Dlaczego część sprzedawców nie chce handlować dalej na ryneczku przy ul. Nawrockiego? Czy znajdą się nowi chętni na prowadzenie tu biznesu? Czy to zadyszka czy początek końca targowiska na Bugaju?

Idąc alejkami placu targowego w oczy rzucają się boksy handlowe obwieszone kartkami – „Sprzedam” lub „Wynajmę”. W połowie czerwca do sprzedania lub wynajęcia było aż 9 takich pawilonów. Natomiast 2 place były puste. 14 czerwca zarządca terenu czyli, Pabianicka Spółdzielnia Mieszkaniowa ogłosił przetarg na te dwa miejsca. Cena wywoławcza wynosiła 1000 złotych. Na przetargu nikt się nie pojawił, ale PSM twierdzi, że jest zainteresowanie.

– Są chętni na te miejsca, ale zbyt późno dowiedzieli się o przetargu. Dlatego zorganizujemy go jeszcze raz w sierpniu – tłumaczy Sławomir Urbańczyk z PSM, odpowiedzialny za kontakt z mediami.

Od kilku miesięcy do sprzedania jest m.in. pawilon z ubraniami. Można go kupić za 12 900 zł. Miesięczna opłata za plac to około 500 zł.

„Pawilon kompletnie wyposażony z przeznaczeniem na handel odzieżą. Dodatkowo sklep posiada klimatyzację i system alarmowy. Istnieje możliwość doprowadzenia wody do obiektu. Punkt idealnie nadaje się na handel odzieżą damską lub męską ‚ma wyrobioną markę i duże grono stałych klientów” – czytamy w ogłoszeniu.

Niestety, jak na razie chętnych nie ma. Zamykają się głównie stoiska z tzw. „przemysłówką”, czyli właśnie odzieżą czy chemią. Do sprzedania jest też boks, gdzie aktualnie kupić można książki i podręczniki. W takiej formie działa ponad 20 lat.

– Kokosów już tu pan nie zarobisz – mówi nam jeden ze sprzedawców. – Jak były w mieście trzy markety to mieliśmy tłumy. Dziś jest trzydzieści i klientów na rynku brakuje.

– Prosperują jeszcze stoiska z warzywami i owocami. Ale tylko w sezonie. Wszystko się kończy – dodaje inny z handlujących.

Niestety, specyfika ryneczku i postawa tutejszych sprzedawców przybija gwóźdź do przysłowiowej trumny. Swojej własnej. W dni powszednie, po godz. 16.00 zakupów tu nie zrobimy. Na ten problem wskazują też władze z PSM.

– Mamy informacje od mieszkańców, którzy skarżą się na handlujących, że handel na targowisku kończy się zbyt wcześnie. Wracając z pracy po godzinie 15.00, czy 16.00 nie ma już możliwości zrobienia zakupów. Otwarte są tylko nieliczne, pojedyncze pawilony. Niestety, spółdzielnia nie może narzucić godzin pracy sprzedawcom. Może kupcy, skoro skarżą się na zbyt mały ruch, powinni właśnie pracować również po południu. Kupujący bardzo szybko przyzwyczailiby się do „odwiedzania” ryneczku po zakończonej pracy – wyjaśnia Katarzyna Kacperska, z-ca kierownika Spółdzielczego Biura Pośrednictwa w Obrocie Nieruchomościami i Działalności Gospodarczej PSM.

Choć władze PSM w oficjalnym stanowisku twierdzą, że nie ma problemu „uciekających sprzedawców”, to wydawać by się mogło, że próbują ratować sytuację. Właśnie powstał nowy parking od ulicy Nawrockiego. Zbudowano również zadaszone stoiska dla sprzedawców handlujących na chodnikach. Z 32 dostępnych miejsc 12 jest już zarezerwowanych. Jednak nie wszystkim miejsca te odpowiadają.

– Stoiska podobnie jak alejki są zbyt małe. Ciężko przejść ze skrzynkami w dwie osoby. Nie mówiąc już o podjechaniu samochodem – słyszeliśmy w rozmowie z handlarzami.

Nowe, zadaszone stanowiska

Co na to zarządca terenu?

– Przed rozpoczęciem tej inwestycji PSM przeprowadziła kilka spotkań z  osobami handlującymi, jak również z mieszkańcami bloku najbliżej położonego od targowiska. Wszyscy poparli projekt – kwituje Katarzyna Kacperska.

Jak udało nam się ustalić, sprzedawcy mieli pomysł, aby wystąpić do PSM z wnioskiem o obniżenie czynszu za wynajem placu z 500 złotych na 400.

– Spółdzielnia nie przewiduje obniżenia stawki za dzierżawę terenu pod kioski nietrwale związane z gruntem. Ostatnia zmiana opłat miała miejsce w roku 2011, czyli 6 lat temu. Od tamtej pory stawki dla handlujących pozostają bez zmian, choć w tym czasie samo wieczyste użytkowanie gruntu wzrosło o  ponad 800 procent – dodaje zastępca kierownika.

 

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
11 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Co do zbyt krótkich godzin otwarcia w tygodniu to racja- kończąc pracę nawet o 15:00 nie ma szans na zakupy.
Można rozważyć pracę w tygodniu od np 10 do 18 a w sobotę tak jak jest teraz?

Prawda z tymi krótkimi godzinami pracy. Po południu zarobiliby jeszcze raz tyle co od rana albo i więcej bo ludzie kończąc pracę chcą zrobić zakupy.

Ja wracam do domu po 17-18. Na ryneczku pustki. 🙁

Więcej zagranicznych marketów to nasi handlowcy na pewno duuuuuużo zarobią i zostaną! Czekam aż im przyp…. takie podatki jak polskim handlowcom!

Nie można rozważyć pracy od godziny 10tej, bo poranni klienci nie dają rozłożyć stoiska w spokoju. Każdy się gdzieś spieszy, chciałby na już i nie poczeka na rozłożenie stoiska (co rozumiem). Więc sprzedający MUSI przyjechać o 7mej, żeby w spokoju przygotować się do pracy. Po drugie w późniejszych godzinach wjazd samochodem jest niemożliwy, bo inni już są rozstawieni i najzwyczajniej w świecie nie da się manewrować (więc odpadają również dostawy towaru do pawilonów, trzeba otwierać z rana). Po trzecie w regulaminie targowiska jest informacja, że rezerwacja stoiska obowiązuje do godziny 9tej. Po tej godzinie na stoisku może stanąć ktokolwiek i… Czytaj więcej »

Panie Zdzisławie popołudniami w marketach widać jednak sporo ludzi, czyli zakupy robią. Nie wydaje mi się też, że zostawiają tam 5zł… Myślę, że duża część społeczeństwa chciałaby jednak wspierać „swoich” ale jak widać markety wychodzą (niestety) bardziej na przeciw klientom. I tam też zdarzają się osoby pracujące po 12h…Ja dzień w dzień jestem poza domem minimum 10 godzin, nie chodzę i nie płaczę z tego powodu…Gdyby godziny były wydłużone na dłużej niż tylko na „próbę” klienci też by się przyzwyczaili, że mają po co iść na ten rynek. Ale wiadomo, najprościej jest narzekać na wszystko dookoła.

Panie Zdzislawie
Rozumiem Pana argumenty ale troszeczkę ukazuje się przez nie „niedasizm”…
Mając do wyboru market i tyłeczek- we większości przypadków poszedłbym na rynek, tyle że po 17:00 nie mam wyboru.
Regulamin można zmienić, co do dostaw i tłoku pewnie też jest rozwiązanie, trzeba tylko spróbować.

a do zbierania placowego zatrudnili 3 osoby, dodatkowo jakiegoś nowego gościa. który nic nie robi, utrzymanie tych 3 pacowników z zusem to ok10 tys, to znaczy, że 20 budek musi płacić na elite.
zimą w dzień powszedni czasem są dwa stoiska, zbieranie placowego trwa minute, za co im placa? postawili imnowe biuro wraz z toaleta wewnatrz, bo pani J nie chciala z nami srac? skanda

Piotrze,
to nie jest „niedasizm”, a życie. Nie można całego życia w pracy spędzić, trzeba posiedzieć z rodziną, spotkać się ze znajomymi, zrobić coś na działce, załatwić swoje sprawy. Większość pracujących na rynku to jednoosobowe działalności, w związku z tym trzeba wybierać. A zatrudnienie pracownika przy kosztach pracy w naszym kraju nie ma sensu. Czyli wszystko sprowadza się do systemu i obciążeń.

Niestety – zgadzam sie z przedmówcami. Irytuje mnie, że mieszkając przy ryneczku już nawet nie próbuję ok 16.30 – 17 iść tam na zakupy! … Jadę prosto pod Biedronkę…
i nie zostawiam 5 złotych
ZUS drodzy Państwo płaci każdy – kto prowadzi działalność.
Koszty stałe płaci każdy prowadzący działalność
Prawo rynku – albo zasuwasz – i coś z tego masz
albo narzekasz że trzeba pracować 10 godzin.
JA PRACUJĘ NIE RAZ PO 12 we własnej firmie i muszę znaleźć czas na wszystko
na rodzinę również…

Joana, masz rację to towarzystwo rynkowe to tylko narzekać potrafi, ceny mają z innej galaktyki juz rynek przy Moniuszki jest dużo tanszy, niech ten rynek upadnie i bedzie jeden porządny i najlepiej tylko dwa razy w tygodniu. Sam widzialem osobę handlujaca
na rynku jak kupuje duze ilosci warzyw w supermarkecie i potem je sprzedaje u siebie w budce, ludzie opamietajcie sie i nie kupujcie tej drożyzny, oni narzekaja na supermarkety a sami w nich kupuja, wcale mi ich nie szkoda, kultury u sprzedajacych nie ma co szukac
jej poziom jest na poziomie stolca