• Strona główna Blog Strona 141

    Kontrole na przejazdach kolejowych. Wysokie mandaty za wykroczenia

    48
    We wtorek policjanci ruchu drogowego wspierani przez dzielnicowych prowadzili działania w obrębie przejazdów kolejowo – drogowych. Posypały się mandatu. Kara za przejazd na czerwonym świetle to 2000 złotych.

    Najczęstszym wykroczeniem jest wjazd na przejazd przy podniesionych zaporach pomimo migającego czerwonego światła. Policjanci w trakcie kontroli nałożyli 15 mandatów karnych na kierujących pojazdami. Było też jedno pouczenie dla kierowcy i dwa dla pieszych. Dodatkowo jeden z kierowców nie przyjął mandatu, dlatego funkcjonariusze skierowali wniosek o ukaranie do sądu.

    Zachowanie kierującego przed i na przejeździe kolejowym reguluje art. 28 ustawy Prawo o ruchu drogowym:
    1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejazdu kolejowego oraz przejeżdżając przez przejazd, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność. Przed wjechaniem na tory jest on obowiązany upewnić się, czy nie zbliża się pojazd szynowy, oraz przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności, zwłaszcza jeżeli wskutek mgły lub z innych powodów przejrzystość powietrza jest zmniejszona.
    2. Kierujący jest obowiązany prowadzić pojazd z taką prędkością, aby mógł go zatrzymać w bezpiecznym miejscu, gdy nadjeżdża pojazd szynowy lub gdy urządzenie zabezpieczające albo dawany sygnał zabrania wjazdu na przejazd.
    3. Kierującemu pojazdem zabrania się:
    1) objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeżeli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie nie zostało zakończone;
    2) wjeżdżania na przejazd, jeżeli po drugiej stronie przejazdu nie ma miejsca do kontynuowania jazdy;
    3) wyprzedzania pojazdu na przejeździe kolejowym i bezpośrednio przed nim;
    4) omijania pojazdu oczekującego na otwarcie ruchu przez przejazd, jeżeli wymagałoby to wjechania na część jezdni przeznaczoną dla przeciwnego kierunku ruchu.
    4. W razie unieruchomienia pojazdu na przejeździe kolejowym, kierujący jest obowiązany niezwłocznie usunąć go z przejazdu, a jeżeli nie jest to możliwe, ostrzec kierującego pojazdem szynowym o niebezpieczeństwie.
    5. Kierujący pojazdem lub zespołem pojazdów o długości przekraczającej 10 m, który nie może rozwinąć prędkości większej niż 6 km/h, przed wjazdem na przejazd kolejowy jest obowiązany upewnić się, czy w czasie potrzebnym na przejechanie przez ten przejazd nie nadjedzie pojazd szynowy lub uzgodnić czas tego przejazdu z dróżnikiem kolejowym.
    Przepisy ust. 1-4 stosuje się odpowiednio przy przejeżdżaniu przez tory tramwajowe; przepis ust. 3 pkt3 nie dotyczy skrzyżowania lub przejazdu tramwajowego, na którym ruch jest kierowany.

     

    Po zmianie władzy wraca temat tunelu na ul. Lutomierskiej

    44
    Poseł Krzysztof Habura i prezydent Pabianic Grzegorz Mackiewicz spotkali się wczoraj z ministrem infrastruktury Dariuszem  Klimczakiem. Tematem rozmowy była budowa tunelu na ul. Lutomierskiej. 

    Pojawił się nowy projekt – „Poprawa bezpieczeństwa na skrzyżowaniach kolejowo-drogowych, w tym ich przebudowa na skrzyżowania dwupoziomowe”, do którego wnioski składać może zarządca drogi bądź linii kolejowej.

    – Zależy nam, żeby jak najszybciej wyłonić wykonawcę przejazdu na Lutomierskiej koniecznie wraz z oświetlonym chodnikiem wzdłuż ulicy. Ażeby przyspieszyć budowę, proponujemy, żeby Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz PKP PLK zgłosiły przebudowę naszego skrzyżowania do wspomnianego konkursu dotacyjnego – mówi prezydent Pabianic Grzegorz Mackiewicz.

    Temat budowy bezkolizyjnego przejazdu ciągnie się latami. W 2022 roku pojawiła się możliwość sfinansowania tej inwestycji. Poprawkę do budżetu państwa z tym zadaniem złożył Senat. Posłowie PiS odrzucili jednak tę poprawkę.

    Zderzenie na ul. Warszawskiej. Policja szuka jednego z kierujących

    15
    Przed godziną 5.00 doszło do zderzenia Volkswagena Golfa z niezidentyfikowanym jeszcze pojazdem. 

    Do kolizji doszło na skrzyżowaniu ul. Warszawskiej i 3 Maja. Według wstępnych ustaleń policjantów wynika, że Golf wyjeżdżał z ul. 3 Maja i zderzył się innym pojazdem jadącym buspasem, ulicą Warszawską. Po zderzeniu jeden z kierujących uciekł z miejsca zdarzenia.

    Rozbity Volkswagen przez kilkadziesiąt minut blokował torowisko. Niezbędna była interwencja strażaków, którzy udrożnili przejazd. Ruch tramwajowy był w tym czasie wstrzymany.

    „Zemsty” ciąg dalszy, czyli sequel spod ręki pabianiczanina

    0
    Fot. Krzysztof Dumka
    W lutym mija 190 lat od premiery teatralnej „Zemsty” Aleksandra Fredry. Grupa młodych artystów z Pabianic postanowiła zrobić miłośnikom teatru małą niespodziankę i z tej okazji 24 lutego na deskach MOK-u, przeniesie nas znów do XVIII wieku w podróż pełną wrażeń.

    Spektakl pt. „O tym mówić nie wypada!” będzie miał swoją premierę w Miejskim Ośrodku Kultury w Pabianicach 24 lutego o godz. 18.00. Widzowie poznają dalsze losy zwaśnionego Cześnika i Rejenta. Akcja sztuki rozgrywa się podczas wesela Klary i Wacława. Kontynuacje słynnego polskiego dramatu komediowego napisał 23-letni pabianiczanin – Andrzej Borzyński, idealnie odwzorowując styl Fredry. Reżyserką przedstawienia jest Julia Hanke, prowadząca jedną z dwóch grup teatralnych „Spektrum”.

    Przygoda Andrzeja z pisaniem rozpoczęła się już w dzieciństwie, kiedy to prowadził swój dziennik zabaw. Świadome pisanie pojawiło się w liceum. Wtedy też został laureatem ogólnopolskiego konkursu „Potęga prasy”.

    Pisząc zatapiam się w innym świecie i odrywam się od rzeczywistości, która często bywa dla mnie przytłaczająca. Jedni biegają, inni oglądają telewizję, a ja po prostu piszę – dodaje pisarz.

    Fot. Krzysztof Dumka

    Kontynuację „Zemsty” napisał na konkurs literacki zorganizowany w ubiegłym roku z okazji 230. Urodzin Aleksandra Fredry. Stworzenie kolejnej historii o Cześniku i Rejencie zajęło mu jedynie 10 godzin. Pod wpływem weny twórczej pisał nieprzerwanie całą noc.

    Sam Fredro lubił wsadzać kij w mrowisko i pisał dość odważne teksty, dlatego też uznałem, że trzeba pójść za jego przykładem. Odrobina pikanterii dodana do fabuły mojej kontynuacji odzwierciedla weselny klimat – gdy człowiek troszeczkę wypije, to nie myśli o konwenansach, za to jest szczery do bólu. Uważam więc, że taka forma najlepiej nadawała się na przedstawienie tej części historii, a że jest przy tym kontrowersyjna – tym lepiej. Prawdziwa sztuka musi porusza każde tematy, nie tylko te słodkie i przyjemne – zaznacza twórca.

    Głównym celem autora scenariusza jest nauczyć bawiąc. Sztuka ma rozweselić widza i pokazać, że każdy, mimo swoich wad lub cech powszechnie nieakceptowanych, może być kimś wartościowym i trzeba dać mu szansę. Andrzej jednak nie spoczywa na laurach, pisze kolejne sztuki, które być może kiedyś zostaną wystawione na deskach miejskiego teatru.

    Od momentu skończenia „O tym mówić nie wypada!” napisałem dwa scenariusze, a kolejne są już w trakcie pisania. Nie poświęcam jednak czasu tylko na pisanie dramatów – piszę mnóstwo tekstów, głównie prozatorskich, choć zdarzają się też i wiersze. Biorę również czynny udział w konkursach literackich, a dodatkowo chciałbym w tym roku skończyć pisać książkę – opowiada Andrzej.

    Andrzeja Borzyńskiego zobaczymy 24 lutego w roli Rejenta, wykreowanego pod reżyserskim okiem Julii Hanke. Młoda pabianiczanka od lat udziela się w życiu artystycznym. Odkąd pamięta marzyła o Akademii Muzycznej, ale los miał dla niej inne plany…

    Fot. Michał Czajkowski

    Moja przygoda z aktorstwem zaczęła się tak naprawdę dopiero w 2018 roku. Zagrałam wtedy jedną z głównych ról w spektaklu „Sąsiedzi”. To był dla mnie przełomowy moment. Występowałam wcześniej na scenie, ale w roli muzyki/wokalistki, a nigdy w roli aktora – dodaje reżyserka.

    W 2022 roku Julii udało się ukończyć studia aktorskie w Krakowie w szkole SPOT oraz obronić dyplom w Państwowej Szkole Muzycznej w Zduńskiej Woli (instrument – flet poprzeczny). Jej debiutem reżyserskim był spektakl „X spojrzeń na miłość”. Od września 2023 roku jest reżyserem części grupy teatralnej „Spektrum” działającej przy Miejskim Ośrodku Kultury w Pabianicach. W swojej pracy nie zwalnia tempa. W styczniu odbyła się premiera „Kandydatek na żonę”, a na luty zaplanowana jest premiera „O tym mówić nie wypada!”.

    Premiera „Kandydatek na żonę”

    Często miewam nagłe olśnienia, które później przenoszę na scenę. Potrafię sobie wyobrazić układ aktorów i rozwój sytuacji na scenie. Kieruję się tezą „Rób tak jak cię ruch prowadzi”. Staram się, aby każdy dobrze czuł się w swojej roli. Stawiam im wyzwania – tak o swojej pracy mówi Julia.

    Jednak spektakl tworzą nie tylko scenarzysta i reżyser, a w dużej mierze sami aktorzy. Przede wszystkim od ich gry zależy odbiór sztuki. Czego wymagała od nich reżyserka i jak przygotowywali się do swoich ról w „O tym mówić nie wypada!”?

    Dla mnie gra w teatrze, to spełnianie marzeń. Kocham grać, śpiewać i spełniać się artystycznie. Rola hrabiny Milczkowej wymaga umiejętnego pokazania wielu emocji: gniewu, smutku, radości. Wcielenie się w postać przyniosło mi wiele satysfakcji, lubię takie ekspresyjne role – dodaje Halina, odtwórczyni roli Hrabiny Milczkowej.

    Dla Tomka (Cześnika) największym wyzwaniem była interpretacja tekstu. Z kolei Asia wspominała jak trudno jej wyrazić emocje wierszem.

    Klara jest szczęśliwie zakochaną panną młodą. Musiała trochę o te miłość powalczyć, by teraz cieszyć się z resztą rodziny weselem i zgodą, która po latach nastała w zamku. Niesamowite dla mnie jest to, że mogę zagrać tę rolę w sukni ślubnej mojej mamy – zaznacza Asia, odtwórczyni roli Klary.

    Na scenie będziemy mogli podziwiać grono bardzo zróżnicowanych pod względem wieku, charakteru oraz wyglądu osób, dla których teatr jest największą pasją, a każde wejście na scenę daje im ogrom radości.

    Największą siłą SPEKTRUM jest indywidualizm. Każdy tam jest gwiazdą i każdy potrzebuje czasem zabłyszczeć. Są to bardzo zdolni ludzie. Pomimo tak dużych indywidualności, wszyscy traktują się jak rodzina i to jest cudowne – dodaje reżyserka.

    Bilety na spektakl: O tym mówić nie wypada! / Pabianice / 2024-02-24, 18:00 ? WYBIERZ MIEJSCE (kupbilecik.pl)

    W piątek protesty rolników. Ma być więcej traktów

    19
    Rolnicy nie ustępują w swoich postulatach. W piątek odbędzie się kolejny ogólnopolski protest rolników. Ciągniki wyjadą równo o godzinie 10:00 na drogi. Tym razem strajk obejmie większą część powiatu.

    Pierwsza trasa przejazdu ciągników i pojazdów rolniczych odbędzie się na odcinku Dłutów – Pabianice (rondo przy ul. Jutrzkowickiej). Druga część obejmie odcinek Pabianice – Konstantynów Łódzki. Organizatorzy strajku proszą o deklaracje chętnych do uczestniczenia w strajku. Firmy zewnętrzne wspierające protest przygotowują specjalny poczęstunek dla rolników. Najlepiej żeby pojazdy były oflagowane, mile widziane są banery.

    Warto przypomnieć, że rolnicy protestują w całej Europie. Sprzeciwiają się wprowadzeniu Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Reakcją Komisji Europejskiej na strajki jest wycofanie projektu zakładającego ograniczenie stosowania pestycydów w rolnictwie w UE.

    Pożar przy ul. Reymonta. Wezwano śmigłowiec ratunkowy

    7
    Strażacy wyjechali dziś do pożaru w mieszkaniu przy ul. Reymonta. Poszkodowany został 64-letni lokator. 

    Przed godz. 11.00 do straży pożarnej wpłynęło zgłoszenie o zadymieniu w kamienicy przy ul. Reymonta 7. Jeden z lokatorów najprawdopodobniej zasnął z palącym się papierosem, od którego zajął się materac.

    Mężczyzna został poparzony. Wezwano do niego helikopter LPR, jednak ostatecznie został zabrany karetką do szpitala.

    Śmigłowiec nie lądował w Pabianicach.

