Strona główna Styl życia Ludzie Zdobywając szczyty swoich marzeń

Zdobywając szczyty swoich marzeń

0

Robert Lewera jako pierwszy pabianiczanin zdobył jeden z najwyższych szczytów świata – południowo-amerykański Aconcagua (6 962 m).

Choć 45-letni ekonomista z Pabianic, wyczynu tego dokonał w 2011 roku, w ubiegłym miesiącu był gościem 17. Explorer Festiwal, gdzie opowiedział o swojej wyprawie do Argentyny i Ekwadoru. Do wejścia na najwyższy szczyt Ameryki Południowej nakłoniła go… Martyna Wojciechowska.

– Przeczytałem jej książkę, gdzie opisuje, jak zdobywała Koronę Ziemi, czyli najwyższe szczyty na siedmiu kontynentach – opowiada Lewera. – Książka zilustrowana była m.in. zdjęciami Doliny Horcones. Były magiczne.

Zanim pabianiczanin zamarzył o wejściu na Kamiennego Strażnika (tłumaczenie z narzecza Indian), chodził po dużo niższych górach. Zaczynał od polskich i słowackich Tatr, później była Marmolada (3343 m.np.m.) – czyli najwyższy szczyt Dolomitów i najwyższa góra Europy – Mont Blanc.

– Przy pierwszym podejściu dopadła mnie choroba wysokościowa. Mieliśmy fatalną pogodę, dlatego podjęliśmy decyzję o wycofaniu się i zejściu do Chamonix. Wtedy pierwszy raz doświadczyłem wysokości i uczucia, gdy po paru krokach nie można złapać oddechu – wspomina andynista. – Po kilka dniach wróciliśmy na szlak i zdobyliśmy w ekspresowym tempie Mont Blanc. W dwa dni wejście i zejście.

Był lipiec 2009 roku.

zdjęcia z wejścia na Mont Blanc

W tym samym czasie Robert zaczął intensywnie biegać. Chciał mieć żelazną kondycję przed wejściem na Kamiennego Strażnika.

– Zacząłem na początku 2009 roku od dwóch kilometrów dookoła osiedla – wspomina podróżnik. – Kilka tygodni później biegłem już na dystansie dziesięciu kilometrów, a rok zakończyłem poznańskim maratonem.

Również w 2009 roku powstawały plany wyjazdu do Argentyny. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, była forma, zabukowane bilety, ale..

– Podczas treningu na siłowni miałem poważny wypadek. Trafiłem do szpitala z podejrzeniem pęknięcia nerki. Lekarze powiedzieli, że do niczego się nie nadaję i musiałem odwołać styczniowy wyjazd – mówi Lewera.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Robert doszedł do siebie i zaplanował kolejny wyjazd, którego celem był upragniony szczyt w Argentynie. Wejście na Aconcagua miało być finałem 3-tygodniowej wyprawy, gdzie pierwszy etap to zdobycie kilku ekwadorskich wulkanów w tym: Chimborazo (6 268,2 m n.p.m.) oraz Cotopaxi (5 897 m n.p.m). Chimborazo uznawany jest za szczyt najbardziej odległy od środka Ziemi, czyli jest punktem na Ziemi najbliżej Słońca. Warunkuje to znaczna wysokość i bliskość równika. Cotopaxi z kolei należy do jednych z najwyższych na świecie czynnych wulkanów.

7 lutego 2011 roku Robert Lewera po nocnym locie z Ekwadoru znalazł się w Los Peninettes w Argentynie, a następnego dnia w Plaza de Mulaz – base camp, czyli obozie startowym znajdującym się 4 300 m.n.p.m. Tak Lewera wejście na najwyższy szczyt południowej półkuli relacjonował na swoim blogu:

– Aconcagua została zdobyta po założeniu obozów w Nido de Condorez na około 5 600 m.n.p.m., a następnie w Plaza Coller (400 m wyżej). Wejście na szczyt miało miejsce około godz 19-20. Cały masyw był w śniegu, wiec tym razem nie był to Kamienny Strażnik, lecz śnieżny i mocno wietrzny. Warunki były ciężkie, ale udało się. Wchodziliśmy przewodnikiem z Anglii i jego grupą. Szlak został przetarty właśnie przez niego. Zejście odbyło się z opóźnieniem, gdyż właśnie w grupie angielskiej był wypadek. Musieliśmy przymusowo nocować na około 6 300 m.n.p.m. Wiele osób z ekipy angielskiej doznało odmrożeń palców, ja nosa oraz lekkie palców rąk i stóp. Podczas schodzenia gratulował mi sam Ryszard Pawłowski – ostatni partner Kukuczki, który właśnie ze swoją ekipą rozpoczynał akcję górską – relacjonował.

 

Wypadek, o którym pisał Robert zakończył się tragicznie. Wysoko w górach zmarł jeden z członków angielskiej grupy, 64-letni Australijczyk Bob Huggins. Zmarł z powodu obrzęku mózgu spowodowanego chorobą wysokościową. W argentyńskim szpitalu w Mendozie, z ciężkimi odmrożeniami znalazł się inny wspinacz angielskiej grupy, 27-letni Szkot Andrew Hay.

– Jestem bardzo szczęśliwy, że żyję. To było przerażające doświadczenie i nie chce tego przeżyć ponownie. Znaleźliśmy się w  drewnianej chacie, było ciemno i zimno. Przewodnicy mówili nam, żeby nie zasnąć. W pewnym momencie zrobiło się cicho. Byliśmy przerażeni, wiedzieliśmy, że Bob umiera – mówił Szkot w jednym z wywiadów.

Dlaczego Australijczyk zginął?

– Przewodnik przeliczył jego możliwości, a nikt nie był w stanie mu pomóc. Na tej wysokości zrobienie jednego kroku to ogromny wysiłek, a co dopiero ewakuacja drugiej osoby. W górach każdy musi liczyć tylko na siebie – powiedział pabianiczanin.

Kilka dni wcześniej, 28 stycznia w górach Ekwadoru zginął Edward Hudziak, zasłużony człowiek gór, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR, przewodnik górski i działacz PTTK. 12 lutego podczas schodzenia ze zdobytego szczytu Aconcagui zginął wspinacz ze Stalowej Woli, 39-letni Leszek Bednarz. Jego ciało odnalezione 27 lutego.


 

45-letni Robert Lewera to absolwent I Liceum Ogólnokształcącego. Z zawodu jest ekonomistą, a podróżnikiem z zamiłowania. Oprócz przygód wspinaczkowych, ma na koncie 2-tygodniową, rekreacyjną wyprawę po Stanach Zjednoczonych (2008 rok) czy rowerową ekspedycję po Maroku. Od 2009 roku jest zapalonym biegaczem. Ukończył już 5 maratonów biegowych, kilka rowerowych oraz Bieg Piastów.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments