Lubimy polskie komedie romantyczne, ale i filmy sensacyjne o prawdziwych twardzielach. Okazuje się, że chętnie wybieramy też bajki dla dzieci. Jaki film skradł ostatnio serca pabianiczan? O naszych kinowych gustach opowiada Jacek Chmielewski. 

W poprzedni weekend w kinie pojawiło się ponad 500 osób, ale w tygodniach, które obfitują w dobrze wypromowane tytuły liczby te przekraczają nawet 700 widzów. Jakie produkcje najbardziej zachęcają pabianiczan, by usiedli w kinowej sali?

Film „Pitbull: Niebezpieczne kobiety” królował w polskim BOX OFFICE* przez 3 tygodnie i także w naszym mieście zdobył imponujący wynik. W „TOMI” obejrzało go ok. 5,5 tysiąca widzów. To ponad dwa razy więcej niż przy „Nowych porządkach”. Niekwestionowanym liderem pozostają jednak „Listy do M”, pierwsza jak i druga część. „Jedynkę” zobaczyło ok. 6 tysięcy pabianiczan. Ogromną liczbę widzów zebrało także „Miasto 44”.

*BOX OFFICE –  według definicji Wikipedii to pojęcie, które w biznesie filmowym określa liczbę widzów lub dochód ze sprzedaży biletów na dany film.

Co interesujące, zaciera się różnica w ilości sprzedaży biletów normalnych i ulgowych na wszelkiego rodzaju animacje, co oznacza, że dorośli mieszkańcy naszego miasta coraz chętniej chodzą na bajki. Niektórzy wciąż jednak wstydzą się, gdy płacą za bilet na „Epokę Lodowcową 5”.

Ciekawostką, o której również warto wspomnieć są tegoroczne Walentynki. 14 lutego 2016 roku na całym świecie pierwszym wynikiem w BOX OFFICE był promowany jako komedia romantyczna „Deadpool”, podczas gdy w Pabianicach i w całej Polsce królowała „Planeta singli”, która taką komedią faktycznie była.

– Polski rynek filmowy rządzi się zupełnie innymi prawami – wyjaśnia ten fenomen Jacek Chmielewski, prowadzący kino z swoim bratem i ojcem. – U nas najlepiej sprzedają się te produkcje, które są promowane w telewizji, a najlepiej gdy grają w nich aktorzy znani z seriali. Wówczas pełna sala jest niemal gwarantowana.

Pełne sale to jednak efekt wielu lat pracy właścicieli pabianickiego kina. Historia „Tomi” sięga 1926 roku, ale jej ważniejszą częścią są ostatnie lata. Właśnie wtedy kino odżyło i zaczęło stawać się miejscem, które chętnie odwiedzają pabianiczanie w każdym wieku. Zmiany, które sukcesywnie zaczęto wprowadzać w budynku kina zaczęły się w 2006 roku, od wymiany foteli na widowni w dużej sali. W kolejnych latach zainwestowano w oświetlenie oraz udźwiękowienie. Prawdziwym jednak skokiem na głęboką wodę było przejście na system cyfrowy w 2011 roku.

– Cyfryzacja to było być, albo nie być dla kina. Kiedy decydowaliśmy się zmienić format, byliśmy pod kreską – wspomina Chmielewski. – Uważam to za odważny krok, bo gdyby coś nie wyszło zostalibyśmy z długami.

Zmiana formatu okazała się strzałem w dziesiątkę. Poprawa jakości prezentowanych materiałów przyciągnęła widzów i „Tomi” wróciło do gry z możliwością wypuszczania premier filmowych tego samego dnia, co duże kina. Wcześniej odbywało się to metodą „pętlowania”, czyli dowożenia taśm z innych kin.

– „Pan Tadeusz” nagrany był na 12 taśmach, każda po około 20 minut – wspomina pan Jacek. – Gdy pierwsze dwie puszczono w Łodzi, technik je zwijał i jechały samochodem do „Tomi”, skąd wyruszały do kina w Sieradzu i tak dalej. W proces była zaangażowana cała rodzina, a w przypadku awarii samochodu, taśmy jechały taksówką.

