Chcąc nie chcąc, przez pandemię wszyscy musieliśmy przywyknąć do zakładania maseczek. Jednak w dalszym ciągu trwa spór o to, czy każda maseczka jest równie skuteczna. Sprawdźmy, jakie rozwiązania są najlepsze.
Zacznijmy od tego, co mówią przepisy. Przed 27 lutym, zamiast maseczki można było nosić przyłbice. Dozwolone było także zasłanianie ust i nosa chustą bądź szalikiem. Od chwili nowelizacji przepisów maseczki są obowiązkowe. Nie ma przy tym jasnego stanowiska, które maseczki należy nosić. Dopuszczalne są wszystkie ich rodzaje.
Maseczki jednorazowe
Wiele osób decyduje się na stosowanie maseczek chirurgicznych. W zależności od skuteczności filtracji, maseczki jednorazowe dzieli się na trzy typy – I, II, III. Są barierą między zanieczyszczeniami a błonami śluzowymi. Nie filtrują powietrza i nie chronią przed małymi cząsteczkami jak wirusy. Radzą sobie natomiast dobrze z aerozolami, w jakich bakterie i wirusy mogą być obecne. Maseczki tego typu szybko stają się wilgotne, więc nie da się w nich chodzić bardzo długo.
Maseczki półfiltrujące
Maseczki półfiltrujące są nie tylko z tkaniny, ale również ze specjalnego oczyszczającego filtra. Dzięki temu lepiej zatrzymują zawieszone w powietrzu i aerozolach pyły. Produkty z tej kategorii mogą być jednorazowe i wielorazowe. Część maseczek wielorazowych to coraz popularniejsze w Polsce maski antysmogowe. Maseczki jednorazowe mają oznaczenie NR, wielorazowe mają symbol R. Pierwsze należy wymienić po kilku godzinach. Natomiast w przypadku wielorazowych co 28 dni wymienia się filtr. Podobnie jak w przypadku maseczek jednorazowych, wymienia się kilka klas skuteczności: FFP1, FFP2 i FFP3. Ostatnie wykazują skuteczność na najwyższym poziomie i to je traktuje się jako antysmogowe.
Maseczki bawełniane
Jednak najczęściej sięga się po maseczki wielokrotnego użytku z bawełny. Można je kupić w wielu sklepach, ale część osób decyduje się na to, by uszyć je samodzielnie. Różne maseczki można znaleźć na stronie https://zdrovi.pl/k/maseczki-ochronne-wielorazowe/. Najbezpieczniejsze będą te, które składają się z trzech warstw. Oczywiście nikt nie zabroni nam chodzić w cienkiej maseczce składającej się z jednej lub dwóch warstw. Nikt tego też nie zweryfikuje. Musimy jednak mieć świadomość, po co ją zakładamy. Taka maska z pewnością będzie stanowić mniejszą barierę niż ta składająca się z kilku warstw.
Idealna maseczka bawełniana ma zewnętrzną warstwę z ograniczającej przenikanie wilgoci tkaniny hydrofobowej. Może to być na przykład sam poliester albo z dodatkiem bawełny. Środkową warstwę tworzy materiałowa wkładka. Będzie ona pełniła rolę filtra. Bardzo dobrze sprawdzają się polipropylen. I na koniec jest warstwa wewnętrzna znajdująca się bezpośrednio przy naszej twarzy. Powinna być z bawełny lub innego materiału, który pochłania wilgoć.
Zaletą takiej maseczki jest to, że będziemy z niej korzystać bardzo długo. Wystarczy ją włożyć do pralki i wyprać. Zaleca się, by po każdorazowym używaniu maseczki bawełnianej prać ją w ciepłej, a najlepiej gorącej wodzie o temperaturze 60 stopni, która zneutralizuje osadzone na niej zanieczyszczenia i drobnoustroje.
Czas na to, aby się zrelaksować. Czas na to, aby odpocząć od obowiązków dnia codziennego. Czas na to, aby w końcu znaleźć czas dla ukochanej osoby. Na co dzień żyjemy w tak ogromnym biegu, że nie mamy czasu dla siebie. Co jakiś czas należy pomyśleć więc o wypadzie do SPA we dwoje, dzięki czemu będzie można nacieszyć się sobą.