     

     

    Żaluzje drewniane – inspiracje aranżacyjne

    0

    Żaluzje drewniane stanowią nie tylko funkcjonalny element wystroju wnętrz, ale także elegancką ozdobę, dodającą ciepła i naturalnego uroku do każdego pomieszczenia. Ich klasyczny design oraz trwałość sprawiają, że są popularnym wyborem w aranżacji zarówno nowoczesnych, jak i tradycyjnych przestrzeni. Dodatkowo oferują doskonałą kontrolę nad ilością światła wpadającego do pomieszczenia, umożliwiając użytkownikom dostosowanie atmosfery w zależności od indywidualnych preferencji i potrzeb. Jak dostosować je do stylu wnętrza czy pomieszczenia? Jakie są pomysły i inspiracje?

    Jak dostosować żaluzje drewniane do stylu wnętrza?

    Dostosowanie żaluzji drewnianych do stylu wnętrza jest kluczowym elementem procesu aranżacji, pozwalając na stworzenie spójnego i harmonijnego otoczenia w każdym pomieszczeniu. Wybór odpowiednich kolorów, wzorów i wykończeń może znacząco wpłynąć na ostateczny efekt, podkreślając unikalny charakter danego wnętrza. Poniżej przedstawiamy kilka wskazówek dotyczących dostosowywania żaluzji drewnianych do różnych stylów aranżacyjnych.

    Żaluzje drewniane inspiracje – dopasowane do stylu wnętrza

    Klasyczny styl – wybierz żaluzje w naturalnych odcieniach, takich jak ciepły orzech czy subtelnego białego drewna, aby podkreślić elegancję i ponadczasowy charakter klasycznego wystroju wnętrza. Zdecyduj się na żaluzje o prostych, eleganckich wzorach, które harmonijnie współgrają z meblami o tradycyjnym designie.

    Nowoczesna estetyka – optymalizuj przestrzeń, wybierając minimalistyczne żaluzje w neutralnych kolorach, takich jak biel, szarość czy antracyt. Rozważ modele o dużych, płaskich listwach, które idealnie wpisują się w estetykę nowoczesnych, surowych wnętrz.

    Eko-przyjazny wystrój – wybieraj żaluzje z certyfikowanych, zrównoważonych źródeł drewna. Stawiaj na naturalne odcienie drewna, unikając intensywnych wykończeń chemicznych.

    Artyzm boho – mieszaj różne kolory i wzory, tworząc unikalne kompozycje, które odzwierciedlają swobodę i kreatywność stylu boho. Rozważ żaluzje z ręcznie wykonanymi elementami, takimi jak rzeźbienia czy nietypowe wzory.

    Żaluzje drewniane w różnych pomieszczeniach domu

    Żaluzje drewniane w różnych pomieszczeniach domu stanowią zarówno praktyczne, jak i dekoracyjne inspiracje, dostosowując się do różnych potrzeb w zależności od funkcji danego miejsca. Żaluzje do kuchni, gdzie światło i wentylacja są kluczowe, mogą idealnie sprawdzić się jako ochrona przed słońcem. Wybierając modele o łatwej konserwacji i odporności na wilgoć, takie jak te z dodatkową warstwą zabezpieczającą, można utrzymać świeżość i naturalny urok drewna, jednocześnie chroniąc przed działaniem czynników atmosferycznych.

    Natomiast żaluzje do salonu stanowią nie tylko efektowną ozdobę, ale także pozwalają na precyzyjną kontrolę światła wpadającego do pomieszczenia. Dostępność różnych kolorów i wzorów pozwala dopasować je do wystroju, podkreślając jednocześnie charakter wnętrza. Żaluzje drewniane w salonie mogą pełnić funkcję eleganckiego filtra światła, tworząc przytulną atmosferę i zapewniając jednocześnie prywatność mieszkańcom.

    Warto wspomnieć, że ANWIS jako renomowany producent osłon okiennych, oferuje szeroki wybór różnorodnych modeli żaluzji drewnianych. Dzięki ich innowacyjnym rozwiązaniom można znaleźć idealne rozwiązanie zarówno do kuchni, jak i salonu, dostosowane do indywidualnych potrzeb oraz stylu aranżacji danego pomieszczenia. Bogata gama kolorystyczna i możliwość dostosowania wymiarów sprawiają, że żaluzje ANWIS stają się nie tylko funkcjonalnym, lecz także estetycznym elementem wyposażenia wnętrza.

     

    Tak wygląda Kino Mazur. Legenda w ruinie

    6
    O fatalnym stanie Kina Mazur informowaliśmy wielokrotnie. Jednak ostatnie zdjęcia wykonane przez pabianickiego eksploratora – Igora sprawią, że wielu mieszkańcom miasta łza zakręci się w oku. Trochę z nostalgii, ale bardziej ze smutku. 

    Niestety, od kilkunastu lat nieruchomość popada w ruinę. Właściciel zamknął legendarne kino na cztery spusty, zabił okna deskami i tyle go widzieli. W 2019 za pośrednictwem jednej z agencji nieruchomości dawny Mazur został wystawiony na sprzedaż, ale wtedy zarwany był już dach i chyba najlepsza ekipa budowlana miałaby problem, aby doprowadzić budynek do porządku. Co ciekawe, wpisany jest do Gminnej Ewidencji Zabytków. Oznacza to, że pieczę nad nim ma Wojewódzki Konserwator Zabytków. Niestety, przepisy w tej kwestii są tak fatalnie skonstruowane, że konserwator zabytków w tym przypadku nie może nakazać właścicielowi dbać o nieruchomość. Musiałaby być wpisana do Wojewódzkiego Rejestru Zabytków. Może natomiast nie wydać zgody na jego rozbiórkę czy zmiany konstrukcyjne. Dlatego wielu inwestorów nie chce kupować takich nieruchomości.

    Na zdjęciach wykonanych w ubiegłym roku przez Igora widać straszny stan tego zabytku. Niestety, budynek nadaje się jedynie do zrównania z ziemią.

    Fekalia z hotelu płynęły do rowu

    19
    Ten nielegalny proceder odkryli strażnicy miejscy. Pomysłodawca został ukarny mandatem. Niestety, tylko w kwocie 500 złotych.

    Interwencja została przeprowadzona w piątek na polach przy ulicy Jutrzkowickiej. Z budynku hotelu doprowadzone na pola zostały plastikowe rury, którymi płynęły nieczystości.

    Strażnicy ukarali osobę odpowiedzialną za wybudowanie tej nielegalnej kanalizacji mandatem w kwocie 500 złotych. To najwyższa kara przewidziana w kodeksie wykroczeń.

     

    Powiat pabianicki tramwajami stoi [HISTORIA]

    6
    Niemiecki wagon w Lutomiersku w 2004 roku.
    Nie każde niewielkie miasto, a już tym bardziej wieś, może pochwalić się własną linią tramwajową. Ewenementem w skali kraju jest aglomeracja łódzka, a zwłaszcza powiat pabianicki.

    Historia pociągów wąskotorowych rozstawu 1000 milimetrów na terenie do Pabianic rozpoczęła się w 17 stycznia 1901 roku, kiedy pod granicę miasta przyjechał pierwszy skład. Warto zaznaczyć, że formalnie była to elektryczna kolej wąskotorowa, funkcjonująca na statusie kolei. Budowa linii rozpoczęła się pod koniec 1899 roku, przy czym warto wspomnieć, że tramwaje w Łodzi ruszyły dopiero rok wcześniej! Pabianicka potęga przemysłowa, wyprzedzona już przez Łódź, musiała być dostrzeżona przez założycieli linii. Kolej elektryczna była na owe czasy bardzo nowoczesna, a pozwalała przy tym ułatwić transport z Łodzią, stanowiąc konkurencję dla dorożek poruszających się po błotnistych drogach.


    Pierwsze pociągi kończyły bieg przy dzisiejszym kościele pod wezwaniem św. Floriana. To była ówczesna granica Pabianic, za którą niechętnie chciano wpuścić nowy środek transportu z przyczyn ekonomicznych (władze miejskie żądały wyższej opłaty za kursowanie kolei) oraz mieszkańców, którzy żywili liczne obawy przed nowymi żelaznymi pojazdami. Już kilka lat później kolej przekonała do siebie pabianiczan i torowisko pociągnięto na wysokość dworu kapituły krakowskiej.
    W 1924 roku pociągi dojeżdżały już w pobliże stacji kolejowej. W wagonach były klasy, jak na kolej przystało, pierwsza i druga, a linia nazywała się, zgodnie z relacją, „Łódź-Pabianice”.
    W międzyczasie, 17 grudnia 1910 roku elektryczne pociągi wyruszyły do Konstantynowa Łódzkiego, kończąc bieg przy dzisiejszym placu Kościuszki, a zatem w centrum miasteczka.
    Słupy trakcyjne były drewniane a na końcu trasy zwieńczonej mijanką, postawiono poczekalnię dla podróżnych. Dalszym rozwojem linii była budowa w 1929 roku trasy aż do Kazimierza, w rejon rzeki Ner, którą to pociągi przekroczyły w 1931 roku po wybudowaniu przeprawy nad nią.
    Trasa kończyła się mijanką przy ulicy Kościuszki w Lutomiersku, który sławił się w tamtym czasie istniejącym do dzisiaj klasztorem. W 1945 roku powstała pętla tramwajowa, która kluczyła uliczkami Lutomierska.
    W okresie międzywojennym tramwaje do Pabianic z rejonu łódzkiego placu Niepodległości jeździły co 25 minut, pomiędzy godzinami 06:05 a 20:40, zatrzymując się na mijankach Kolej Obwodowa, Marysin, Dąbrowa Łódzka, Kapliczna, Pabianice Magistrat i Pabianice Ł.W.E.K.D.
    Pociągi do Konstantynowa kursowały co 40 minut od godziny 06:20 do 21:00, stając na mijankach Łódź Plac Wolności, Zdrowie, Remiza Brus i Konstantynów plac Kościelny. Wozy do Lutomierska stawały dodatkowo w Żabiczkach i Mirosławicach.
    Dalszy rozwój już tramwajów podmiejskich (po zmianie statusu z kolei) miał miejsce w Pabianicach, 20 maja 1969 roku. Przedłużono wówczas linię z rejonu dworca kolejowego do obecnej krańcówki przy parku Wolności i zbudowano pętlę przy Dużym Skręcie. W grudniu 1971 roku powstał trójkąt manewrowy w Konstantynowie i na tym rozpoczęła się wieloletnia wegetacja tramwajów podmiejskich w rejonie Pabianic.

