Jan Mikołajewski już od ponad 50 lat zachęca pabianiczan do kupowania książek, zachwalając kolejne bestsellery zza lady najstarszej i jedynej księgarni w Pabianicach – „po schódkach”. 

– Przed laty książka miała inną wartość i nie chodzi tu o cenę – wspomina pan Jan. – Była produktem deficytowym, sprzedawanym „spod lady” dla stałych klientów, znajomych. Ale co się dziwić, jak dostawaliśmy po trzy, cztery egzemplarz z każdego tytułu. Sprzedawaliśmy wszystko, od ręki, kryminały, beletrystykę, książki podróżnicze i komiksy. Jak świeże bułeczki rozchodziły się encyklopedie, słowniki, szkolne lektury.

Księgarnia „Mikołajewskich” przetrwała niejedną burzę, zmianę ustroju, prywatyzację, erę internetu i mediów społecznościowych. Nadal jest na rynku i walczy o klienta, pomimo, że książka coraz częściej przegrywa z kliknięciem i internetową wyszukiwarką.

W latach 70., 80., drzwi do księgarni się nie zamykały. Bywało, że w dni przed zakończeniem roku szkolnego, czy świętami Bożego Narodzenia księgarze obsługiwali po 200, 300 klientów.
– Tylko książek brakowało – dodaje właściciel. – Najwięksi miłośnicy czytania codziennie dopytywali o ukochane pozycje. Kiedyś znacznie więcej czytała też młodzież. Dzisiaj wystarczy kilka kartek opracowania, jedno kliknięcie, żeby wyszukać w internecie streszczenia, z analizą postawy głównych bohaterów i wątków.

Przygoda pana Jana z książką, w relacji zawodowej, rozpoczęła się w 1965 roku przy ul. Armii Czerwonej 19 (obecna ul. Zamkowa). To wtedy nasz bohater stanął za ladą księgarni państwowego przedsiębiorstwa „Domu Książki” i rozpoczął pracę u boku starszego brata Zdzisława.

Oboje nie znaleźli się w tym miejscu przypadkowo. W tamtych latach na księgarza trzeba było się wykształcić. I tak pabianiczanie skończyli stosowne szkoły i kursy dla kierowników księgarni.
– Brat zaraził mnie miłością do książek. Przynosił je do domu, podrzucał ciekawsze pozycje – wspomina pan Jan. – Czasem zastępowałem go też za ladą, pomagałem w przyjmowaniu towaru no i tak się tu zadomowiłem.

Po kilku latach księgarnia z Armii Czerwonej została przeniesiona na ul. Żukowa 74 (obecna ul. Łaska). Stało się tak, gdy o swoje upomniał się odnaleziony właściciel kamienicy, w której siedzibę miał „Dom Książki”. Na początku lat 90. państwowa księgarnia jednak upadła.
– Żeby nie zniknąć z rynku trzeba było ją wykupić i tak też się stało – wspomina księgarz. – Przeszła ona w nasze ręce. Zaczęliśmy pracować na własny rachunek.

Do rodzinnego interesu dołączył również syn pana Jan – Wojciech.
– Zawsze tutaj mi się podobało – mówi najmłodszy z Mikołajewskich. – Zacząłem przychodzić do taty do pracy, gdy miałem 7 lat. Pamiętam też jak odbierałem z nim paczki z książkami z dworca, bo kiedyś nie było kurierów.
– Lubił przeglądać książki, układać je, w końcu zaczął czytać – dodaje pan Jan.

Na przestrzeni 50 lat z Pabianic zniknęły cztery inne księgarnie. Nie przetrwały zmian na rynku.

– Zostaliśmy sami, ale mamy konkurencje w internecie i w marketach – dodaje pan Wojciech.
Żeby przetrwać trzeba też być dobrym obserwatorem rynku.
– Nie jest łatwo, ale trudna sytuacja nie dotyka tylko naszej branży – dodaje młody księgarz. – My walcząc o klienta musimy mieć sporą wiedzę o tytułach, umieć zachęcić ludzi do kupna, opowiedzieć o książce i wiedzieć komu, jaką pozycję polecić.

Księgarz musi być dobrym handlowcem i musi umieć książkę sprzedać.

