Fioletowi przegrali dwa poprzednie mecze ligowe, ale ostatnio udało im się wyeliminować w pucharze GLKS Dłutów. Miało to być światełko w tunelu przed kolejnym pojedynkiem, ale Stal Głowno pokazała, że źródłem tego światła był nadjeżdżający z naprzeciwka rozpędzony pociąg. 

PTC Pabianice – Stal Głowno 0:7 (0:1)

Jasne było, że mecz ze Stalą będzie arcytrudny. Goście w dwóch pierwszych kolejkach okręgówki zanotowali bowiem bilans 14 strzelonych goli, nie tracąc przy tym ani jednego. Ich dominacja była widoczna od samego początku i pierwszy raz gorąco pod bramką Kowalskiego zrobiło się w 8. minucie, gdy po rzucie rożnym doszło do zamieszania w polu karnym. Najlepiej odnalazł się w tej sytuacji obrońca PTC, który zdołał wybić piłkę sprzed linii bramkowej.

Pierwszy raz na bramkę przyjezdnych uderzał za to Patryk Wujak. Niestety, jego strzał z rzutu wolnego okazał się bardzo niecelny. Rywale napierali za to cały czas i w 16. minucie przed stratą gola uratował pabianiczan Kowalski, przenosząc piłkę nad poprzeczką po strzale jednego z graczy Stali. Gra była pod pełną kontrolą piłkarzy z Głowna, ale w 26. minucie szansę na sprawienie niespodzianki miał Patryk Stachowski. Gospodarzom udało się bowiem wyprowadzić kontratak, po którym Patryk znalazł się w dogodnej sytuacji. Nie zdecydował się jednak na strzał z pierwszej piłki i po chwili futbolówkę odebrał mu obrońca.

W końcu przeciwnicy dopięli swego i w 40. minucie wyszli na prowadzenie 0:1. Fatalnie w tej sytuacji zachował się Stuchała, który nie kontrolował pozycji przeciwnika. Gracz Stali wykorzystał ten fakt, wybiegając zza pleców naszego obrońcy i pędząc na bramkę Kowalskiego. Po chwili posłał strzał po ziemi i piłka znalazła się w siatce. Do przerwy rezultat nie uległ zmianie i choć był on niekorzystny dla fioletowych, to gra zespołu z Głowna także nie była najlepsza i przed drugą odsłoną meczu można było mieć nadzieję na walkę ze strony gospodarzy.

Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się diametralnie. Rywale atakowali, a PTC szukało swoich szans na wyprowadzanie kontrataków. Wszystko posypało się jednak w 65. minucie spotkania. Wtedy to, na prawej stronie boiska dał się ograć Bączał, po czym gracz Stali posłał piłkę wzdłuż bramki i tam dopadł do niej jego kolega. Uderzył on bez zastanowienia po krótkim rogu, podwyższając wynik na 0:2. Powiedzieć, że ta bramka podcięła pabianiczanom skrzydła, to jak nie powiedzieć nic. W 68. minucie na tablicy było już bowiem 0:4. Najpierw padła bramka po prostopadłym podaniu za linię obrony, a po chwili kolejna związana z błędnym wyprowadzeniem piłki przez Kowalskiego oraz fatalnym zachowaniem bloku defensywy fioletowych.

W tym momencie marzenia o korzystnym wyniku prysnęły jak mydlana bańka. W grze gości pojawił się luz, co zaowocowało kolejnymi trafieniami w 76., 80. oraz 88. minucie spotkania. Wymiar kary to 0:7, a gdyby nie kilka interwencji bramkarza pabianiczan, mogło być jeszcze gorzej.

O tym spotkaniu gracze Michała Buchowicza powinni jak najszybciej zapomnieć. Kolejny mecz ligowy zagrają oni 7 września o godzinie 16:00. Rywalem tego wyjazdowego starcia będzie Zawisza Rzgów, który jak dotąd ma na koncie dwa zwycięstwa.

PTC: Kowalski, Siejka, Bączał, Sikorski, Stuchała, Bednarski, Kwiatkowski, Jankiewicz, Krac (76. Lubowski), Stachowiak, Wujak.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments