Czas zimowy to dla większości zawodników letnich dyscyplin sportowych okres bardzo ciężkich i jednocześnie niezwykle monotonnych jednostek treningowych. Jedni próbują urozmaicać je wyjazdami na obozy do innych miejscowości najczęściej w tereny górzyste, a inni stawiają na wyjazdy poza granice kraju. Przed tym sezonem tę drugą formę przygotowań wybrała lekkoatletka z UKS Azymut Pabianice, która postanowiła spędzić kilkanaście dni w mekce biegaczy.

Obecnie dwudziestojednoletnia zawodniczka przebywa na zgrupowaniu w Iten, Kenii. O tym z kim jest na obozie, gdzie mieszka, jak wygląda jej dzień, jakie serwują im jedzenie, ile kilometrów biega tam tygodniowo, różnicy pomiędzy bieganiem w Pabianicach, a tam na wysokościach, a także o planach startowych na sezon 2021 rozmawiamy z Kingą Królik.

Z kim jesteś na zgrupowaniu?

Jestem z trenerem Jackiem Kostrzebą, z którym współpracę zaczęłam od listopada. Oczywiście z trenerem Jerzym Woźniakiem też cały czas współpracuje. Mam super grupę treningową, dzięki której czas tutaj płynie błyskawicznie. Mimo, że jako jedyna z dziewczyn nie szykuje się do maratonu, to i tak część treningów możemy pobiegać razem.

Gdzie mieszkacie?

Mieszkamy w ośrodku HATC w Iten, którym jestem pozytywnie zaskoczona. Jest bardzo zadbany, a ponadto posiada odkryty basen i siłownie. Codziennie mamy sprzątane w pokojach. Jadalnie mam 50 m od pokoju. Śpię na łóżku, w pokoju mam łazienkę, mam Wi-Fi. Jedynie co muszę zrobić samemu to pranie. Chociaż pewnie jakbym zapłaciła tu komuś, to by zrobił to za mnie. W dodatku, jestem zaskoczona życzliwością tutejszych ludzi. Każdy jest bardzo miły, uśmiechnięty, a jak mam jakiś problem, to zawsze mi pomoże.

Jak wygląda Twój dzień obozowy w Kenii?

Niewiele odbiega od dnia obozowego w Polsce. W tym momencie różni się tym, że tutaj mam słońce i dzięki temu jest we mnie więcej energii do działania. Poza tym, przestawiłam się już na wcześniejsze godziny funkcjonowania. Śniadanie mam o 7:30, trening o 9:00 albo 9:30, a po godz. 11:00 jest czas na „bułkę”, czyli drugie śniadanie. Jeśli na nie zdążymy – wszystko zależy od długości trwania treningu. Następnie o 13:00 obiad. Odpoczynek i nauka, a potem w zależności od dnia albo o 17:00 drugi trening albo wolne i czekam do kolacji, która jest o 19:00.

Jakie serwują jedzenie?

Jedzenie tutaj jest super, mi bardzo mi smakuje, a najbardziej owoce i „ciapati” – takie tutejsze naleśniki. No i bułki oraz pączki – takie odpowiedniki polskich racuchów. Generalnie jest tu tak fajnie, że mogłabym spędzić w tym miejscu dodatkowy miesiąc.

Ile kilometrów biegasz tam tygodniowo?

Kilometraż jest dobrany odpowiednio do moich przygotowań. Obecnie biegam tyle samo kilometrów tutaj, na obozie, co w domu w Polsce. I taki system jak na razie mi odpowiada.

Jaka jest różnica pomiędzy bieganiem tam na wysokości, a w Pabianicach?

Tutaj trenuje na ok. 2400 m n.p.m., a w Pabianicach na 100 m n.p.m., także różnica jest ogromna. Pamiętam, że na pierwszych treningach, na zwykłym rozbieganiu kręciło nam się w głowach i musiałyśmy robić przerwę w połowie. Niemniej, z treningu na trening biega mi się coraz lepiej, ale myślę, że moja aklimatyzacja tutaj będzie trwała cały pobyt. Oczywiście oprócz wysokości są tutaj wszędzie góry, co jest dodatkowym utrudnieniem.

Jakie są Twoje plany startowe na ten sezon?

Obecnie ciężko coś planować. Ja osobiście wolę skupiać się na trenowaniu, a od planowania mam trenerów. Jak na razie głównym celem jest przyszykowanie się na 3000 metrów przez przeszkody na Mistrzostwa Europy U23, a co będzie po drodze to czas pokaże.

Dzięki! Życzę Ci dużo zdrowia i wytrwałości w przygotowaniach do sezonu!
REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Kilkanaście dni ? dokładnie 4 tygodnie. Minimalny sens wyjazdu w w takie wysokie góry to 3 tygodnie. Po takim okresie poprawiają się parametry krwii. Poprzedni wyjazd na 17000 m nad p. m. przesunął Kingę o 10 sek/km na biegu ciągłym. Zobaczymy jak tym razem będzie.

17000 m.n.p.m. to gdzieś w okolicy wulkanu Olympus Mons na marsie?