Strona główna Aktualności Polityka „Całe życie walczymy”. Możemy pomóc w tej nierównej walce

„Całe życie walczymy”. Możemy pomóc w tej nierównej walce

0

Niewidomy, niepełnosprawny Pan Włodek nie pamięta kiedy ostatni raz się kąpał. Uniemożliwia mu to nie tyle choroba, co sama łazienka, która dla osoby niewidzącej, bez nogi jest śmiertelnym zagrożeniem.

Żeby spotkać się z Panem Włodzimierzem jedziemy na osiedle Piaski, na ulicę Moniuszki. Mężczyzna nie wychodzi z domu. Jest przykuty do wózka inwalidzkiego.

Mieszkanie na pierwszym piętrze w bloku z lat 60. jest urządzone bardzo skromnie. Tapety z pewnością wiszą tu od kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu lat, a meble są nieco młodsze od właścicieli.

W rogu dużego pokoju czeka na nas mężczyzna. Siedzi na swoim wózku. Jest spokojny i przygotowany na spotkanie. O gościach w domu informuje Pani Katarzyna, jedyna córka 65-letniego Włodzimierza Twardowskiego.

Pan Włodek nas nie widzi. Od wielu lat jest niewidomy. To efekt zaawansowanej cukrzycy, na którą mężczyzna cierpi od 18 roku życia. Choroba odebrała mu nie tylko wzrok, ale i nogę, którą Pan Włodek stracił zaledwie trzy tygodnie temu. Wcześniej odjęto mu palce u prawej stopy.

– Na jedno oko miałem pięć operacji, na drugie jedną – zaczyna niepewnie Pan Włodzimierz. – Miałem widzieć. Tak zapewniali mnie lekarze. Później zdiagnozowali nowotwór oka, którego nigdy nie było. Jednak ostateczna diagnoza zabrzmiała jak wyrok. Martwe oko, czyli utrata wzroku. Nie rozumiem tego, bo to oko cały czas mnie boli, łzawi. Ale skoro lekarze powiedzieli, że nic się nie da zrobić…

Od momentu, gdy Pan Włodzimierz przestał zupełnie widzieć, opiekę nad nim przejęła żona. To właśnie Pani Teresa, z którą znają się od dzieciństwa, a wychowywali w jednej klatce schodowej, była „oczami” swojego męża. Podawała leki, dbała o codzienną toaletę, ubierała, przygotowywała posiłki.

– Odkąd moje nogi zaczęły gnić, nie mogłem podnieść się z łóżka. Ból był silniejszy ode mnie, a żona silniejsza niż moje choroby. Ale i jej brakło sił. Załamała się tym życiem ze mną, uzależniła od alkoholu. Przeze mnie jest teraz chora – obwinia się mężczyzna.

Pan Włodzimierz również chciał się poddać. Chciał odejść, skończyć ze sobą. Chciał ulżyć sobie i najbliższym. Nie chciał być już więcej od nikogo zależny. Na swoje życie targnął się w listopadzie, zanim odjęto mu nogę.

– Miałem już dosyć tego życia. Wstrzyknąłem sobie za dużo insuliny. Dużo za dużo – wyznaje mężczyzna. – Ale akurat przyszła Katarzyna. Uratowała mnie.

Pani Kasia mieszka piętro wyżej. Dokładnie nad mieszkaniem taty. Odkąd 65-latek stracił nogę, to właśnie córka się nim zajmuje. Mama Pani Katarzyny przebywa obecnie w jednym z łódzkich szpitali.

– Tata spada z wózka, obija się o ściany, traci orientację – mówi córka. – Gdy upadnie na podłogę krzyczy i woła mnie z dołu. Jeśli nie słyszę, uderza pięściami w ściany. Jest zupełnie zagubiony, zdany na mnie. Szczególnie teraz, gdy stracił nogę, gdy rana jest jeszcze świeża. Nie mogę patrzeć na to, jak tata się męczy, jak cierpi. Jak błądzi we własnym domu, jak żyje po omacku.

Córka Pana Włodzimierza również choruje na cukrzycę. Z chorobą zmaga się niemalże całe życie, bo została ona wykryta, gdy Pani Kasia miała zaledwie 5 lat. Tak jak tata poważnie choruje na nerki. Tak jak tata ma ogromne problemy ze wzrokiem. Tak jak tata jest bliska załamania.

