Większość osób rozumie powagę sytuacji związanej z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, ale, niestety, nie wszyscy. Świadczy o tym list, jaki otrzymaliśmy na naszą redakcyjną skrzynkę od właścicielki jednego ze sklepów:
„Prowadzę sklep przemysłowy. Pracownicy noszą rękawiczki, okulary ochronne, oddzieleni są od klientów pleksą, wszystko – od koszyków przez klamki, aż po blaty – jest dezynfekowane kilka razy dziennie. Przy wejściu do sklepu jest dozownik z płynem do dezynfekcji rąk oraz informacja, że każdy wchodzący ma obowiązek dezynfekować dłonie.
Wszystko po to, by zarówno pracownicy, jak i klienci czuli się bezpiecznie. I nastała sytuacja, w której klient stworzył potencjalne zagrożenie. Najpierw zbagatelizował prośbę pracowników o skorzystanie z dozownika, potem zaś w rozmowie przyznał, że był dziesięć dni temu we Włoszech i właściwie to on jest na kwarantannie… Nie wiemy, czy ten człowiek żartował i był złośliwy, czy faktycznie bagatelizuje pandemię. Co w tej sytuacji może zrobić sprzedawca?”
Masz sprawę? Napisz do nas:
proponowałbym zamknąć drzwi i na policję zadzwonić! nieważne czy żart czy nie. To jest jak próba zabójstwa. Jeśli złamał przymus kwarantanny to jest prawnie karane. pozatym Jeśli faktycznie to cała kadra sklepu idzie na kwarantannę, sklep zamknięty, można o koszta strat debila pozwać!