówkarz, dotarli na miejsce nieprędko, bo o 5.40, czyli dopiero po trzech godzinach. I właśnie tyle musiał na nich czekać.

– W rozmowie telefonicznej dyżurny KPP stwierdził, że mają mało ludzi, a jest kilka zdarzeń i że muszę czekać. Nie bardzo w to wierzę. Myślę, że drogówka po prostu w nocy nie pracowała. Po około 30 minutach przyjechał patrol prewencji. Zaczęli spisywać dane moje i pasażera. Ale nie szukali sprawcy. Nie próbowali nawet robić zdjęć, bo jak stwierdzili, oni nie załatwiają takich spraw… Nie zrobili nic – mówi taksówkarz.
Z jego relacji wynika, że auta sprawcy pilnowali taksówkarze, żeby, gdyby ten się pojawił, nie odjechał.
– W końcu powiedziałem policjantom, żeby pojechali pod ten pawilon. Przecież pilnowanie samochodu nie należało do obowiązków moich kolegów – dodaje pan Wojtek.
W jego ocenie policja „olewa poszkodowanych”, a mundurowi nie w taki sposób powinni zajmować się zdarzeniami drogowymi.
– Skoro do kolizji nie miał kto przyjechać od nas, powinni „ściągnąć” drogówkę z Łodzi, a nie zmuszać ludzi do dreptania nie wiadomo jak długo wokół auta. A pewnie przyjechała nasza drogówka, która normalnie zaczyna służbę o godz. 6.00, tyle że trochę wcześniej – stwierdza taksówkarz.
Inaczej widzi tę sprawę policja, która nie ma sobie nic do zarzucenia. Od podkomisarz Ilony Sidorko, rzecznika prasowego KPP, usłyszeliśmy, że ruch drogowy przyjechał na miejsce o godz. 5.15 (a nie, jak twierdzi taksówkarz, o 5.40). Natomiast wcześniej, bo o godz. 3.20, pojawili się tam funkcjonariusze z ogniwa patrolowo – interwencyjnego i wykonali to, co mogli i powinni wykonać, m.in. wylegitymowali uczestników i przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia.
– Do obsługi kolizji jest uprawniony każdy policjant, nie tylko z ruchu drogowego. Patrol OPI zabezpieczył ujawniony pojazd sprawcy i odholował go na strzeżony, policyjny parking. Pozostałe czynności były przeprowadzone już na parkingu przez ruch drogowy – nastąpiły oględziny i zabezpieczenie śladów biologicznych – mówi rzecznik. – Właścicielem Audi jest mieszkaniec Zduńskiej Woli. Przekazaliśmy sprawę funkcjonariuszom tamtejszej komendy i to oni będą wykonywali dalsze czynności – mówi Ilona Sidorko.