Najwyższym z możliwych mandatów ukarali wczoraj strażnicy miejscy niespełna 50-letniego mężczyznę za nielegalne pozbywanie się odpadów.
Były wrzucane do ogniska, rozpalonego na jednej z prywatnych nieruchomości. Patrol pojechał tam z interwencją, gdy krótko po godz. 21.00 do komendy wpłynęło w tej sprawie telefoniczne zgłoszenie od świadka.
– Zadzwonił do nas mieszkaniec z informacją, że przy ul. Jutrzkowickiej prawdopodobnie są spalane odpady. Potwierdziliśmy to zajście. Ognisko miało spore rozmiary – wyjaśnia Krzysztof Kubiak, dyżurny straży miejskiej.
Winowajca pozbywał się w ten sposób plastiku, kabli, tkanin, folii i gazet. Część płonęła, kolejne leżały przygotowane do spalenia.
– Nałożyliśmy na mężczyznę mandat w wysokości 500 zł – dodaje dyżurny.
REKLAMA
Co to znaczy sąsiedzka pomoc. Bezcenne.
Jako sąsiad, pomógłbym zawieźć to do utylizacji. A syf z ogniska nie dość że trujący to jeszcze domy dookoła usyfione sądzą…
Brawo dla sąsiada, brawo dla strażników. Tylko społeczna odpowiedzialność mieszkańców i zdecydowana reakcja służb mogą ukrócić takie kretyńskie zachowania.
Warto dodać dla przypomnienia, że prawo unijne zabrania palenia otwartego ognia w przypadku gdy gmina prowadzi selektywną zbiórkę odpadów. Jednym słowem, jeśli gmina odbiera np. odpady bio to w ognisku nie można spalać nawet gałęzi z domowego ogródka. A jeśli śmieci nie mieszczą się do kosza to trzeba zamówić sobie więcej koszy lub wywozić odpady na PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych). Dzięki temu będziemy mieli czyste powietrze i czyste domy.