SPA w dobrym miejscu
W obecnych czasach nie ma problemu z tym, aby znaleźć dobry obiekt SPA, gdzie oferowane są pakiety weekendowe. Wybór jest ogromny, więc każdy na pewno znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Skoro ma być to wypad weekendowy, to nie warto tracić zbyt długiego czasu na dojazd. Najlepiej, jeżeli znajdziemy taki ośrodek, który dostępny jest maksymalnie do 2 godzin od domu. Chociaż z drugiej strony – zbyt blisko domu też nie jest zalecane.
Skoro już mamy wyjechać, to lepiej zmienić porządnie klimat. Może komuś spodoba się oferta, jaką można znaleźć na Mazurach, np. w Giżycku? Jedno z najpiękniejszych miast, gdzie znaleźć można wiele atrakcji, w tym nawet 4 jeziora. Giżycko może pochwalić się łatwą dostępnością – zarówno, jeżeli chodzi o drogi samochodowe, jak również komunikację krajową.
Dobra oferta w SPA
Co powinna zawierać dobra oferta w SPA? Przede wszystkim nocleg w dobrym hotelu w wygodnym i komfortowym pokoju, najlepiej z pięknym widokiem na okolicę. Przydać się do tego może balkon. Jeżeli pogoda będzie sprzyjająca, to można będzie spędzić czas z dobrym winem na świeżym powietrzu. Romantyczny pakiet dla zakochanych powinien obejmować również śniadanie, a także kolację, czy też obiadokolację.
Posiłki są tak naprawdę uzależnione od danej placówki hotelowej. W hotelu ze SPA zakochane pary bardzo często otrzymują również butelkę szampana lub wina na powitanie, która serwowana jest do pokoju o wybranej godzinie. Jest to jeden z miłych gestów w stronę osób przybywających do danego miejsca. Tak, to prawda, że takie małe, ale miłe gesty są w stanie sprawić, że goście czują się mile widziani przez właścicieli – nawet, jeżeli nie mają oni okazji do tego, aby ich osobiście spotkać.
Pobyt w SPA
Skoro mówimy o hotelu ze SPA, to nie można zapominać o wizycie w miejscu, gdzie będzie można zrelaksować się pod okiem specjalistów. Pakiety na romantyczny weekend na Mazurach dla zakochanych obejmują jeden zabieg lub kilka w strefie SPA. Wśród takich zabiegów znaleźć można masaż relaksacyjny dla dwojga lub też inny rodzaj masażu. Człowiek po takiej godzinie czuje się o wiele lepiej, a to tylko niewielka część z tego, co też można znaleźć w strefie SPA. Oferta zabiegów jest różnorodna i zawsze warto upewnić się, co taki pakiet obejmuje.
W SPA na pewno znaleźć można basen także, z którego warto skorzystać, jak również jacuzzi. Przyjemny masaż bąbelkami pozwoli, chociaż na chwilę zapomnieć o troskach dnia codziennego. Będąc w SPA, należy również pomyśleć o wizycie w łaźni, dzięki czemu będzie można doprowadzić do oczyszczenia skóry z toksyn. Jeden z najlepszych i polecanych zabiegów, który ma dobroczynny wpływ na ludzki organizm. Czas więc na to, aby zorganizować wspólny wyjazd do SPA.
Dokładnie 79. lat temu na ulicach naszego miasta rozegrały się najdramatyczniejsze sceny w historii Pabianic. 16 maja 1942 roku żołnierze niemieccy rozpoczęli likwidację tutejszego getta żydowskiego.
W rocznicę tych dramatycznych wydarzeń przedstawiciele władz miasta, powiatu i rady miejskiej złożyli kwiaty przed budynkiem na ul. Bóźnicznej, gdzie mieściła się synagoga.
