Święty Boże nie pomoże? A może kuria?

Bierzmowanie powinno wywoływać pozytywne emocje. Dla części młodzieży zamierzającej przystąpić do tego sakramentu w parafii św. Maksymiliana Kolbego jest źródłem łez i stresu. Tak twierdzą niektórzy rodzice, skarżąc się na zachowanie księdza Przemysława, który ma być wobec ich dzieci arogancki i „rozmawiać” z nimi krzykiem.

Sygnały, jak wyglądają tam przygotowania do bierzmowania dotarły do naszej redakcji właśnie od rodziców. Ich oburzenie postawą duchownego sięgnęło zenitu, bo nastolatki podobno „obrywają” od księdza systematycznie, a atmosferze na spotkaniach daleko do sympatycznej czy choćby neutralnej. Przeciwnie.

– Moja córka jest uczennicą Gimnazjum nr 1 przy ul. Tkackiej. Do bierzmowania miała przystąpić w parafii św. Maksymiliana Kolbego, wraz z kolegami i koleżankami z klasy. Na szczęście nie musi już użerać się z jednym z księży, który przygotowuje do tego młodzież. Córka przyjmie ten sakrament w innej parafii – mówi Agnieszka Wojtczak, mama 15-letniej Alicji. – Wiem, że inni rodzice też chcieliby zabrać swoje dzieci od tego księdza, ale nie mogą. Jeśli rodzina należy do parafii Kolbego, nie zostaną wydane dokumenty dziecka, niezbędne do przyjęcia sakramentu w innym kościele.

Jak twierdzi pani Agnieszka, nie tylko młodzież boi się księdza Przemka. Boją się go także rodzice.

– Gdy my, dorośli rozmawiamy między sobą, zdecydowana większość z nas jest oburzona jego zachowaniem. Ale gdy przychodzi co do czego, rodzice milkną, nie chcą przeciwstawić się księdzu. Nie rozumiem tego, bo przecież chodzi o sposób, w jaki są traktowane nasze dzieci.

O co dokładnie?

– Ksiądz rozlicza każdą nieobecność w kościele i jeśli taka była, ma do dzieci ogromne pretensje. Krzyczy na nie i je wyzywa. Trudno z nim normalnie porozmawiać i coś wytłumaczyć. Wydaje mu się, że wszystko wie najlepiej i bardzo nie lubi, gdy ktoś próbuje mu się sprzeciwić – skarży się jedna z mam, która ze względu na swoje dziecko prosi o anonimowość.  –  Tego nie da się dłużej wytrzymać.

Rodzice, którzy odważyli się porozmawiać z naszymi dziennikarzami podkreślają, że przygotowania do bierzmowania zajmują mnóstwo czasu. Z powodu oczekiwań księdza, nakazującego udział w mszach, spotkaniach różańcowych, roratach, a nawet wydarzeniach o charakterze religijnym organizowanych w Łodzi.

– Doszło do tego, że w którymś momencie dzieci przed pójściem do szkoły musiały na godz. 7.00 chodzić do kościoła. W przeciwnym razie nie miałyby wystarczająco dużo podpisów w specjalnym indeksie, potwierdzających obecność. Brak ich odpowiedniej ilości oznacza, że dziecko, skoro to wszystko „olewa”, nie będzie dopuszczone do bierzmowania. W ten sposób Kościół chce przyciągać do siebie wiernych? – mówi z rozgoryczeniem w głosie inny rodzic.

Co dwa tygodnie po niedzielnej mszy wieczornej o godz. 18.00 są organizowane spotkania z tymi, którzy chcieliby przyjąć sakrament. Długie, kończące się nieraz około godz. 21.00. Rodzicom nie pozostaje nic innego, jak czekać na swoje pociechy.

– Przecież nie każdy mieszka koło kościoła – denerwuje się jedna z mam. – Ale nie to jest najgorsze, tylko zachowanie dzieci po tych spotkaniach. Moja córka wychodzi z nich z płaczem. I ciągle powtarza, że nie chce już więcej na nie chodzić. Nie tylko ona. Odbieram i obserwuję też koleżankę córki. Rozmawiam z innymi rodzicami. Mają podobne spostrzeżenia: dzieci są bardzo rozgoryczone tym, jak ksiądz je traktuje.

– Córka i jej koleżanka chciały iść na „światełko do nieba” w dniu finału WOŚP. Całą rodziną od wielu lat wspieramy tę inicjatywę, więc „światełko” jest dla nas tradycją. Złożyło się tak, że w tę samą niedzielę w kościele było spotkanie w sprawie bierzmowania, na którym dzieciaki i tak spędziły kilka godzin. Po spotkaniu miały obowiązkowo uczestniczyć jeszcze w kościelnym koncercie – wspomina pabianiczanka. – Gdy dziewczynki powiedziały księdzu, że nie będą na nim obecne, bo idą na WOŚP, nazwał je bezczelnymi i kazał wybierać: albo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, albo bierzmowanie. One wybrały WOŚP, ale takie szantaże były w tej parafii na każdym niemal kroku.

Bierzmowanie zaplanowano na 5 maja. Pierwotnie miało być 28 kwietnia. Data jest wyjątkowo niefortunna – w trakcie trwania długiego, majowego weekendu, na co rodzice nie mogli nie zwrócić uwagi, gdyż wielu zaplanowało wyjazdy. Jeśli jednak chcą, aby ich dziecko przystąpiło do bierzmowania, będą musieli zmodyfikować swoje plany.

– Usłyszeliśmy, że jest czas na wypoczynek i jest czas dla Boga… Z księdzem po prostu nie da się rozmawiać. Na jednym ze spotkań doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, w rezultacie której pojawił się na nim proboszcz. Powiedziałam, co o tym wszystkim myślę, po czym usłyszałam od niego, że nie powinnam się odzywać. I że mam opuścić kościół. To przechodzi ludzkie pojęcie… – relacjonuje jedna z mam.

Chcąc skontaktować się z proboszczem parafii przy ul. Jana Pawła II, dzwoniliśmy tam kilkukrotnie. W piątek (23 lutego) wysłany został do księdza także mail, w którym poprosiliśmy o ustosunkowanie się do zarzutów rodziców. Wiadomość z ponowną prośbą o kontakt wyszła z naszej redakcji również w środę, 28 lutego.

– Wiem jednak, że zainteresowanie portalu tą sprawą wywołało poruszenie w parafii. Ksiądz Przemek nie omieszkał odgryźć się mojej córce za to, że skontaktowałam się z EPAinfo – relacjonuje Agnieszka Wojtczak. – Powiedział, że za to, co zrobiła jej matka, nie odda jej indeksu, do którego córka zbierała podpisy obecności na wymaganych mszach i wydarzeniach.

Duchowny miał w ten sposób zwrócić się do nastolatki w niedzielę (25 lutego), gdy ta upomniała się o swój dokument, niezbędny do przyjęcia sakramentu bierzmowania w innej parafii.

– Od tamtej pory ksiądz Przemysław jest nieuchwytny. Próbowałam skontaktować się z nim telefonicznie, umówić się na dzień odbioru tego indeksu, bo nie wyobrażam sobie, by faktycznie go nam nie oddał. Wysłałam do kurii powiadomienie w tej sprawie. Jestem naprawdę rozżalona jego zachowaniem wobec dzieciaków. Myślałam, że jako młody człowiek będzie umiał się nimi zaopiekować, a on tylko je zniechęca do Kościoła. Wiem, że same dzieci próbowały interweniować u księdza proboszcza. Niestety, ich sprawa została zbagatelizowana.

W czwartek rano (1 marca) Agnieszka Wojtczak poinformowała dziennikarzy portalu EPAinfo o telefonie, jaki odebrała od Ryszarda Stanka, proboszcza parafii św. Maksymiliana Kolbego. Duchowny miał przyznać, że wie o interwencji w kurii.

– Poprosił o spotkanie. Chce wyjaśnić tę sytuację – mówi pabianiczanka.

Podobną odpowiedź na nasze maile otrzymaliśmy od proboszcza w środę, późnym wieczorem:

Bardzo proszę o cierpliwość, ale najpierw chcę porozmawiać osobiście z  mamą kandydatki do sakramentu bierzmowania.