– Marzy mi się, by kobiety przestały się bać. By te wszystkie talenty, jakie w sobie noszą, przestały się marnować. Byśmy odważnie szły po swoje – mówi Paulina Krukowska, właścicielka trzech biznesów, dwóch psów, papug i kota. Ale przede wszystkim mama trzech chłopców, żona i kreatorka własnego życia.
– Prawdziwe wakacje miałam w tym roku, po raz pierwszy od trzech lat. Tu zawsze coś się dzieje, ciągle coś się remontuje, do czegoś jestem ciągle potrzebna. Teraz kładziemy przed szkołą kostkę, bo na Baby Senses przyjeżdżają mamy z wózkami. Jak one mają pchać te wózki po tych małych kamyczkach – mówi Paulina Krukowska. – Te papugi? To moje prywatne. Powinnam je odwieźć do domu, ale chyba im tu dobrze. Pomagały mi prowadzić warsztaty hawajskie. Ta nazywa się Creative, ta druga English – dodaje z uśmiechem właścicielka jednej z największych szkół językowych w Pabianicach.
O tym, jak łączy się rolę mamy, żony, dyrektorki, nauczycielki i szefowej, rozmawiamy w jednej z sal zajęciowych przy ul. Czereśniowej 6. Na stole, w klatce przekrzykują nas dwie papużki faliste, za oknem firma brukarska właśnie rozpoczyna praca, a mąż pani Pauliny szykuje na zewnątrz miejsce na ognisko dla podopiecznych letnich zajęć. Choć rok szkolny jeszcze się nie zaczął, w Creative English wciąż słychać gwar dziecięcych głosów. To wakacyjny kurs języka angielskiego. Życie tętni tu przez cały rok.
Paulina Krukowska. 35-letnia pabianiczanka. W Pabianicach skończyła podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią, w Łodzi zaś anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim. Lecz to właśnie w swoim rodzinnym mieście postanowiła otworzyć biznes.
– Od dziecka widziałam, że będę uczyć. Nie wiedziałam czego, gdzie i na jakich zasadach, ale czułam, że będzie to nauczanie połączone z rządzeniem – śmieje się pani Paulina. – Moje zabawy w dzieciństwie? Oczywiście, że byłam dyrektorką na wizytacji u pluszaków. Miałam swój dziennik i zawsze wiele uwag. To po prostu było moje marzenie, a miejsce, które tu stworzyłam to prezent dla małej Paulinki, która nie zawsze była lubiana przez nauczycieli.
Jak wspomina pabianiczanka, szkolna ławka od zawsze była dla niej „za ciasna”.
– Ciągle wyrywałam się do odpowiedzi, przerywałam nauczycielom, poprawiałam ich. Nie dlatego, by być najlepszą. Dlatego, że ilość pomysłów w mojej głowie rosła podczas lekcji niemalże z sekundy na sekundę. Zawsze miałam swój punkt widzenia, chciałam się nim podzielić, a do tego byłam gadułą, która nie potrafiła usiedzieć na miejscu – wspomina Paulina Krukowska. – Stworzyłam takie miejsce, gdzie charakter oportunistyczny dziecka nie stanowi dla nikogo problemu.
„My tu wszyscy robimy biznes”
Po raz pierwszy Paulina Krukowska została mamą, gdy miała 25 lat. 6 lat po narodzinach Franka, na świat przyszedł Ignacy, zaś 10 miesięcy temu rodzina Krukowskich powitała małego Antoniego.
– Dzieciaki testują wszystko w moich firmach. Od nowych lektorów, po przez pomysły animatorów na kolejne atrakcje, po maszyny do piany, popcornu czy waty cukrowej. Są moimi specjalistami od efektu wow. Bardzo często pytam ich, co takiego musiałoby być na danych zajęciach czy przyjęciu urodzinowym, by zrobiło to na nich wrażenie. Creative English, Warsztatownia i Baby Senses to firmy typowo rodzinne. Każdy z nas dokłada tu swoją cegiełkę, by to nasze tak naprawdę czwarte dziecko, rozwijało się i pięknie rosło w siłę. We współtworzenie tego miejsca zaangażowany jest także mój mąż oraz siostra, która postanowiła iść w moje ślady i również została anglistką.
„Szkoła nadaje rytm naszemu życiu”
– Mój dzień zaczyna się o dosyć standardowej porze, bo o godz. 6.30. Poranki, jak i wieczory to momenty w ciągu dnia poświęcone tylko i wyłącznie dzieciom. To moja święta zasada. To ona oraz wspólne rytuały tworzą między nami więź. Nie wakacje, nie atrakcje, a zwykłe wydawałoby się czytanie bajek na dobranoc czy planszówki. Więc zanim zacznie się nasz codzienny rollercoster, cieszymy się po prostu sobą.
W opiece nad synami i w prowadzeniu domu, pani Paulinie i jej mężowi pomaga niania.
– Przy tak intensywnym życiu zawodowym po prostu nie dalibyśmy rady sami. Tak, mamy naszą ukochaną nianię, bo współcześni dziadkowie są za młodzi na zajmowanie się wnukami – żartuje Paulina Krukowska.
„Życie bez pracy jest po prostu nudne”
– No ja kocham to, co robię! Nawet, jak mam wolne to tu wpadam. Nie dlatego, że nie ufam mojej ekipie. To fantastyczni ludzi, którzy nadają na podobnych falach co ja. Po prostu uwielbiam tu być. Uwielbiam ten ruch, energię, dzieciaki, ich rodziców. I pewnie, zdarzają się trudne momenty, sytuacje, których nikt nie przewidzi. Ale o to właśnie chodzi w tym wszystkim. By nasza pasja nakręcała nas do działania. By zawsze wierzyć, że to, co robimy jest fajne, dobre i ma sens. Wówczas pieniądze przychodzą same. One idą za dobrą energią.

Jak podkreśla pabianiczanka, wśród zawodowych obowiązków i codziennych zawirowań, najważniejsze według niej jest nastawienie i to, jak odbieramy rzeczywistość oraz innych ludzi. Pozytywne i budujące rozmowy z samą sobą, wyciąganie wniosków z życiowych potknięć, przekuwanie porażek w cenne lekcje. Choć wydawać mogłoby się, że to jedynie motywacyjne formułki, to właśnie one pomagają pani Paulinie na zachowanie życiowego balansu.
– Chciałabym, by kobiety, także te wokół mnie, zaczęły o siebie walczyć. By nie bały się stawiać na swoje życie zawodowe. Też kiedyś zaczynałam. Najpierw miałam marzenie, potem pojawiła się rodzina, a marzenie nadal we mnie rosło. Realizuję je każdego dnia. Raz idzie mi świetnie, czasami jakby w ogólnie nie chciało iść. Życie nie zawsze chciało ze mną współgrać, a ludzie często zamiast dopingować, czekają na moje potknięcie. Ale moja pasja za bardzo mnie nakręca, by jej nie realizować. Takiej miłości życzę każdej z nas.
O tym, jak zarówno w planach i w realnym życiu naradzała się wizja własnej szkoły językowej, o realizacji zawodowych marzeń Pauliny Krukowskiej i satysfakcji, jaką niesie ze sobą ich spełnianie, przeczytasz TUTAJ.
Piękna kobieta, pozdrawiam!