O dramacie jaki przeżyli pabianiccy Żydzi można przeczytać w relacjach świadków:
„W sobotę wieczorem 16 maja 1942 r. któraś z naszych sąsiadek zaalarmowała cały nasz dom. Wyszliśmy wszyscy na podwórko. Deszcz tego wieczoru padał ulewnie. Zapalające się reflektory stwarzały na naszym podwórku taką jasność, że widzieliśmy się wszyscy – jednakowo przerażeni. Wiedzieliśmy, że na boisku Krusche i Ender są Żydzi z getta. Po zgaszeniu światła z tysięcy istot ludzkich wydobył się krzyk, który szarpał serce. I tak jakby dla strasznej bestialskiej zabawy – rytmicznie powtarzało się bez przerwy to samo: światło przemijające i krzyk rozdzierający. Na drugi dzień byłam w kościele na starym mieście. Wywożono na wozach starych Żydów, którzy robili wrażenie półżywych, nie reagowali na otoczenie. Wozy posuwały się w stronę stacji..”
Obszerny tekst o likwidacji pabianickiego getta można przeczytać w publikowanych na naszym portalu Kronikach Pabianic.
W nadchodzącym tygodniu PGE Dystrybucja zaplanowała przeglądy eksploatacyjne stacji oraz wymianę linii kablowej. Sprawdź, gdzie spodziewać się przerw w dostawie prądu.
2021-05-18 08:00
2021-05-18 15:00
7
Pabianice
ul. Wiśniowa numer 11
ul. Cyprysowa od numeru 12 do numeeru 26
ul. Topolowa od ul. Akacjowej do ul. Żytowickiej
ul. Żytowicka cała
ul. Łączna cała
ul. Czereśniowa cała
ul. Karniszewicka od numeru 90 do numeru 115, oraz od numeru 140 do numeru 164 i od numeru 127 do numeru 145
ul. Malinowa cała
ul. Klonowa cała
ul. Brzozowa cała
ul. Rolnicza cała
ul. Glebowa cała
ul. Łaska od numeru 43 do numeru 55
ul. Torowa cała, w tym Piekarnia i GS, Urząd Gminy
2021-05-19 08:00
2021-05-19 15:00
7
Pabianice
ul. gen. Stefana „Grota” Roweckiego numer 19 blok 9 w tym pompownia, numer 21 Pawilony
ul. Bugaj numer 72 blok 9, numer 74 blok 10
Stacja 30412
Przegląd eksploatacyjny stacji
2021-05-20 08:00
2021-05-20 15:00
7
Pabianice
ul. gen. Stefana „Grota” Roweckiego numery 9 blok 1 i 11 blok2 w tym hudrofornia
Ten pomysł, tym razem zaproponowany przez radnego Antoniego Hodaka, kolejny raz pojawił się na prezydenckim biurku. Niestety i tym razem spotkał się z odmową.
Hodak wrócił do tematu po dwóch latach, przy okazji zmiany rozporządzenia dotyczącego wysokości nakładanych grzywien za przewinienia m.in. wyprowadzanie psa bez odpowiedniego dozoru. Według nowych przepisów, opiekunowi przy okazji niezachowania zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia – grozi mandat w wysokości 250 zł. Podwójna kara, czyli 500 zł grzywny grozi za niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka.
– Wsłuchując się w propozycje i spostrzeżenia mieszkańców Pabianic, uprzejmie proszę Pana Prezydenta o podjęcie działań zmierzających ku stworzeniu, wzorem wielu innych miast, wybiegów dla psów na osiedlach – apelował radny.
Hodak zaproponował nawet lokalizacje. Na Bugaju miałby to być Lewityn, a na Piaskach Strzelnica.
Prezydent kolejny raz odpowiedział, że nie jest to priorytetowa inwestycja.
– Temat budowy wybiegu dla psów był omawiany kilkukrotnie, a koszt realizacji takiego przedsięwzięcia uzależniony jest od wielkości wybiegu oraz rodzaju i ilości zamontowanych na nim urządzeń. Należy pamiętać, że wybieg to nie tylko kawałek wydzielonego terenu dla psów. Najważniejsze w planowaniu wybiegu dla psów jest to, że ma on być bezpieczny i komfortowy dla korzystających z niego zwierząt. Prawidłowy wybieg powinien być duży, z wydzielonymi strefami odpowiednio do wielkości psów w celu zapewnienia im miejsca do wybiegania. Mając na uwadze realizowane obecnie przez miasto duże inwestycje nie jest możliwe podjęcie się kolejnego przedsięwzięcia.
Dwa lata temu rzecznika prasowy prezydenta informowała, że koszt budowy takiego obiektu, z podziałem na strefy dla małych i dużych psów, dla terenu o powierzchni okokoło 800 m² to około 300 000 złotych.
Dwa gabinety, dwie osobowości, dwie terapeutki i ich Wspólne Pole Uwagi. W naszym mieście właśnie rozkwita miejsce, w którym pomoc terapeutyczną i psychologiczną znajdą nie tylko dzieci, ale także ich opiekunowie.
Tworzą je doświadczone i uzbrojone w nowoczesną wiedzę zarówno terapeutyczną, jak i psychologiczną pabianiczanki. Kobiety o uczuciowych serduchach i ogromnych pokładach empatii, którą obdarowują każdego ze swoich podopiecznych. Ola i Paulina, czyli ich Wspólne Pole Uwagi.
Paulina Włodarczyk – terapeutka, pedagog z wieloletnim doświadczeniem, mama dwójki chłopców.
Doskonale rozumie potrzeby dzieci ze spektrum autyzmu. Dzięki wrodzonej wrażliwości i empatii, świetnie komunikuje się z dziećmi z różnymi wyzwaniami rozwojowymi. Jak przyznaje, każdy ma coś z autystyka i każdemu z nas, a w szczególności dzieciom, należy się porządna porcja uwagi i zrozumienia.
„Z dziećmi nie pracuję przy stoliczku z kartami pracy. To stare metody, które nie sprawdzają się w praktyce. Stawiam na budowanie relacji i bycie elastycznym w stosunku do dziecka. To ja muszę dostosować się do niego, a nie ono do mnie”.
Zajęcia edukacyjne, trening umiejętności społecznych, terapia ręki, terapia autyzmu – to tylko niektóre z możliwości, jakie swoim małym podopiecznym daje Paulina Włodarczyk. Razem z dziećmi, które odwiedzają jej gabinet, ćwiczy i trenuje wszystko to, co w dziecięcym świecie sprawia młodemu człowiekowi trudność.
– Jestem tu dla dzieci ze spektrum autyzmu; dla dzieci z różnymi trudnościami w nauce; z różnymi wyzwaniami rozwojowymi, dla których codzienne i pozornie proste czynności i zachowania społeczne są zbyt dużym wyzwaniem. Od tego mają mnie i przestrzeń w moim gabinecie, która powstała z myślą właśnie o nich. Rysujemy, bawimy się, główkujemy nad układankami, śpiewamy, wycinamy, kleimy, uczymy się i utrwalamy poprzez zabawę i fajną relację, która bazuje przede wszystkim na zainteresowaniach dziecka. Jeśli maluch woli skakać, skaczemy razem. Jeśli drażni go muzyka, nie włączam jej. Zdarza się, że wielogodzinne przygotowania do zajęć według mnie „atrakcyjnych” muszę w przeciągu 5 minut zamienić na zupełnie inne, bo dziecko nie jest nimi zainteresowane. Gdy dziecko czuje, że ma choć trochę kontroli i może o czymś decydować, współpraca jest wtedy dużo prostsza. Terapie, dzięki którym pomagam dzieciom są nastawione na indywidualne podejście. Nie idę jedną, wygodną dla mnie ścieżką. To dziecko wybiera drogę, którą podążamy, a ja jedynie towarzyszę mu w tej podróży.
Dlatego gabinet Pauliny stworzony został tak, by dzieci czuły się w nim bezpiecznie. Miękka wykładzina, delikatne kolory ścian i zabawki. Dużo zabawek. To przede wszystkim drewniane klocki i układanki, kredki, gry manualne i ogromna piłka, na której można pofiglować pod czujnym okiem terapeutki.
Piłka w moim gabinecie odgrywa szczególną rolę. Dzieciakom służy do zabawy, dla mnie jest fantastycznym narzędziem do treningu dużej motoryki. To właśnie od niego zaczynam terapię m.in. rączki. Zanim przejdziemy z moim małym towarzyszem do konkretu, turlamy się na piłce, rozluźniając nie tylko spięte ciało, ale i umysł.
Jakie cechy powinien mieć według Pauliny Włodarczyk godny zaufania terapeuta? To przede wszystkim empatia oraz umiejętność całościowego podejścia do dziecka i jego predyspozycji. Właśnie dzięki tym wartościom terapeutka tak bardzo ceni kontakt z dziećmi z wyzwaniami.
– Praca na etacie dała mi sporo do myślenia. Przez wiele lat prowadzę w przedszkolu terapię dla dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Chcąc się rozwijać, dać dzieciom jeszcze więcej od siebie, niż mogę dać pracując na etacie postanowiłam otworzyć własny gabinet terapii. Miejsce, w którym będę mogła skupić się tylko na jednym dziecku i jego potrzebach. Miejsce, w którym oboje będziemy czuć się bezpiecznie. Gabinet, w którym będzie czas usiąść z rodzicem, wysłuchać go, wesprzeć i wreszcie omówić postępy w naszej wspólnej pracy. Każda zaplanowana terapia jest poprzedzona szczegółowym wywiadem z rodzicami.
Aleksandra Miegoń, psycholożka. Specjalistka psychologii klinicznej dzieci i młodzieży oraz ich rodzin. Mama trójki.
Pomaga rodzicom w zrozumieniu własnych dzieci, ale i siebie samych. Dba o kondycję psychiczną rodziców, którzy z różnych względów nie radzą sobie w tej roli. W swoim gabinecie pracuje nie tylko z dzieckiem, ale przede wszystkim z całą rodziną, bo jak twierdzi:
„Tu się nie da wstawić dziecka do naprawy i zamknąć za sobą drzwi. Tu świadomie pracujemy nad relacjami, jakie panują w domu, a których efektem jest zachowanie Twojego dziecka. Zaczynamy od rodziców”.
W taki sposób pracuje Ola. Chcąc pomóc dzieciom, pomaga najpierw dorosłym opiekunom. Jak przyznaje, rodzicielstwo to najcięższa praca, z której nie można zrezygnować. Jednak podkreśla, że rodzice nie mogą przede wszystkim rezygnować z samych siebie.
– Jeśli rodzic ma zaspokojone własne potrzeby emocjonalne, nie jest sfrustrowany i przemęczony, dopiero wtedy będzie oparciem i silnym fundamentem dla swojego dziecka. Inaczej się nie da. Dzieciaki chłoną wszystkie nasze emocje. Wzorce zachować, jakie widzą u nas, przejmują w sposób bezkrytyczny, uznając je za jedyne właściwe. I choć nie zawsze dostają po nas „w spadku” to, co najlepsze, są wstanie wybaczyć nam niemalże wszystko. Tak działa właśnie dziecięca miłość. Zadbajmy zatem o to, by to, co wyniosą z rodzinnego domu, pozwoliło im w dorosłym życiu zbudować piękne i zdrowe relacje z innymi ludźmi.
Aleksandra pracuje nie tylko z maluchami, ale także z nastolatkami. Pomaga m.in. w zrozumieniu i zaakceptowaniu własnych emocji, w przezwyciężeniu nieśmiałości, w pokonaniu trudności związanych z destrukcyjnym zachowaniem. Otacza opieką dzieci i młodzież z zaburzeniami żywienia, oraz te, które w domu doświadczają przemocy fizycznej i psychicznej. Jak zauważa, pacjentami gabinetów psychologicznych są coraz młodsi pacjenci, coraz bardziej sfrustrowanych rodziców.
– Jedną z moich pacjentek była 10-letnia dziewczynka z depresją. Tak, jak mama widziała, że z jej dzieckiem dzieje się coś niepokojącego i szukała dla niej pomocy, tak tata niestety tego nie dostrzegał. Uważał, że dziewczynce potrzebna jest po prostu silna ręka. Dorośli często nie chcą wierzyć w to, że ich dzieci mają problemy. Nie są po prostu gotowi wziąć za nie odpowiedzialność.
