GLKS Dłutów przegrał drugie derby powiatu w sezonie i po równo trzech tygodniach ustępuje z fotela lidera. Włókniarz nadal niepokonany u siebie!
Włókniarz Pabianice – GLKS Dłutów 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 – Grzegorz Gorący 21. min.
Początek meczu derbowego to wyczekiwanie na błąd rywala. W 16. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obok bramki główkował Bartłomiej Grala, a po minucie w identycznej sytuacji i z takim samym skutkiem po drugiej stronie boiska widzieliśmy Marcina Olejnika. Chwilę później szarżującego Łukasza Biskupskiego powstrzymał Damian Rzeźniczak, a w 19. min z dystansu nad bramką uderzał Mateusz Kosmala.
Kluczowa, jak się okazało dla losów całego spotkania, akcja miała miejsce w 21. min. To wtedy piłkę na własnej połowie w okolicach koła środkowego jednemu z rywali odebrał Jakub Dobroszek i sam popędził prawym skrzydłem z szybkim kontratakiem. Udany rajd „Dobroch” zakończył precyzyjnym dośrodkowaniem do zamykającego akcję na dalszym słupku Grzegorza Gorącego, któremu pozostało trafić do siatki.
W 29. i 32. min dwa identyczne, dochodzące dośrodkowania Mateusza Kosmali z rzutów wolnych dwukrotnie tuż sprzed głowy Gorącego strącał dobrze interweniujący Dawid Wójt. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy to jednak „zieloni” mieli sporo szczęścia. Przedłużone głową przez jednego z dłutowian dośrodkowanie w pole karne trafiło do Mateusza Żabolickiego, który przyjął piłkę w powietrzu i uderzył obok Damiana Rzeźniczaka. Na szczęście dla gospodarzy i nieszczęście dla gości piłka trafiła jednak tylko w słupek.
Od początku drugiej połowy lider rzucił się do odrabiania strat, ale GLKS nie miał zbyt wielu pomysłów na sforsowanie heroicznie momentami broniącego się Włókniarza. Nie pomagały zmiany pozycji zawodnikom i aż trzech nowych graczy wprowadzonych z ławki rezerwowych do 58. min przez trenera Leszka Rosińskiego.
W 53. min indywidualnie przedzierał się wprowadzony po przerwie Daniel Morawski, ale uderzał nad bramką. W odpowiedzi po kontrze doskonałą okazję do podwyższenia mieli „zieloni”. Zamykający wślizgiem dośrodkowanie Piotra Maślakiewicza jego kolega grający na drugim boku obrony – Sebastian Stępiński uderzał nad poprzeczką.
W kolejnych minutach GLKS nadal „walił głową w mur” i znów po kontrze podwyższyć mógł Włókniarz. Prawą stroną indywidualnie popędził Dobroszek, ale tym razem zdecydował się sam finalizować akcję i uderzył nad bramką. Szkoda, bo mógł w tej sytuacji ponownie dogrywać.
Ostatnie dwadzieścia minut to już prawdziwe oblężenie zamkniętego na przedpolu bramki Włókniarza. – Skutecznie, nie pięknie – pokrzykiwał do swoich podopiecznych z ławki trener Michał Gajda. W 71. min piłkę uderzoną głową przez Gralę zmierzającą w stronę bramki wybił Kacper Kosmala. Cztery minuty później ten sam zawodnik przyjął „na ciało” uderzenie Golika. W odpowiedzi w 77. min obok słupka z dystansu po kontrze huknął Krzysztof Rudzki.
Dziewięć minut przed końcem meczu nie obyło się bez kontrowersji, gdy szarżującego Żabolickiego w polu karnym powstrzymał Kacper Kosmala zagrywając piłkę ręką. Sędzia po chwili wyjaśnił poirytowanemu trenerowi Rosińskiemu, iż widział rękę, ale jego zdaniem nie było to zagranie na rzut karny.
W ostatniej akcji meczu do siatki głową trafił Grala. Radość dłutowian nie trwała jednak długo, bo sędzia liniowy uniósł chorągiewkę słusznie sygnalizując pozycję spaloną. Chwile później Rzeźniczak dalekim wykopem wznowił grę, a sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Tym samym twierdza przy „Grota-Roweckiego” pozostała nadal nie zdobyta w tym sezonie, a GLKS po 21 dniach panowania w tabeli „okręgówki” musi ustąpić miejsca dla nowego lidera – KS Kutno. Dłutowianie ponoszą trzecią porażkę w sezonie i drugą w derbach powiatu (ulegli też 1:3 u siebie PTC).
Włókniarz: Rzeźniczak – Maślakiewicz, K. Kosmala, Olejnik, Stępiński – Dobroszek, Sęczek (64. min, Sumera), M. Kosmala (78. min, Golinia), Rudzki, Madaj (77. min, Kuśmirowski) – Gorący (89. min, Froncala).
GLKS: Wójt – Stelmach, Strzelec, Bednarczyk (58. min, Golik), Skiba – Mikucki (36. min, Jakubowski), Grala, Stolarek (73. min, Klimczak), Mosiński (46. min, Morawski), Żabolicki – Biskupski.
Żółte kartki: K. Kosmala, Kuśmirowski – Grala.
U kosmali niebylo ręki dostał ewidentnie w twarz,wybronil jeszcze parę innych sytuacji, stałem za bramka w idealnym miejscu więc niema co się podniecać w dłutowie