W środę po godzinie 21.00 jeden z mieszkańców ulicy Dobrej spostrzegł płomienie na podwórku u sąsiadki. Myślał, że pali się drewniana komórka.
Na miejsce wysłano 3 zastępy straży pożarnej. Okazało się, że płonie skrzynka gazowa, gdzie doszło do rozszczelnienia instalacji przy zaworze. Ratownicy próbowali znaleźć główny zawór, ale bezskutecznie. Do pomocy rzucili się sąsiedzi z łopatami, którzy rozkopali trawnik w poszukiwaniu instalacji gazowej.
Wezwano pogotowie gazowe. Pierwsza ekipa niewiele wskórała. Wezwano kolejnych specjalistów.
– W tym czasie monitorowaliśmy płonący gaz i schładzaliśmy ścianę budynku – informuje Szymon Giza, rzecznik prasowy pabianickich strażaków.
Po blisko dwóch godzinach udało się zakręcić dopływ gazu do budynku. Straty oszacowano na 2800 złotych (skrzynka gazowa, zniszczona elewacja i pojemniki na śmieci). W akcji brało udział 12 strażaków.
Ekipy „specjalistów gazoników” przyjechały w sumie 3 (6 ludzi) i po 2h palenia się gazu na budynku ledwo zdołali opanować sytuację. MASAKRA !
Może w końcu gazownia weźmie się za robotę i będą robić przeglądy instalacji tak jak to robi zakład energetyczny