Strona główna Aktualności Biega z gwizdkiem

Biega z gwizdkiem

0

20-letni Arkadiusz Daroch pnie się w sędziowskiej hierarchii, jego marzeniem jest sędziować kiedyś w Ekstraklasie.

Skąd w ogóle pomysł na bycie sędzią, każdy od najmłodszych lat chce być gwiazdą piłki, a ty znajdujesz się po tej drugiej, niezbyt lubianej stronie barykady.

Wszystko przez tatę (Marka Daroch, byłego piłkarza II-ligowego Włókniarza i wieloletniego trenera grup młodzieżowych – przyp. red.). Prowadził on grupę młodych, dla których nie opłacało się załatwiać na sparingi sędziego, więc ja gwizdałem. Spodobało mi się na tyle, że postanowiłem pójść w tym kierunku. Tata wykonał telefon do Marcina Muszyńskiego (II-ligowy sędzia z Pabianic – przyp. red.), którego prowadził kiedyś jako piłkarza. Okazało się, że za dwa tygodnie rozpoczyna się kurs. Musiałem złożyć odpowiednie dokumenty i tak się zaczęło. Kurs trwał dwa miesiące, okazało się, że byłem najlepszy, ale sam kurs to dopiero początek. Dopiero później zaczyna się prawdziwa „zabawa”.

Jak i kiedy zacząłeś przygodę z gwizdkiem, kiedy następowały kolejne awanse?

W moim przypadku sprawa awansów wyglądała całkiem inaczej, gdyż zacząłem sędziować jeszcze będąc niepełnoletnim, a pierwszy awans można uzyskać dopiero po ukończeniu „osiemnastki”. Byłem więc zawieszony w próżni i mogłem sędziować tylko grupy młodzieżowe. Gdy wreszcie miałem rocznikowo 18 lat to awansowałem do „słynnej” B-klasy, którą trzeba jak najszybciej przeżyć i uciec stamtąd jak najdalej (śmiech). Mi się udało to na szczęście już po pół roku i awansowałem do A-klasy. Od początku obecnego sezonu sędziuję ligę okręgową. Póki co miałem okazję sędziować w tej lidze tylko 2 spotkania.

Jako asystent mam przyjemność sędziować z Marcinem Paraszkiewiczem z którym tworzymy zespół i sędziujemy wspólnie III ligę. Miałem również przyjemność sędziować mecz o 3. miejsce Pucharu Syrenki. Jest to międzynarodowy turniej młodzieżowych reprezentacji. Sędzią głównym był Marcin Muszyński, a sędziowaliśmy mecz Dania – Turcja. Raz miałem przyjemność być sędzią technicznym. Wraz z Marcinem Muszyńskim, Piotrkiem Binczykiem Bartkiem Nowickim sędziowaliśmy w Zabrzu mecz pomiędzy Górnikiem a Śląskiem. Był to ostatni mecz ostatniej kolejki ME więc można powiedzieć, że było to historyczne wydarzenie. Później bowiem ME została zlikwidowana.

Masz sędziów, na których się wzorujesz z Polski lub zagranicy?

Jeśli chodzi o sędziów zagranicznych to zawsze podobało mi się sędziowanie Markusa Merka. Poza tym wzorem sędziowania chyba dla każdego z nas jest Pierluigi Colina, który teraz jest szefem sędziów UEFA. Nie da się też ukryć, iż pomimo pamiętnego meczu reprezentacji Polski z Austrią na Euro 2008 to wzorem dla mnie jest też Howard Webb. Anglik mimo wpadek umie bardzo dobrze „gwizdać”. Z Polski cenie bardzo naszego najlepszego pabianickiego sędziego Marcina Muszyńskiego, a z Ekstraklasy myślę że w obecnej chwili jest to nasz łódzki sędzia Paweł Pskit. Z Łodzi są też międzynarodowi asystenci Konrad Sapela Radosław Siejka wzory sędziego bocznego, ale ja osobiście chcę raczej iść w kierunku „gwizdka”, a nie „chorągiewki”

Miałeś okazję osobiście poznać znanych sędziów?