Gabinet Oli to przestrzeń dla całej rodziny. Najmłodsi mają czuć się tu bezpiecznie. Niemalże, jak w domu.
Pierwsze spotkanie z Olą to diagnostyka problemu. Psycholożka poznając „swoją” nową rodzinę indywidualnie dobiera do niej metodę pracy. W wielu przypadkach wystarczy kilka spotkań, by wskazówki i rady udzielone przez specjalistkę przyniosły zadowalające wszystkich efekty. Gdy problem, z którym zgłaszają się rodzice i ich dziecko jest głębszy i wymaga szczegółowej analizy, rozpoczyna się terapia.
– To proces często długi i niekiedy bolesny, szczególnie dla dorosłych, którzy patrząc na swoje zagubione dziecko, dostrzegają zagubionego siebie. Od tego jestem ja, by zarówno dzieci, jak i rodzice odnaleźli siebie i wewnętrzny spokój.
Aby lepiej pomagać rodzicom i dorosłym Aleksandra rozpoczyna kurs Terapii NARM. Jest to terapia tzw. Traumy Rozwojowej, czyli braku lub niedostatecznego zaspokojenia podstawowych potrzeb z okresu dzieciństwa. Często uwidacznia się to w związkach partnerskich i w relacjach z własnymi dziećmi. Nieświadomie oczekujemy od partnera lub dziecka zaspokajania niezrealizowanej z dzieciństwa potrzeby, co rodzi różnego rodzaju problemy i trudności. Terapia odbywa się w oparciu o wiedzę na temat zasad funkcjonowania układu nerwowego.
W najbliższych planach Aleksandry i Pauliny jest stworzenie dodatkowego gabinetu dla logopedy. Jak podkreślają, Wspólne Pole Uwagi to miejsce, w którym uczestnicy zajęć i terapii znajdą bezpieczeństwo, zrozumienie i pomoc.
Pabianickie Centrum Medyczne w partnerstwie z miastem i powiatem zrealizuje projekt budowy Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego dla dzieci i młodzieży w Pabianicach.
W ramach Centrum opieką zostaną objęte dzieci poniżej 7 roku życia oraz dzieci i młodzież objęta obowiązkiem szkolnym, jednak nie później niż do ukończenia 21 roku życia.
Istotną częścią projektu są również oddziaływania edukacyjne i profilaktyczne skierowane do pracowników z różnych sektorów, tak aby mogli oni zapobiegać wystąpieniu kryzysów psychicznych u dzieci i młodzieży oraz odpowiednio wcześnie na nie reagować.
Centrum zlokalizowane będzie w budynku po dawnej przychodni przy ul. Wileńskiej. Budynek ma zostać wyremontowany i zaadaptowany na potrzeby Centrum, gdzie dostępni będą psycholodzy, terapeuci, psychiatrzy.
PCM jako partner wiodący czeka na podpisanie umowy o dofinansowanie. Koszt projektu to około 12 mln złotych.
Radni miejscy jednogłośnie zagłosowali za przystąpieniem do programu.
Starania o dofinansowanie trwały prawie 2 lata. Choć nie udało się pozyskać funduszy na remont całej elewacji, odnowiona zostanie ściana frontowa zabytkowego budynku.
Nieruchomość przy ul. Kościuszki, gdzie znajduje się Miejski Ośrodek Kultury, ma blisko 120 lat i wymaga renowacji. 3 lata temu wyremontowana została sala widowiskowa (koszt to ponad 1 mln 750 tys. zł), teraz przyszedł czas na elewację.
Dyrektor Maria Wrzos-Meus od około 2 lat starała się o dofinansowanie mi.in. z Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Na remont wszystkich 4 ścian i dachu potrzeba około 2 mln złotych. Na tę chwilę udało się pozyskać 220 tys. złotych z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Kolejne 239 112 zł dołoży miasto.
Co zostanie dokładnie wyremontowane?
– Będzie rozebrana attyka i odtworzona zgodnie z pierwotnym wyglądem. Położony zostanie nowy tynk renowacyjny. Na pierwszym piętrze zainstalowane zostaną okna drewniane, wymienione będą też drzwi frontowe – wylicza dyrektor w Telewizji Pro-MOK.
Dodatkowo, przy bocznym wejściu, zainstalowana zostanie winda pozwalająca pokonać schody osobom niepełnosprawnym. Remont musi zakończyć się do końca roku.
W sezonie 2019/20 został królem strzelców Energa Basket Liga ze średnią 21,92 pkt. na mecz, a w sezonie 2020/21 powtórzył ten sukces w Bundeslidze ze średnią 20,5 punktów na mecz. Drugi zawodnik miał 20 pkt, a trzeci 17 pkt.
Po indywidualnym sukcesie w polskiej ekstraklasie Michał postanowił pójść o krok dalej i podpisał roczny kontrakt z drużyną Syntainics MBC, która nieprzerwanie od kilku lat gra w Bundeslidze. Jak sam mówi – klub z małego miasta, który w każdym sezonie stara się sprawić niespodziankę i pozytywnie zaskoczyć. Mitteldeutscher BC ma raczej minimalny budżet wymagany do gry w najwyższej lidze niemieckiej, a jego celem jest utrzymanie.
– Podpisując kontrakt w MBC trener Silvano Poropat widział mnie w roli zawodnika, na którym będzie spoczywać cała ofensywa drużyny. Oczywiście wszystko musiałem udowodnić na parkiecie, ale miałem poczucie odpowiedzialności za powierzone mi zadanie. Tym bardziej, że nikt nie miał pewności, czy będę w stanie grać na podobnym poziomie jak w EBL. Niemniej, na przestrzeni sezonu udowodniłem, że mogę być wyróżniającym się graczem również w lidze niemieckiej, co bardzo mnie cieszy – mówi Michał
O tym czego brakuje drużynie z Weissenfels, żeby wejść do ścisłej czołówki rozgrywek Bundesligi, porównaniu polskiej z niemiecką koszykarską ekstraklasą, zmianie klubu, kwalifikacjach do IO i planach na najbliższe dni, tygodnie rozmawiamy z 27-letnim pabianiczaninem, królem strzelców BBL w sezonie 2020/21 Michałem Michalakiem.
Czego Wam jako drużynie zabrakło, żeby wejść do ścisłej czołówki?
W tym sezonie w Bundeslidze widać było różnicę w poziomie pomiędzy drużynami, które zakwalifikowały się do play-off, a drużynami z miejsc 9-18. Drużyny z miejsca 8 i wyżej miały zdecydowanie szersze składy i grały bardziej ułożoną, zespołową koszykówkę. Niestety my jako drużyna mieliśmy w tym sezonie trochę pecha. Zespół zbudowany był na bazie węższej rotacji 7-8 zawodników, którzy mieli odgrywać większe role. Niestety liczne kontuzje na przestrzeni sezonu często powodowały, ze brakowało nam podstawowych graczy, co przy takim układzie mocno nas osłabiało. Realnie patrząc na układ tabeli i siłę przeciwników myślę, że mogliśmy myśleć o zajęciu miejsca w okolicach 9-10. Różnice pomiędzy drużynami z miejsc 9-18 były naprawdę niewielkie. Ostatecznie zajęliśmy 15 miejsce, co dało nam spokojne utrzymanie, ale jednocześnie pozostawiło pewien niedosyt.
fot. materiały klubowe
Przez wiele lat grałeś w PLK, teraz w BBL. Jakbyś porównał te ligi?
Powiedziałbym, że drużyny z Bundesligi od 8 miejsca w górę prezentowały poziom finalistów polskiej ligi, a czołowa czwórka zdecydowanie go przewyższała. Na pewno występują też różnice w poziomie sportowym zawodników i warunkach fizycznych.
Czy myślisz o zmianie klubu?
Pojawiają się pierwsze zapytania. Niemniej, w większości lig ciągle trwa sezon, a rynek transferowy rozkręca się na przełomie czerwca i lipca. Wszakże, z pewnością w przyszłym sezonie chciałbym grać w drużynie występującej w europejskich pucharach i walczącej w swojej lidze o czołowe miejsca. Zależy mi też na tym, żeby znaleźć miejsce, w którym trener będzie chciał wykorzystać w pełni moje umiejętności i zyskam na tym koszykarsko. W MBC podpisałem roczny kontrakt, także jestem teraz wolnym zawodnikiem.
Przez trenera kadry narodowej, Mike Taylora zostałeś powołany do szerokiego składu na kwalifikacje do IO, które w dniach 29.06-04.07 odbędą się w Kownie. Czy nieoficjalnie wiesz już czy na pewno pojedziesz na te spotkania?
Zostałem powołany na zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami kwalifkacyjnmi do IO. W ostatnim sezonie wystąpiłem we wszystkich meczach eliminacyjnych do Eurobasketu i bardzo liczę na to, że będę mógł też pomóc reprezentacji w turnieju kwalifikacyjnym. Z pewnością będę walczył o miejsce w składzie.
Czy po sezonie klubowym masz chwilę odpoczynku. Czy ciężko trenujesz dalej?
Obecnie mam około 3 tygodnie do startu przygotowań. Niemniej, ze względu na fakt, że w drugiej połowie kwietnia miałem COVID i musiałem poddać się kwarantannie, to najbliższy okres wykorzystam na to, żeby powrócić do formy fizycznej po przymusowej przerwie spowodowanej chorobą i zbudować optymalna formę na turniej kwalifikacyjny do Igrzysk.
Spółdzielnia Zielona Pabianice utworzona została w 2016 roku wspólnie przez Urząd Miejski w Pabianicach oraz stowarzyszenie Oratorium Przygoda Życia. Wkład miasta to 2 000 zł wpisowego oraz 200 udziałów.
– W związku w wątpliwościami co do gospodarki finansowej i materiałowej prowadzonej przez spółdzielnie w kwietniu zdecydowałem o przeprowadzeniu tam kontroli właścicielskiej. W jej toku i po radzie nadzorczej zdecydowaliśmy się na rozszerzenie tej kontroli złożonej przez specjalny zespół składający się z 3 osób – poinformował Grzegorz Mackiewicz podczas sesji rady miejskiej.
Protokół pokontrolny pozostawił wiele wątpliwości co do gospodarowania finansami oraz rzetelności wykonywania powierzonych umów, dlatego sprawa została skierowana na policję i do prokuratury.
– We wtorek podczas walnego zgromadzenia spółdzielców odwołana została dotychczasowa prezes Justyna Kirsz, a jej obowiązki przejęła Anna Kilańska oraz Barbara Wiracka, których zadaniem jest uporządkowanie spraw formalno-prawnych. Uznaliśmy, że spółdzielnia powinna dalej działać, bowiem wykonuje szereg pożytecznych prac na terenie miasta, w tym aktywizację osób – tłumaczył Grzegorz Mackiewicz.
Dodatkowo zarządzona została kontrola (będzie prowadzona przez zewnętrzną firmę) we wszystkich jednostkach miejskich współpracujących ze spółdzielnią.
Prezydent poinformował również, że Monika Szewczyk (naczelnik Wydziału Spraw Społecznych i Gospodarczych), która była przedstawicielem ratusza w spółdzielni, złożyła wypowiedzenie umowy o pracę. – W związku z tym to ja byłem przedstawicielem miasta podczas walnego zgromadzenia – podsumował prezydent.
Czym zajmowała się spółdzielnia Zielone Pabianice?
Od 8 stycznia 2018 roku realizowała usługi opiekuńcze na terenie miasta Pabianic. Są one zlecane przez MCPS w Pabianicach. Świadczyła również opiekę nad osobami starszymi w zakresie komercyjnym. Zajmuje się też pielęgnacją i utrzymywaniem czystości terenów zielonych oraz porządkowaniem chodników, placów i skwerów miejskich. Spółdzielnia oferowała usługi w zakresie koszenia trawników, przycinania krzewów i drzew, pielenia i podlewania. Administrowała także tablice informacyjne i słupy ogłoszeniowe, przyjmując zlecenia na plakatowanie.