Teraz filmy w formacie DCI zapisywane są na dyskach twardych i choć ważą nawet 350 GB to wciąż jest to metoda o wiele wygodniejsza niż technologia taśmowa. Niestety, mimo posiadania kopii, kino nie zawsze może wyemitować dany film.

– Wiele zależy od dystrybutorów i warunków jakie narzucają konkretnym filmom – wyjaśnia właściciel. – Niektóre tytuły premierowe zobowiązujemy się grać nawet do 3 tygodni, przez co inne pojawiają się jedynie na małej sali.

Właśnie dlatego sytuacja małych kin na rynku pełnym multipleksów jest tak trudna. Aby zagrać film muszą one spełnić wymagania dystrybutorów, mimo że często film grany przez 3 tygodnie ma wielu widzów tylko w pierwszym z nich. Zazwyczaj takimi filmami są blockbustery** science-fiction, które największą ilość widzów mają podczas premiery, a później sale świecą pustkami. Kino nie może jednak wykorzystać ich do puszczenia innego seansu. Wszystkie odtworzenia filmów zapisywane są w logach.

**Blockbuster – film, który stał się przebojem kinowym

Czy jednak ta sama jakość jest jedynym powodem, dla którego widownia coraz częściej przenosi się z dużych kin sieciowych do mniejszych? Duże znaczenie ma również cena biletów, ale zdaniem Jacka Chmielewskiego chodzi o coś jeszcze.

Mniejsze kina mają te zaletę, że są bliżej widza, a ten poprzez tę bliskość pomaga tworzyć to kino wspólnie z nami. Widzowie często pytają o konkretne filmy, dopytują się czy będziemy je grali, lub dlaczego ich nie gramy. Opowiadają też o swoich odczuciach po seansach. Wszystko to bierzemy pod uwagę przy planowaniu kolejnych. A jest tego sporo, bo już pojawiają się widzowie, chcący rezerwować bilety na lutową premierę „Ciemniejszej strony Greya”.

Jak się okazuje, pabianiczanie potrafią właściwie zachować się w kinie. Według właściciela, mieszkańcy nie tylko dbają o własną kulturę podczas seansu, ale również upominają tych, którzy tego nie robią. W eliminacji pewnych zachowań pomogło także wprowadzenie barku, który funkcjonuje w kinie od półtora roku. Dzięki temu widzowie nie wnoszą na salę kinową znacznych ilości alkoholu.

Mimo napiętego repertuaru, kino stara się również tworzyć eventy dla widzów, choć jak przyznaje pan Jacek nie zawsze są one dla właścicieli korzystne. Sukcesem okazało się wprowadzenie Kina dla Kobiet, ale np. Kino dla Seniorów, nie zdało egzaminu.

Wakacyjny okres to czas działania „Kina pod chmurką”, w którym pojawiały się ambitne produkcje. Nie zawsze można znaleźć dla nich miejsce w codziennym repertuarze. Kilka razy do roku „Tomi” staje się również teatrem, a na scenie wystawiane są sztuki, czy kabarety.

W nadchodzący weekend (10-11 grudnia) „TOMI” weźmie udział w Święcie Kina, podczas którego wyświetlone zostaną „Zwierzęta nocy” i Światło między oceanem” z biletami w promocyjnej cenie 12 zł. A w Sylwestra pabianiczanie będą mieli okazję zobaczyć m.in. ostatnie dzieło Andrzej Wajdy, czyli film „Powidoki”.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

1. Brakuje kina niezależnego, spokojnie mogliby puszczać coś mniej komercyjnego na małej sali
2. widok napranych osób na seansie to norma. Nie widziałem, żeby obsługę kiedyś to przejęło
3. trzymam kciuki bo to w zasadzie jedyna rozrywka w tym mieście

To kino ma fenomenalny klimat. Mało już tak małych, uroczych kin zostało.

Tylko mogliby coś zrobić z tym nieprzyjemnym zapachem na dużej sali bo byłem teraz po ponad 10 latach na filmie w TOMI i wciąż ten zapach.

Tylko żeby swołocz nie żarła na filmach.