Tak, miałem mecze razem z kolegą Muszyńskim z II ligi, z kolegą Tomkiem Radkiewiczem. Mecz V ligi w Kutnie z Pawłem Pskitem również był bardzo sympatycznym przeżyciem. Jeśli chodzi o sędziów asystentów Ekstraklasy to miałem jeden mecz z Radkiem Siejką, który jest również międzynarodowym sędzią asystentem. Z uwagi na moje miejsce w programie mentorskim, mam okazję współpracować z bardzo dobrymi sędziami, wspólnie trenujemy, a poza treningami możemy liczyć na ich pomoc.

Wspomniałeś o treningach biegowych, jak u sędziów wyglądają przygotowania. Trenujecie tak intensywnie jak piłkarze?

Sędziowski środowisko zmierz ku temu aby sędziowie byli jak najlepsi i z roku na rok mamy trudniejsze egzaminy i kondycyjne, i teoretyczne. Bez odpowiedniego treningu mamy marne szanse aby na tych egzaminach osiągnąć dobry wynik a to właśnie od nich między innymi zależy czy dany sędzia awansuje do wyższej klasy rozgrywkowej czy też nie. W obecnej chwili program mentorski korzysta z treningów pana Grzegorza Krzoska, który odpowiada za treningi biegowe sędziów „centrali”. Oni muszą to zaliczać, mają po 4 treningi w tygodniu, a my z niższych lig spotykamy się raz w tygodniu.

Jakie cechy powinien mieć według Ciebie dobry sędzia?

Na pewno opanowanie. W niższych ligach koniecznie niesamowita odporność psychiczna. Nie ma co ukrywać, że najwięcej sędziów rezygnuje przed B-klasą, albo w samej B-klasie. Nie potrafią wytrzymać wcześniej rodziców, a później zawodników, nad którymi w B-klasie nie ma w zasadzie żadnej władzy. Co prawda płacą kary za kartki, ale zazwyczaj jest im to całkiem obojętne, czy zagrają w kolejnym meczu czy nie.

Czy kiedykolwiek grożono Ci na boisku lub poza nim?

W tych niższych ligach to normalne. Kibice różne rzeczy krzyczą, ale tym nie można się przejmować. Miałem za to nieprzyjemną sytuację u nas na PTC, gdzie po meczu 10-latków jeden z rodziców zawodnika drużyny gości powiedział mi, że lepiej żebym skończył z gwizdkiem, bo nie dożyje 18-go roku życia. Niestety takie sytuacje się zdarzają, nawet na tych najmłodszych ligach rodzicom puszczają nerwy i czasem musimy odsyłać ich na trybuny. Zazwyczaj jednak pozwalamy im stać przy liniach, żeby z bliska mogli obserwować swoje pociechy w akcji.

Jakie są twoje aspiracje sędziowskie?

Wiadomo że chciałbym być jak najlepszy. Być kiedyś sędzią Ekstraklasy. Może mi się to uda, może nie, ale będę się starał aby to osiągnąć. W obecnej chwili jednak nie samo sędziowanie o tym decyduje. Sędzia musi być osobą wykształconą, która zna języki obce. Bez wykształcenia wyższego nie ma w zasadzie szans na awans do II czy III ligi.

 

Co cie najbardziej denerwuje w zachowaniu zawodników?

Najbardziej denerwują mnie komentarze odnośnie decyzji, co jest bardzo częste, a niestety zazwyczaj sami piłkarze dostatecznie nie znają przepisów. Często próbują też wymuszać pewne decyzje, szczególnie na asystentach, których „boją się” nieco mniej niż sędziego głównego. Jest to jednak tylko złudzenie, bo sędzia boczny może poinformować głównego i wyciągnięte konsekwencje będą takie same. Nagminne komentarze decyzji są u doświadczonych zawodników, którzy kiedyś pograli w II czy III lidze, a na koniec kariery bawią się w niższych ligach, ale i z nimi sobie jakoś radzimy.

