Ojciec i syn stanęli przed sądem za porwanie i torturowanie swojego „pracownika”.

Do zdarzenia doszło w listopadzie w 2015 roku. Wszystko zaczęło się od telefonu jaki wykonała na policję roztrzęsiona kobieta. Poinformowała o porwaniu jej 24-letniego syna. Wyjaśniła, że mężczyzna wyszedł tylko na parking przestawić samochód i już nie wrócił. Jednak po 2 godzinach 24-latek odnalazł się, ale jego zeznania nie były wiarygodne.

– Zapisy monitoringu miejskiego i inne ustalenia podważyły to co przekazał pokrzywdzony. Później wielokrotnie zmieniał relacje. Ostatecznie, materiał dowodowy, doprowadził policjantów do małej miejscowości w gminie Grabica w powiecie piotrkowskim. Wiele wskazywało, że w budynkach po byłych PGR-ach przetrzymywany był uprowadzony łodzianin – opisywała zdarzenie mł. insp. Joanna Kącka z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Policjanci z sekcji kryminalnej zaczęli obserwować gospodarstwo. 14 listopada, około godziny 17.00, zauważyli Mercedesa na pabianickich numerach rejestracyjnych. Wewnątrz siedziało 4 mężczyzn, których wygląd przypominał ustalone m.in. na podstawie monitoringu rysopisy. Cała czwórka została zatrzymana. Podejrzewanymi okazali się mieszkańcy Pabianic, trzej 19-latkowie i 39-latek, a wśród nich ojciec z synem.

– Podczas przeszukania, u jednego z nich funkcjonariusze znaleźli kluczyki od kajdanek oraz klucze jak się później okazało do jednego z pobliskich pomieszczeń – mówi rzecznik prasowy. – Wewnątrz budynku policjanci znaleźli leżącego na ziemi mężczyznę. Miał on zaklejone i zakneblowane taśmą usta, związane i skute kajdankami ręce i nogi. Po oswobodzeniu powiedział, że był torturowany. Sprawcy bili go bejsbolem, gumową pałką, używali wobec niego paralizatora. 19-latek twierdził, że napastnicy pocięli mu nogi ostrym narzędziem a następnie posypywali solą.

Śledczy ustalili, że dwaj 19-latek i jego 24-letni kolega z Łodzi na zlecenie późniejszych oprawców zajmowali się fizycznie obsługą plantacji marihuany. Kiedy główni organizatorzy skontrolowali to miejsce i okazało się, że po narkotykach, a także części sprzętu nie ma śladu postanowili się rozliczyć z „pracownikami”. Najpierw uprowadzili jednego z nich z podwórka kamienicy przy Zgierskiej. Kiedy nie dowiedzieli się co stało się z marihuaną pozbawili wolności 19-latka. zatrzymani podejrzani usłyszeli już zarzuty  bezprawnego pozbawienia wolności , które łączyło się ze szczególnym udręczeniem.

Na początku grudnia 2016 roku ojciec i syn stanęli przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Jak podaje Dziennik Łódzki, przyznali się do winy (z wyjątkiem prowadzenia plantacji marihuany) i zadeklarowali chęć dobrowolnego odbycia kary pozbawienia wolności w wymiarze 2 lat (Marek G.) i roku (Ryszard G.). Wcześniej przeprosili swoje ofiary, a w ramach zadośćuczynienia przekazali Mateuszowi S. 15 tys. zł, a Norbertowi O. 45 tys. zł. Sąd przychylił się do wniosku.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments