Strona główna Aktualności Antoś na jedno oczko już nie widzi. Można jednak uratować drugie. Pomóżmy...

Antoś na jedno oczko już nie widzi. Można jednak uratować drugie. Pomóżmy mu!

0

Gdy pod koniec lipca ubiegłego roku przyszedł na świat, jako okaz zdrowia, jego rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Radość trwała zaledwie siedem tygodni. Po tym czasie okazało się, że Antoś Świech z Pabianic, bo o nim mowa, ma siatkówczaka – nowotwór złośliwy oka. Na jedno nie będzie widział już nigdy.  Jest jednak szansa, by uratować drugie. A my możemy w tym pomóc.

Diagnoza lekarska, iż guz wypełnia większą część gałki ocznej zabrzmiała niemal jak wyrok, ale zarazem zmobilizowała rodziców chłopczyka do walki o wzrok. Lekarze podjęli decyzję o chemioterapii. Niestety, bardzo wyniszczającej.

– Trudno było nam patrzeć, jak organizm naszego maleńkiego synka jest niszczony od środka przez chemię. Czuliśmy się zupełnie bezradni, widząc, jakie skutki niesie ona ze sobą. Ale wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że najgorsze dopiero przed nami. Po kolejnej chemii lekarze powiedzieli, że żółta plamka w zaatakowanym oczku jest kompletnie zniszczona i nic nie można już zrobić… – opowiada Artur Świech, tata Antosia.

Rodzice byli zrozpaczeni. Promyk nadziei przyniosła informacja, że być może uda się uratować drugie oczko. Kolejne tygodnie znów zamieniły się jednak w koszmar: sześć cyklów chemii ogólnej, trzy zastrzyki chemii do oczka, trzy podania chemii dotętniczej, celowanej w oczko, cierpienie, ból, łzy… Ale guz został uśpiony.

Kiedy życie zaczęło wracać do normalności, na rodziców chłopczyka spadły kolejne ciosy. Okazało się, że Antoś ma mutację genu, która w przyszłości może powodować inne nowotwory. Natomiast podczas badania dna zdrowego oczka lekarz zobaczył guza. Świat zawalił się po raz kolejny.

– Znów zaczęły się badania, kontrole, dziesiątki nakłuć, setki godzin na czczo, systematyczne usypiania, przetoczenia krwi, krzyki i płacz naszego synka… Nasz synek miał wtedy osiem miesięcy. Wkrótce skończy czternaście. Walkę w nowotworem rozpoczęliśmy prawie rok temu i mamy wrażenie, że jesteśmy na początku tej drogi. Nie możemy się jednak poddać, gdy stawką jest zdrowie naszego dziecka – mówi pani Gabriela, mama chłopczyka.

Zmiana nowotworowa wykryta w oczku, na które maluch widzi, jest o tyle niebezpieczna, że przylega do nerwu wzrokowego. Szansę na wyleczenie daje podanie chemii dotętniczej. Ale to nie takie proste.

– Nasz synek ma w widzącym oczku niekorzystną budowę anatomiczną układu krwionośnego, co bardzo utrudnia podanie leku. Naszą nadzieją jest rozpoczęcie leczenia w Memorial Sloan Kettering International Center w Nowym Jorku, czyli w miejscu, gdzie takich operacji przeprowadzono już tysiące. Niestety, to wszystko kosztuje… Błagamy więc o pomoc dla Antosia – apelują rodzice.

Czasu jest bardzo niewiele, gdyż rodzina powinna być w Stanach 21 września, a więc za niespełna dwa tygodnie.

Wyjazd dojdzie do skutku, o ile uda się zebrać ponad 730 tys. zł. Dlatego tak bardzo ważna jest każda złotówka. Tylko dzięki ludziom dobrej woli chłopczyk ma szansę, aby zupełnie nie stracić wzroku.

Zbiórkę na leczenie prowadzi fundacja siepomaga.pl, której Antoś Świech jest podopiecznym.

https://www.facebook.com/834454186718536/posts/1036151273215492/

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments