Strona główna Aktualności Żegnaj druhu

Żegnaj druhu

0

W swój ostatni rejs wypłynął dziś podharcmistrz Andrzej „Dziki” Nowicki. Byłego szefa pabianickich żeglarzy i wspaniałego człowieka żegnały tłumy. 

47-letni instruktor pabianickiego Hufca ZHP spoczął na cmentarzu katolickim w Pabianicach. Choć zmagał się z ciężką chorobą nerek jego śmierć była dla wszystkich zaskoczeniem. – To był wspaniały człowiek – mówią jednogłośnie przyjaciele oraz osoby, które znały Dzikiego. Podobnie wypowiadał się dziś kolega z „Elektryka”, ksiądz Sławomir Klich, który pomagał przy celebracji dzisiejszej mszy pożegnalnej.

– Pamiętam Andrzeja z ławki szkolnej, korytarza czy spotkań towarzyskich – wspominał ksiądz. – To był bardzo wartościowy człowiek, bardzo ambitny i koleżeński. Dziękuję Bogu za jego postawę, za to co wnosił do naszej klasy. Każdy z nas ma za co podziękować Andrzejowi.

Na pogrzebie był poczet sztandarowy pabianickich harcerzy, byli żeglarze. Przyjechał były komendant hufca Krzysztof Budziński, który wypowiedział ostatnie słowa do Dzikiego. – Pokazywałeś, że wyzwania muszą być wielkie. Będziesz wzorem dzielności i będziesz przypominał, że trzeba mieć marzenia. Ty swoje pięknie spełniałeś. Za to ci dziękujemy. Czuwaj! – pożegnał retmana.

 

Andrzej Nowicki był żeglarzem z krwi i kości, od dzieciństwa związany z pabianickim harcerstwem. Skończył Szkołę Podstawową nr 17, później uczył się w “Elektryku”. Przygodę z harcerstwem zaczynał w drużynie zuchowej Ewy Byczkowskiej. Ciągnęło go do żagli, dlatego na dobre związał się z Retmanatem Hufca ZHP. Patent żeglarza zdobył na Stawach Stefańskiego, a patent sternika w 1986 na Zalewie Duninowskim.

Andrzej Nowicki przez 10 lat (1991 -2001) był retmanem, pabianickiego Retmanatu ZHP. Swój przydomek zyskał dzięki niekończącemu się, „dzikiemu” zapałowi do żeglowania.  To był taki żeglarz, jakich dzisiaj już nie ma . On był zawsze nienapływany – wspomina Tomasz Frankiewicz.

Starty sportowe zaczął od klas „Kadet”, „470”, i „Latający Holender” (klasy olimpijskie). Największe sukcesy odniósł pływając na „Tornado” w latach 90-tych wraz ze swoim załogantem Marcinem Łagiewskim. Był trzeci na mistrzostwach Polski w 1994 roku. Rok później wywalczył drugie miejsce w pucharze Polski  i ponownie trzecie miejsce w mistrzostwach Polski w 1996 roku.

W 1998 roku zmienił klasę na międzynarodową „A-katamaran”. Zajął pierwsze miejsce na Mistrzostwach Polski w tej klasie. W 2000 roku w Giżycku, na zawodach w kategorii MIDICAT klasa A znów sięgnął po najwyższe trofeum.

REKLAMA