    „Winogronem” z Dąbrowy i śmiałe plany przyszłościowe

    Przez szereg lat linie podmiejskie obsługiwane były wagonami Konstal 5N z doczepami typu tożsamego 5ND, kursując w składach po dwa i trzy wagony. Tramwaj stanowił jedyny środek komunikacji miejskiej aż do 1972 roku, kiedy uruchomiono pierwszą linię autobusów miejskich – „jedynkę”. Popularne „41″ i „41BIS” oferowały w najlepszych czasach niezwykłą częstotliwość kursów około ośmiu minut w godzinach szczytu. Tramwaje wyposażone były pierwotnie w dwie kabiny sterownicze i ręcznie otwierane drzwi, których opór dawał się we znaki co młodszym, słabszym pasażerom i kobietom. Przepełnione w godzinach szczytu pojazdy były źródłem jazdy na tak zwanym „winogronie” – pasażerowie, uwieszając się przez otwarte drzwi, wisieli, wystając poza obrys tramwaju. Nie trzeba wspominać, że było to nie lada zagrożeniem i bywało, że jazda taka kończyła się wypadkiem. Podczas gdy wozy do Pabianic i Konstantynowa jeździły przepełnione, goniąc czas jeden za drugim, na trasie do Lutomierska panowała luźniejsza, bardziej sielska atmosfera. Wagon toczył się tam z niższą częstotliwością kursów przez pola i łąki.

    Niemal zabytkowy już tramwaj z 1957 roku przemierza Kazimierz w drodze do Lutomierska w 2012 roku.
    Wartość tramwaju i potężne natężenie ruchu spowodowało, że w latach osiemdziesiątych snuto odważny plan rozbudowy trasy tramwajowej w Pabianicach – linia miałaby docierać na budowane osiedle Bugaj, kierując się ulicami Nawrockiego i dzisiejszą „Waltera”-Jankego. Wybudowano nawet łuk torów przy zbiegu tych ulic.

    Można przypuszczać, że zmiana ustroju i zasad finansowania rozbudowy komunikacji tramwajowej spowodowała zaniechanie tych planów. Ten sam czynnik był powodem zamknięcia linii tramwajowej do Lutomierska na przełomie lat 80. i 90., jako iż Lutomiersk leżał wówczas w województwie… sieradzkim, które miało za nic finansowanie tramwajów z Łodzi na ogryzku linii w Lutomiersku. W owym czasie komunikację zastępczą na odcinku z Konstantynowa Łódzkiego świadczyła pabianicka zajezdnia autobusowa, przynależna wówczas jeszcze do MPK Łódź.

    Autobus czy tramwaj?

    Lata 90. przyniosły erę domniemanego początku końca tramwajów podmiejskich. 1 stycznia 1998 roku zamknięto miejską linię w Pabianicach, „41BIS”, kursującą z Dużego Skrętu do Wiejskiej. Linia ta była o tyle ciekawa, że na pętli Duży Skręt odstawiano wagony przegubowe pełniące na niej służbę. W nowych warunkach finansowania linii tramwajowej powołano spółkę Międzygminna Komunikacja Tramwajowa z siedzibą w zajezdni na łódzkim Helenówku. Nie opłacało się zjeżdżać tramwajem pomiędzy godzinami szczytów komunikacyjnych z Pabianic aż pod Zgierz, dlatego często pojazdy te odstawiano na ślepym torze przy pętli Duży Skręt. Niesłychanie długie odcinki zjazdów wagonów powodowały sytuacje, że niekiedy ostatni wagon, zjeżdżający z Pabianic, mijał się z pierwszym wagonem, jadącym do Pabianic w jakże odległej zajezdni Helenówek.
    Obsługę trasy do Konstantynowa i Lutomierska przejęła zajezdnia Brus, gdzie siedzibę miała spółka Tramwaje Podmiejskie. Sama zajezdnia to majstersztyk architektury – piękny, ceglany budynek administracyjny, mała, kameralna hala przeglądów, kuźnia, podstacja trakcyjna i kilka torów odstawczych. Nic dziwnego, że po latach nie pozwolono temu obiektowi umrzeć, lokując tam muzeum.

