Antoś chory na siatkówczaka wrócił po miesiącu do Stanów Zjednoczonych na kontrolę. Niestety, lekarze stwierdzili, że guz się uaktywnił i konieczne będzie podanie chemii.
Rodzina Świechów do USA wyleciała w poniedziałek. W czwartek zaplanowana była pierwsza wizyta kontrolna u profesora Pierra Gobina.
– Spodziewaliśmy się tego, ale jakaś cząstka nas trzymała się nadziei, że taki scenariusz jednak się nie spełni. Guz rośnie – poinformowali rodzice.
Nieuniknione będzie więc leczenie. Terapia zakłada podanie trzech dawek melfalanu.
– Doktor ostrzegł nas oczywiście o ryzyku jakie wiąże się z podaniem chemii, nie mamy jednak innego wyjścia, musimy walczyć najcięższą z możliwych broni bo tylko to może pomóc – mówią rodzice. – A dzięki Wam jesteśmy w miejscu, które ma największe na świecie doświadczenie – zwrócili się do osób, które pomogły uzbierać pieniądze na leczenie chłopca.
Na koniec rodzice zaapelowali o modlitwę. – Pomódlcie się proszę za naszego Antka, aby udało się podać lek, guz dobrze zareagował a nasz mały dzielny Lew widział.
Antoś Świech to chłopiec chory na nowotwór, tzw. siatkówczaka dwuocznego. Chłopczyk stracił już widzenie w jednym oku. Rodzice walczą o drugie. We wrześniu ruszuła akcja zbierania pieniędzy na kosztowną terapię w USA. Udało się uzbierać blisko 850 tys. złotych.
Trzymaj się Antek! pewnie że się pomodlę.
Jezu Ty się tym zajmij +++
Ja również się pomodlę! Wierzę, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Trzymaj się Mały Wojowniku, wszystko będzie dobrze; powodzenia !!!