– I trzeba też je kochać – dodaje pan Jan. – One otaczają mnie nie tylko w pracy. W domu nie ma miejsca bez książek, każdy pokój, każda półka jest nimi zastawiona. Ja książek nie wyrzucam, ja je szanuję. Dzisiaj wielu klientów przynosi do nas stare egzemplarze i pyta, czy można je oddać. Gdy odsyłamy ich do antykwariatów w Łodzi, to nikomu nie chce się ich tam zawozić. Idą na przemiał, na makulaturę.

Dzisiaj księgarnię Mikołajewskich odwiedza sporo młodzieży, głównie z pobliskiego liceum, przychodzą babcie z wnukami, miłośnicy książek i nowych pozycji, emeryci, którzy sporo narzekają na ceny i wpadają starzy klienci, żeby porozmawiać, dowiedzieć się co nowego słychać, co warto przeczytać.
– Starsze osoby wybierają literaturę wypomnień, młodzież szuka podręczników – wylicza pan Jan.
Sprzedaje się również sporo kryminałów, fantastyki, beletrystyka dla kobiet.

– Musi być też trochę miłości i seksu, bez tego ani rusz również w literaturze. – dodaje z uśmiechem księgarz.

Książek nie brakuje, gorzej z klientami. Ludzie po prostu nie czytają, zaczynają omijać księgarnię.
– Biblioteki też świecą pustkami – dodaje pan Wojciech. – Dlatego nie sądzę, żeby wpływ na taką sytuacje miały ceny książek. Dzisiaj więcej niż dobra książka kosztuje wyjście do kina z rodziną. Seans się kończy, światła gasną i po wszystkim. A książkę można odłożyć na półkę, odkurzyć nawet po latach, pożyczyć. Ale o filmach się mówi, mają dobry marketing, reklamę. A o książkach jest cicho.

Sprzedaż napędzają dopiero większe wydarzenia, skandale i śmierć.
– Gdy zmarł Zbigniew Wodecki jego biografie i wspomnienia były najgorętszymi pozycjami, rozchodziły się błyskawicznie – dodaje pan Jan. – Ale dawnych rekordów nie bijemy.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
16 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Fakt, mieliśmy kilka księgarni w mieście. Jako chłopiec wstępowałem do nich głównie w poszukiwaniu podręczników szkolnych. Już wtedy dostrzegałem szczególny klimat panujący w księgarni Pana Wojciecha, a Właściciel wydał mi się jej nieodzowną częścią. Zupełnie jak aktor obsadzony w idealnej dla siebie roli. Długo potem byłem ciekaw historii tego miejsca. Dziękuję choć za tę malutką jej część. Pozdrawiam Księgarzy „po schódkach” 🙂

Prawda! Pamiętam, że jako młode szczawie często chodziliśmy pod witrynę. Najpierw gapiliśmy się na setki kolorowych okładek, komentowaliśmy co nowego sie pojawiło, no i komiksy! (dziś już chyba nie ma tego) potem błąkaliśmy się w środku. Kasy nie było ale zawsze ktoś cos kupił : ) Kawał historii miasta. Również pozdro dla braci, no i młodego. Mam nadzieję, że rodzinna tradycja nie upadnie! : )

Najlepsza księgarnia jaką można sobie wymarzyć. Niech się chowają empiki i inne takie. Ta księgarnia ma duszę. Gdy byłam młodsza przychodziłam z mamą w poszukiwaniu podręczników do szkoły, zeszytów, przyborów do piórnika. Później z koleżankami często zaglądałyśmy właśnie w dział z przyborami, kto z nas nie lubił mieć dziesiątek kolorowych długopisów, mazaków i kredek. Teraz do księgarni zaglądam przyznam się że rzadko, książki kupuję zazwyczaj przez internet lub w kioskach ale obiecuję poprawę! 🙂

Fakt, można tak kupić naprawdę dobre książki ale stosunkowo drogo.. na przestrzeni wszystkich lat odwiedziłam wszystkie możliwe ksiegarnie/antykwariaty w naszy mieście.. dwie najtansze z nich to na ul. 20 stycznia i Smugowej w bloku na dole.. ale jedna i druga juz zamkniete od paru lat.. jest jeszcze duze stoisko na rynku przy ul.Moniuszki.. mają tam naprawdę dobre książki i bardzo niskie ceny, ale większość używana tyle że w idealnym stanie, czesto kupuje na Łaskiej ale asortyment na rynku jest zdecydowanie tańszy 🙂 Polecam tu i tu 🙂

Ulica Żukowa to jest obecna Łaska a nie Szarych Szeregów ! Skandalem jest wipisywać takie bzdury. Ulica Suwary to jest obecna Szarych Szeregów!

Skandal!

„ul. Żukowa 74 (obecna ul. Szarych Szeregów)”
Tym niemniej nadal jest błąd. Obecna ul. Łaska nosiła nazwę Gen. Żukowa.
A z tego co widzę obecnie księgarnia ma adres Łaska 76.

Kiedys jak bylem dzieckiem chodziłem tam z rodzicami po podreczniki, kredki, dlugopisy itd i ogólnie bylem tam dosc często później mialem dość długa przerwe z 10lat jak nic az ostatnio wpadlem po kolorowanki dla cory a pan Jan mimo takiej przerwy caly czas mnie pamietal. Bylem mega zaskoczony oczywiscie milo 😉 Pozdrawiam

Bywałem za młodego tam, do dziś pamiętam niesamowite podejście do klienta, kulturę w zachowaniu, kulturę słowa właścicieli, to było i nadal jest rzadko spotykane!

Byłem przekonany, że księgarnia z Armii Czerwonej została przeniesiona na Nowotki, obok USC, a ta na „Żukowej” (nazwę odmienialiśmy od żuka, nie od nazwiska) istniała „od zawsze”…
Z przełomu lat 80/90 pamiętam jeszcze księgarnie na Wyspiańskiego (dziś chyba Ferrum?), na Poprzecznej (dziś bodaj sklep z firanami) i 20-tego Stycznia (po schodkach, w bloku, w którym jest biblioteka, dziś zamiast schodków jest balkon. W każdej jako młodzieniec miałem dużo „interesów”.
„Mikołajewskich” najlepiej wspominałem w 1998 roku, gdy ufundowali nagrodę w międzyszkolnym konkursie historycznym. Jako szczęśliwy zwycięzca miałem okazję zrobić największe zakupy księgarskie w życiu.
Wojtek, pozdrawiam 🙂

Przy ul.Wyspiańskiego miała swoją siedzibę księgarnia Empiku.

Panie Janie uwielbiam Pana za niespotykaną już dzisiaj klasę i uprzejmość. Przychodziłam do księgarni, kiedy byłam licealistką średnio raz na tydzień i wychodziłam z paczką książek. Do dziś pamiętam szelest szarego papieru, sznurek którym była obwiązana paczka i zapach nowych książek. Mogliby Panowie wrócić do pakowania książek w papier, bo to było takie charakterystyczne dla tej księgarni. Teraz, wstyd się przyznać, zaglądam dużo rzadziej, ale przyprowadzam już ze sobą syna, który też uwielbia czytać.

No wlasnie – pakowanie w papier i to owijanie sznureczkiem. To najbardziej utkwilo mi w pamieci…

Dwa kultowe miejsca na Piaskach: sklep ze słodyczami przy dworcu PKP i księgarnia. Prawie wszystkie moje komiksy tam kupiłem :). Pamiętam pana Zdzisława jak pakował zakupione książki w papier i przewiązywał sznurkiem – magia. Czuło się szacunek do książki i pasję właścicieli. Pan Jan zawsze uśmiechnięty i miły. Teraz do księgarni wysyłam syna. Życzę Właścicielom przynajmniej kolejnych 50 lat działania księgarni.

Od ok. 30 lat znam tę księgarnię. Wspominam niezbyt dobrze, bo od progu panowie pytali „w czym mogą mi pomóc”. Często chciałam tylko obejrzeć co oferuje ich sklep. Wolałam księgarnię przy św. Jana, bo tam nie czułam się „atakowana” od progu i „śledzona” czym się interesuję. Czasem sprzedawca powinien dać więcej wolności kupującemu. Można czegoś szukać, ale nie od razu kupić. Co do wypowiedzi, że biblioteki świecą pustkami – hm, ależ Pan staroświecki, jak i cała ta Pana księgarnia! PS. Wypowiadam się, bo chodzę do bibliotek i do różnych księgarń. Śmiem wątpić czy robi to Pan księgarz… Ale widać lubi… Czytaj więcej »

Też mnie to denerwowało i czasem zniechęcało do odwiedzenia księgarni.