    Niemiecki wagon serii M8C, który przez pewien czas był powiewem nowości na „41”. Duży Skręt, 2014

    Podczas gdy tramwaj do Konstantynowa i Lutomierska jakoś funkcjonował, tramwaje do Pabianic zaczęły przeżywać czarne dni. Po mieście kursowały stare przegubowce 803N, chociaż spółka MKT dokonała innowacyjnej jak na owe lata modernizacji tychże, co zaowocowało wyjazdem na tory odmienionej, zarówno we wnętrzu, jak i na zewnątrz, kanciastej konstrukcji. Nowe wcielenie wagonów cechowało się między innymi zwiększoną ilością miejsc siedzących. Istotną uwagą jest to, że każdy „kanciak”, jak potocznie mawiało się na te pojazdy, był modernizowany siłą warsztatu zajezdni MKT, wobec czego nie było dwóch takich samych tramwajów. Zmodernizowane pojazdy wciąż jednak toczyły się po krzywych torach, a utrzymanie linii wymagało dopłat ze strony Pabianic, co niekoniecznie podobało się ówczesnej władzy.

    Tramwaje 41- Konstal 803N
    31 grudnia 2003 roku o godzinie 23:36 z pętli przy ulicy Wiejskiej odjechał ostatni przegubowiec linii „41″ z zajezdni Helenówek.

    Spółka MKT została zastąpiona przez łódzkie MPK, które podjęło ryzyko obsługi trasy na zasadach komercyjnych, ratując w ten sposób tę linię. Do Pabianic przyjechała „11″. W wagonach pojawili się konduktorzy, a z czasem zainstalowano szare biletomaty na bilon. Linia zyskała swoje własne bilety, a już w lutym tramwaje z Pabianic zajeżdżały aż do… Zgierza, tworząc zalążek tramwajów regionalnych. Ten jednak ruszył w obrębie Łodzi kilka lat później, lecz na prawdziwy tramwaj regionalny trzeba było jeszcze długo poczekać. Od października 2004 roku do grudnia 2006 powróciła linia „41BIS”, oznaczona jako „P”, dając niespodziewanie takt tramwajów w Pabianicach co 11 minut. Z biegiem lat pojawiały się coraz liczniejsze propozycje zastąpienia tramwajów do Pabianic autobusami. Oferta „41″ uległa znacznemu pogorszeniu, w efekcie pasażerów ubywało, linię obsługiwano pojedynczymi wagonami 805Na, które docierały tylko pętli przy Chocianowicach, a do tego taryfa stała się mniej korzystna. W niedzielę wagony kursowały bowiem co… godzinę. Pabianiczanie wybrali PKS-y i własne samochody.
    W pewnym momencie jednak PKS utknął w korku podczas remontu ulicy Pabianickiej, a tramwaj jechał sprawniej. Przywrócono drugi wagon, uatrakcyjniono ofertę, wydłużono trasę do pierwotnego punktu – łódzkiego placu Niepodległości. Na linię zaczęły wyjeżdżać sprowadzone z Niemiec wagony M8C, które miały tylu zwolenników co przeciwników, niemniej biły komfortem jazdy zimą rodzime Konstale. Jednocześnie linia do Konstantynowa „43BIS” i lutomierska „43″ wciąż obsługiwane były zdezelowanymi przegubowcami 803N, stanowiąc tym ewenement na skalę krajową, oraz niemieckimi wagonami serii GT6 z… 1957 i 1960 roku.

    Centrum Konstantynowa Łódzkiego z tramwajem w 2014 roku. Niebawem widok ten wróci do łask

    Wiosną 2012 roku zlikwidowano spółkę Tramwaje Podmiejskie, na linii pojawiło się łódzkie MPK, niezbyt wiele zmieniło się w kwestii taboru, gdyż do Konstantynowa w dalszym ciągu jeździły wiekowe niemieckie tramwaje, które jednak potrafiły być lepsze od rodzimych Konstali. Śmierć techniczna wszystkich linii w powiecie pabianickim przyszła bez zaskoczenia – wprawdzie linię „41″ reanimowano po zamknięciu ruchu w maju 2017 roku, wymieniając pospiesznie zużyty drut jezdny, natomiast w Konstantynowie wykonano drobne poprawki torowe, to jednak nie udało się uniknąć zamknięcia wszystkich tych tras. Ostatni tramwaj z Lutomierska i Konstantynowa Łódzkiego odjechał 2 marca 2019 roku, w grudniu pożegnaliśmy linię pabianicką, zachowaną jeszcze do marca 2020 roku w obrębie samego Ksawerowa, gdzie funkcjonowały tramwaje dwukierunkowe.

    Przez łąki, pola…

    Niewątpliwą perłą na mapie tramwajów w całej Polsce była trasa do Lutomierska. Fenomen tramwajów linii „43″ ciężko zrozumieć, wiedząc, że Lutomiersk do 2022 roku miał status wsi i nie było w nim żadnego ośrodka przemysłowego, a linia ciągnęła się wiele kilometrów przez nieużytki doliny Neru. Tramwaj pokonywał malownicze wzniesienia, z czasem mijając jakieś skupisko domostw. Ot, tramwaj na wieś. W połączeniu z wiekowym taborem, który wysyłano na trasę, a także zajezdnią muzealną przy linii konstantynowsko-lutomierskiej, nie jest dziwne, że to właśnie tam kierowano cieszącą się ogromnym powodzeniem, kursującą w okresie letnim tramwajową linię turystyczną, obsługiwaną zabytkowym taborem.

    O ile linia po wyjeździe z Łodzi wjeżdża w mocno zabudowany rewir Konstantynowa Łódzkiego, to już za trójkątem manewrowym, gdzie bieg kończyła linia „43BIS”, cofając niczym samochód, by zmienić kierunek, ruszając potem w przód, zaczynała się małomiasteczkowa, urokliwa zabudowa, po której minięciu, jadąc w stronę Żabiczek i Ignacewa, rozpoczynały się łąki i pola. We wsi Mirosławice znajdowała się mijanka, a po południowej stronie momentami na bardzo bliską odległość zbliżała się rzeka Ner. Po skręcie w kierunku Kazimierza tramwaj łukami pokonywał pewien odcinek, aby skręcić – niczym prawdziwa wąskotorówka – bezpośrednio w pola, jadąc w kierunku okazałego, łukowego, kratownicowego mostu nad Nerem.

    Senny, sielski nastrój linii lutomierskiej w Ignacewie w 2012 roku.

    Wjazd do Lutomierska zawsze wywoływał uśmiech pośród licznych turystów. Ot, garść domostw, zakręt i koniec trasy. Tylko jeden przystanek przy urokliwym ryneczku, gdzie można było zjeść wyśmienite lody. Tramwaj do Lutomierska jechał bardzo rzadko, nawet w dni powszednie, toczył się jednak po w miarę dobrym torowisku w obrębie Mirosławic.
    Próżno szukać podobnego nastroju na trasie „41″ do Pabianic, która charakteryzuje się typowo miejskim przebiegiem. Warte uwagi jest jednak to, że tramwaj przemierza całe miasto, kierując się po jego kręgosłupie, docierając do końca zabudowy miejskiej przy parku Wolności. Odnoga na osiedle Bugaj, a nawet w rejon szpitala, spowodowałaby, że miasto obsłużyłby w sporej mierze sam tramwaj. Jego zasadność jest słuszna, biorąc na uwagę liczby. Linia „41″ przewozi dziennie aż osiem tysięcy pasażerów, podnosząc przy tym prestiż miasta.

    Cuda się zdarzają

    Wiele osób zwiastowało rychły koniec tramwajów podmiejskich wybiegających z Łodzi już w latach 30. ubiegłego wieku. Lata zaniedbań i braku porozumień spowodowały zamknięcia wszystkich tras – do Zgierza i Ozorkowa w 2018 roku, do Aleksandrowa Łódzkiego w 1991, do Rzgowa w 1993 czy Tuszyna w 1978. A to właśnie w latach 20. i 30., kiedy tworzyła się silna konkurencja autobusowa, tramwaje próbowano rozbudować o kolejne nitki – do Piotrkowa Trybunalskiego, Dłutowa czy Łasku i Zduńskiej Woli. W samych tylko Pabianicach w okresie świetności przemysłu istniało kilka bocznic towarowych – m.in. na dzisiejszej ulicy Piłsudskiego czy Strażackiej. Inna bocznica prowadziła na kolejowy plac załadunkowy przy ulicy Łaskiej. Rozwój transportu samochodowego szybko wykluczył zastosowanie tramwajów w ruchu towarowym, niemniej w tym pasażerskim wciąż wiodą one prym. Chociaż wydawać się mogło, że Pabianice utracą ten rodzaj transportu bezpowrotnie – inwestycja w remont linii przyniosła pozytywny skutek, dając przy tym modernizację centrum miasta. Jednocześnie odbudowuje się linia konstantynowska, a czas pokaże, czy po jej zakończeniu tramwaj nie powróci także do Lutomierska. Jak widać, cuda się zdarzają i pomimo wielu słabszych okresów w funkcjonowaniu tego typu przewozów, po ponad stu dwudziestu latach w przypadku Pabianic, pociągi wąskotorowe nadal potrafią ubogacić miasto, wożąc każdego dnia tysiące pasażerów.