Strona główna Styl życia Ludzie Koniec sklepu – legendy. Działał ponad pół wieku!

Koniec sklepu – legendy. Działał ponad pół wieku!

12
Urszula Nawrocka (z lewej) i Jolanta Tszydel zamykają historyczny sklep przy ul. Zamkowej.
Pani Jolanta i jej koleżanka Urszula całe swoje życie zawodowe związały z handlem. W piątek już ostatni raz staną za ladą sklepu z artykułami gospodarstwa domowego przy ulicy Zamkowej 18. Ulega on bowiem likwidacji. Po, bagatela, ponad pół wieku (!) istnienia.  

Widok pustych półek wprawia klientów w osłupienie i niedowierzanie, podobnie jak przyczepiona do witryny kartka z informacją, że sklep będzie czynny do 22 października. Co się stało? Właścicielki postanowiły nareszcie odpocząć – na zasłużonej emeryturze. Wraz z ich odejściem z mapy Pabianic znika też jednak sklep – legenda, bo przecież rzeczy, które przydają się w kuchni można było kupować w nim „od zawsze”. I pabianiczanie (chociaż tak naprawdę nie tylko oni) to robili. Z pokolenia na pokolenie.

Kryształy i dywany

Budynek należy do Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a jego część, zaraz po tym jak powstał, wynajęto w celach handlowych Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem”. Kiedy dokładnie?

– Pierwsza umowa zaczęła obowiązywać 1 lutego 1969 roku – usłyszeliśmy w siedzibie „Społem” przy ul. Tkackiej.

Mijały lata, zmienił się ustrój, a najemca pozostawał ten sam. Aż do początku marca 2010 roku, kiedy prowadzenie sklepu, jako własnej działalności gospodarczej, przejęły Urszula Nawrocka i Jolanta Tszydel.

Obie panie były zatrudnione wcześniej właśnie w PSS „Społem” i miały już wieloletnie doświadczenie w sprzedaży kuchennych artykułów przy ul. Zamkowej 18. Doskonale pamiętają handel w czasach, o których nawet współcześni dorośli dowiadywali się z książek.

– Sklep był wtedy dużo większy, bo faktycznie składał się z dwóch części. W jednej, nazwijmy ją „metalową”, sprzedawano m.in. śrubki i tym podobny asortyment, bardziej dla mężczyzn. Nigdy za nią nie przepadałam. Druga, w której pracowałam, miała rzeczy typowo kuchenne – talerze, szklanki, kieliszki… – wspomina pani Urszula.
Urszula Nawrocka w latach 90-tych była zatrudniona w PSS „Społem” (fot. zbiory prywatne).

Wtedy, po sąsiedzku, funkcjonował jeszcze Pewex. Synonim luksusu. Ale generalnie o takim wyborze wszystkiego, jaki mamy teraz, nikt nawet nie śnił. Ludzie kupowali to, co dało się kupić.

– W PRL, a głównie w latach 80-tych, bardzo modne i pożądane były kryształy. Bardzo…  – mówi pani Jolanta. – Jednak do sklepu z artykułami AGD „rzucali” też np. dywany. Znikały w mgnieniu oka, bez rozkładania i oglądania.

Na swoim

Z biegiem czasu komunę zastąpiła demokracja, a towarów na półkach zaczęło przybywać. Również oferta pabianickiego sklepu z artykułami AGD stawała się coraz bogatsza. Ekspedientki dbały, aby klient wychodził z niego zadowolony – doradzały, podpowiadały, sugerowały, dopytywały… A wziąwszy pod uwagę, że sklep przetrwał tyle lat, coś zarówno w asortymencie, jak i w obsłudze musiało być.

Chęć dalszej pracy w branży handlowej spowodowała, że gdy PSS „Społem” postanowił go zlikwidować, pani Urszula i pani Jolanta wzięły sprawę w swoje ręce. Zgłosiły się do przetargu Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej na wynajem lokalu i wkrótce ponad 55 metrów kwadratowych (z zapleczem) było już do ich dyspozycji.

– Wtedy miałyśmy jednak tylko puste, odkupione od „Społem” regały, bo cały wcześniejszy towar należało oczywiście zdać. Aby wyposażyć sklep, musiałyśmy kupić swój. Zaczęło się jeżdżenie po hurtowniach i wybieranie tego, co mogłoby się sprzedać. Jedna, druga, trzecia… Długie, spędzone w nich godziny. Kolejne dostawy towaru, kolejne rozpakowywanie pudeł. Metkowanie, wynoszenie na sklep… I tak ten czas leciał – mówią.

Rozumiały się bez słów i zgodnie chwalą współpracę ze sobą. Nigdy nie istniał też między nimi podział ról czy obowiązków, wykonywały je wspólnie. No, może poza jedną kwestią.

– Za wystawę zawsze odpowiadała Ula. Ona wszystko aranżowała i układała. Klienci te wystawy podziwiali. Natomiast moim zadaniem było „upychanie” towaru na półkach. Zresztą wcale nie takie łatwe, jeśli miało się 400 czy 500 różnych rzeczy, które musiały być odpowiednio wyeksponowane – mówi Jolanta Tszydel.

Jolanta Tszydel z ostatnimi, niesprzedanymi artykułami…

Miski, czajniki, garnki, patelnie, porcelana, zaparzacze do kawy, młynki elektryczne, dzbanki, porcelana, szkło, praski do ziemniaków, sztućce, blachy do pieczenia, woreczki na kanapki… Trudno wymienić nawet ułamek tego, co oferował sklep. Jednak, jak zaznaczają obie panie, nawet obudzone w środku nocy byłyby w stanie wskazać, gdzie leży konkretna rzecz.

Aby pytanie klienta o taką czy inną ich nie zaskoczyło, starały się nadążać za wszelkimi nowinkami.

– Zaczęło pojawiać się ich mnóstwo i zresztą cały czas „wychodzą” kolejne. Można je zobaczyć na targach branżowych, w których systematycznie, dwa razy w roku, brałyśmy udział. I zamówić po naprawdę korzystnych cenach – wyjaśnia Urszula Nawrocka.

To już jest koniec…

Na targi więcej nie pojadą. A o swojej decyzji mówią nie bez żalu, bo przy ul. Zamkowej 18 zostawiły kawał życia. Pani Urszula pracowała pod tym adresem 34 lata, jej koleżanka niemal 20. Można więc było się do niego przywiązać. Jednak jeszcze bardziej do klientów, wśród których sporą grupę stanowili stali. Głównie z Pabianic, chociaż sklep zyskał uznanie również w oczach mieszkańców okolicznych gmin i Łodzi.

– Nie da się porównać go z marketem. Klienci doceniali możliwość rozmowy ze sprzedawcą czy zwykłego poradzenia się, jakie kieliszki będą odpowiednie do białego, a jakie do czerwonego wina. My też lubiłyśmy ten bezpośredni kontakt – zapewniają.

Ci, którzy kupowali tutaj za komuny, mają już wnuczęta. One też zaglądały do legendarnego sklepu. Słowem – od dwudziestoparolatków po staruszki. Bo takich miejsc, trochę siermiężnych, przywołujących na myśl dawne czasy, ale też do których ma się duży sentyment, jest coraz mniej.

– Robi nam się bardzo miło, ale też trochę smutno, gdy słyszymy: „Zamykacie? Jaka szkoda…”, „To gdzie ja teraz będę kupować?” – mówią Urszula Nawrocka i Jolanta Tszydel. – Ten sklep pamiętają ze swojego dzieciństwa ludzie po 40-tce i sporo młodsi, wychowani już w dobie marketów. Przychodzili tutaj z rodzicami, z dziadkami… Widzą puste półki, ale nie dowierzają, że to koniec.

Drzwi legendarnego sklepu, funkcjonującego niemal 53 lata, będą zamknięte od najbliższej soboty (23 października).

 

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Łza się w oku kręci, pamiętam sklep kiedy jeszcze byłem dzieckiem, dziś mam lat pięćdziesiąt i nieraz robię (robiłem) tam zakupy. Kawał historii i mojego życia….żal. Ale wszystko się zmienia, trzeba się dostosować i żyć dalej. Bardzo dziękuję za tyle lat i „duszę”, którą niewątpliwie to miejsce posiada, dzięki Paniom. Życzę powodzenia, zdrowia i uśmiechu na „nowej” drodze życia. Andrzej – pabianiczanin od zawsze.

Życzę paniom spokoju i odpoczynku,bardzo miło wspominam sklep,często w nim kupowałam.Pozdrawiam z sentymentem.

Życzę Paniom, dużo zdrowia i odpoczynku na zasłużonej emeryturze. ☀️

Hmm mam pół wieku życia i ani razu nie byłem ani nie słyszałem o tym sklepie. Tak więc trudno mi coś napisać.

Kupowałam tam wszystko do pierwszego mieszkania . A jeszcze dzisiaj rozmawiałam z babcia o tym sklepie. 🙁 .

No i pyk, kolejna Żabka nam wpadnie😁

Dziękujemy za bardzo miłą obsługę i za wszystko co było można kupić w sklepie, co ja pamiętam z tego było wszystko co potrzeba nie było takiego sklepu co by się wyszło z pustymi rękoma.
Byle więcej takich sklepów było z tak przemiłym personelem.

Życzę Paniom, dużo zdrowia i jeszcze raz zdrowia ☀️

To aż niemożliwe że taki komunistyczny sklep ostał się aż do dzisiaj i nie został rozp…..ny przez dobrą zmianę.
To z mojej strony sarkazm na nasz pseudo rząd. Broń boże nie na sklep w którym od zawsze robiłem zakupy.
Szkoda go.

mogły jeszcze pracować brać emeryturę nie płacić zusu i jak mówił Ferdek Kiepski – „Trzepać Kasiorę”

Byłam, widziałam te puste półki i łezka się w oku zakręciła. Pamietam ten sklep od zawsze. Wiele rzeczy tam kupiłam. No cóż, Paniom odpoczynek na emeryturze tez się należy. Szkoda jednak, że nikt narazie nie zdecydował się kontynuować tej samej działalności w tym miejscu. Może z czasem…

Przedłużający się tzw. „remont” Zamkowej, zamkniętej na jego czas na pewno NIE miał wpływu na deecyzję obu pań. Na pewno. Na 100%!