– Najgorsze jest to, że nie mogę tacie zapewnić odpowiednich warunków higienicznych. Tata nie może swobodnie skorzystać z toalety. Musi używać kaczki oraz pampersów, co jest dla niego okropnie krępujące. To bardzo inteligentny człowiek, który mimo swojego ciężkiego stanu zdrowia zachował pełną jasność umysłu. Nie może pogodzić się z tym, że wszystkie czynności toaletowe musi przy nim wykonywać dorosła córka.

Łazienka w mieszkaniu Włodzimierza Twardowskiego liczy nie więcej niż 3 metry kwadratowe. Jej stan jest opłakany. Za ciasne wejście, przez które ledwo mieści się wózek inwalidzki, wanna, do której nie ma możliwości wsadzić, a później wyjąć schorowanego mężczyznę, no i sedes, tak wciśnięty pomiędzy umywalkę, a ścianę, że zdrowy ma problem, by z niego skorzystać. Tym bardziej niewidomy Pan Włodzimierz bez nogi, który nie jest w stanie utrzymać równowagi na stopie pozbawionej palców. W łazience Pana Włodka niemal niemożliwe jest obrócić wózek inwalidzki, a to właśnie czynności toaletowe uprzykrzają mężczyźnie życie najbardziej.

– Nie pamiętam kiedy ostatnio się kąpałem – wyznaje z trudem.

Pani Katarzyna o możliwość dofinansowania remontu łazienki dowiadywała się w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie. Tam usłyszała, że w tym roku wnioski nie są już rozpatrywane. Że może taki złożyć. Że decyzja może będzie wiosną. W kwietniu lub w maju.

– Do tej pory tata zupełnie załamie się psychicznie. Boję się o niego – mówi ze łzami w oczach córka. – On nie zniesie sytuacji, w jakiej musi funkcjonować. Gdyby chociaż widział, byłabym o niego spokojniejsza.

Łazienka Państwa Twardowskich wymaga specjalistycznej przebudowy instalacji hydraulicznej i elektrycznej oraz gruntownego remontu, włącznie z poszerzeniem wejścia, zlikwidowaniem wanny, zamontowaniem specjalnego prysznica, który nie będzie wymagał brodzika. Potrzebna jest nie tylko fachowa wiedza na temat tego, jak dostosować takie pomieszczenie do potrzeb Pana Włodzimierza, ale i specjalny sanitariat dla osoby niepełnosprawnej.

Zarówno Pana Włodka, jak i Pani Kasi nie stać na taki remont. Rodzina za pieniądze zebrane od najbliższych dopiero co kupiła łóżko rehabilitacyjne z przeciwodleżynowym materacem. Skóra 65-lata właśnie na odleżyny i odparzenia narażona jest najbardziej. Szczególnie, gdy mężczyzna nie ma możliwości korzystania z bieżącej wody.

– Cale życie walczymy – wyznaje Pani Kasia. – Mam nadzieję, że dla taty pojawi się choć cień nadziei na lepsze życie.

Nasza rozmowa przebiega spokojnie. Pan Włodzimierz o swoich problemach opowiada otwarcie, lecz z zakłopotaniem. Jak mówi, nigdy nie prosił obcych o pomoc. Wie, że nasza wizyta w jego domu to wynik prośby przyjaciółki Pani Katarzyny. Na rozmowę z dziennikarzami i na opowiedzenie o swoim życiu zgadza się, bo jak sam przyznaje, nie ma już nic do stracenia.

Włodzimierz Twardowski przez 17 lat pracował w pabianickim Madro jako ślusarz maszynowy. Przez swoją niepełnosprawność, od końca lat 80. jest niezdolny do pracy. Wraz z żoną utrzymują się z renty Pana Włodka (1000 zł) oraz emerytury małżonki (1200 zł). Miesięczne dochody rodziny pozwalają na pokrycie wszelkich opłat, bieżących potrzeb oraz kosztu leków. Na upragniony remont nie zostaje już nic.

Jeśli wśród czytelników portalu EPAinfo są osoby, które mogą i chcą nieodpłatnie pomóc w urządzeniu łazienki dla Pana Włodzimierza, prosimy o kontakt pod nr telefonu: 533 532 288. Rodzina szczególnie prosi o wsparcie w zaprojektowaniu łazienki, wykonaniu specjalistycznych prac budowlanych oraz kupnie niezbędnego sprzętu dla osoby niepełnosprawnej. Na wszelkie pytania czytelników chętnych pomóc, rodzina odpowie także mailowo: katarzynatwa@onet.pl

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments