Ta porażka ma wielu ojców, czyli analiza wyborczej klęski PiS w Pabianicach

Takiego wyniku nikt się nie spodziewał. Działacze PiS (choć nie wszyscy) byli pewni swojej wygranej, ale nawet w obozie Grzegorza Mackiewicza najśmielsze oczekiwania sięgały 60-65 % dla obecnego prezydenta. Walka o mandaty w radzie miejskiej miała toczyć się do ostatniego zliczonego głosu. Tak samo w radzie powiatowej.

Tymczasem wyniki zaskoczyły. Jedni pili szampana tuż po północy, drudzy siedzieli cicho nie dowierzając spływającym z komisji obwodowej wynikom. Ale piwo nawarzone przez lokalnych działaczy PiS rozlało się po całym mieście i powiecie. Włodzimierz Stanek zdobył tylko 28,17% głosów, KWW PiS w mieście uzbierał 6 na 23 mandaty do rady, a w powiecie tylko mandat więcej. W porównaniu z wyborami w 2014 roku to klęska. I jak każdy sukces, klęska ma też swoich ojców.

O tym jak kierowany jest pabianicki PiS mogliśmy przekonać się przez ostatnie 3 lata. Formacja ta straciła zdecydowaną większość w radzie miejskiej. Po wyborach uzupełniających w czerwcu 2014 roku PiS miał 14 mandatów, a kadencję członkowie tej partii kończyli już tylko w dziewiątkę. Jak do tego doszło?

Część radnych zapewne spostrzegła, że kierownictwo PiS w Pabianicach pomyślało w pierwszej kolejności o sobie. Maciej Łuczak został wiceprezydentem, Jarosław Kosmala kierownikiem w oddziale ARiMR, a Krzysztof Ciebiada zastępcą dyrektora w ZEC.

Losy ostatniego z wymienionych działaczy też nie są obojętne na wynik wyborów. Ciebiada znalazł się na liście „misiewiczów” przygotowanej przez działaczy z Nowoczesnej. Czy ten „tytuł” należał się pabianickiemu przedsiębiorcy? Właściciel firmy przynoszącej ćwierć miliona złotych straty, z wykształceniem technicznym, bez matury, zostaje nagle koordynatorem ds. sprzedaży prądu w państwowej spółce z zarobkami na poziomie 170 tys. złotych brutto rocznie. Taki scenariusz może budzić pewne zastrzeżenia.
Ciebiada za artykuły o jego szybkiej karierze obraził się na największe pabianickie redakcje. Kierownictwo PiS nieprzychylnie patrzyło na umieszczanie reklam wyborczych swoich działaczy w tych właśnie mediach.

Właśnie opublikowane zostały wyniki do sejmiku wojewódzkiego. Ciebiada miał pierwsze miejsce na liście w naszym okręgu. Zdobył 24 973 głosów i wszedł do sejmiku. W Pabianicach, jako jedyny kandydat PiS z tego miasta, dostał 4 389, czyli poprało go 15,5% głosujących. Niewiele ponad połowa głosów na Stanka. Czy to dużo? Lepszy wynik w naszym mieście zaliczył pochodzący z Konstantynowa Łódzkiego Witold Stępień – 4523 głosy. Trzeba zwrócić uwagę, że Ciebiada miał najsłabszy wynik procentowy wśród „jedynek” PiS w naszym województwie.

Gwoździem do przysłowiowej trumny był internetowy „dialog” wychodzący spod palców niektórych radnych, kandydatów i ich zagorzałych zwolenników. Tutaj prym wiódł (i nadal wiedzie) radny Piotr Różycki, który w komentarzu na Facebook’u do urzędnika miejskiego potrafił zwrócić się w taki sposób:

Pan przyjmie jedną zasadniczą prawdę do tego jak sądzę nie do końca wypełnionego dzbana „ci głupi” jak Pan nazywa mieszkańców płacą za to swoją ciężką pracą po to, żeby taka urzędnicza miernota jak Pan, miała pod nosem pełną michę. Odstajesz urzędasie grubo poniżej jakiejkolwiek średniej od swoich ciężko pracujących współpracowników.

Taka komunikacja ze strony radnego Różyckiego była na prządku dziennym w stosunku do politycznych adwersarzy, urzędników, mieszkańców o innych poglądach i dziennikarzy. Jak już po wyborach na swoim facebookowym profilu wyjaśnił pan radny, poziom jego dyskusji dostosowany był do poziomu jego rozmówców. Czy nie lepiej dla wizerunku pabianickiego PiS byłoby jednak, gdyby Piotr Różycki wzorował się na poziomie i kulturze swojego partyjnego kolegi Antoniego Hodaka? Przypomnijmy, że radny Hodak, zdobył mandat z drugiego miejsca z większą ilością głosów (726) niż Rafał Madaj, czyli „jedynka” na liście. 

Mało brakowało, a Różycki byłby (jak to pisał cały czas o Grzegorzu Mackiewiczu) „kończącym kadencję” radnym, bo zdobył zaledwie 315 głosów (4,31% poparcia w swoim okręgu). Dla przykładu startująca z tego samego miejsca konkurencyjnej listy – Aleksandra Stasiak, zdobyła 1190 głosów (16,27%). Radnemu wtórowali koledzy kandydaci na radnych i poplecznicy w tym były radny PiS komentujący z konta… żony.

W takim też tonie poprowadzona była cała kampania wyborcza PiS, która opierała się na atakowaniu obecnego prezydenta i jego radnych. Sygnał „do ataku” już w połowie czerwca dał kandydat Włodzimierz Stanek, który na Facebook’u napisał: „Zatem walczymy z PO, N. SLD, KOD i towarzystwem donoszącym na Polskę… Zatem wszystko stało się jasne. Albo oni albo Polska!!!”. Później Stanek 3 razy wylądował w sądzie za mówienie nieprawdy i trzy razy musiał prostować swoje wypowiedzi.

Wyborcy jak widać nie lubią takich zagrywek.

Do tego doszedł nierealny w wielu kwestiach plan Stanka na rządzenie miastem, a już paliwo „tańsze o około 30%” stało się hitem pabianickiego internetu.

Poprosiliśmy kierownictwo PiS w okręgu sieradzkim o komentarz ws. klęski w wyborach w całym powiecie, ale nie otrzymaliśmy w tej sprawie żadnej odpowiedzi.