Jakie jest twoje zdanie na temat licznych dyskusji na temat czujników w piłkach, czy powtórek telewizyjnych?

Mnie osobiście to się wcale nie podoba. Jak rozmawiamy w środowisku sędziowskim opinie są podzielone. Są osoby za i przeciw. Dla mnie nie byłaby to już piłka nożna. Poza tym na niższych ligach i tak by to nie miało możliwości funkcjonowania. Same powtórki może i pozwoliłby na zmniejszenie liczby błędnych decyzji, ale sam czas meczu by się mocno przedłużał. Nie wiem czy gdy mecz Ligi Mistrzów jest o 20:45 komuś chciałoby się oglądać go np. do 24.00. Często oceniamy decyzje na podstawie powtórek na szkoleniach i to naprawdę trwa. Akcja puszczana jest kilka razy klatka po klatce. Za czujnikami w piłkach byłbym już prędzej, ale technika także czasem zawodzi.

A twój styl sędziowania? Pozwalasz zawodnikom na męską walkę, czy od razu temperujesz takie zapędy?

Wszystko uzależnione jest od tego jak sami zawodnicy chcą grać. Pierwsze piętnaście minut meczu sędziowie zawsze mają na ocenę sytuacji. Wtedy orientują się czy zawodnicy chcą grać, można puszczać korzyść, czy raczej wszystko przerywać i gwizdać.

Jak zapatrujesz się na symulacje zawodników?

Symulacje to w ogóle bardzo trudna sytuacja dla sędziego. Może być typowa symulacja, po której ręka od razu wędruje do kieszeni po żółtą kartkę. Czasem są jednak sytuacje, gdzie naprawdę jest jakiś kontakt, ale nie ma faulu i zawodnik ma prawo się przewrócić.

Wróćmy do początku twojej przygody, pamiętasz swój pierwszy mecz?

Szczerze mówiąc nie pamiętam swojego pierwszego oficjalnego meczu, ale pamiętam swój pierwszy kontakt z sędziowaniem, wtedy jeszcze nieoficjalny. Był to sparing pomiędzy Jutrzenką Bychlew, a juniorami Włókniarza. Sędziowałem ten mecz na prośbę trenera Kubiaka, który wiedział, że przymierzam się do pracy sędziego. Co ciekawe musiałem go zakończyć przed czasem, bo ciemności, jakie nastały na bocznym boisku Włókniarza uniemożliwiały dokończenie spotkania. Pierwszy oficjalny mecz seniorów zaś miał miejsce w Dłutowie i było to spotkanie B-klasy, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć z kim grał GLKS II Dłutów. Pamiętam jedynie, że od razu na debiucie miałem obserwacje.

Jak teraz oglądasz mecze piłkarskie masz tak, że analizujesz poszczególne sytuacje?

Na pewno całkiem inaczej teraz oglądam spotkania. Mniej skupiam się na grze zawodników na tych pięknych przekładankach Ronaldo, czy Messiego, a bardziej zwracam uwagę jak ustawia się sędzia, jakie podejmuje decyzje.

Co musi zrobić ktoś, kto chciałby pójść w twoje ślady i zostać sędzią piłkarskim?

Raz w roku odbywa się kurs sędziowski w Łodzi, zazwyczaj na SMS-ie przy ul. Milionowej. Taki kurs odbywa się zazwyczaj w styczniu/lutym trwa około 2 miesięcy i kończy się egzaminem biegowym oraz teoretycznym. Egzamin teoretyczny jeśli się chodzi na te szkolenia nie powinien sprawić nikomu problemów. Oczywiście trzeba trochę przysiąść też samemu do przepisów gry w piłkę nożną i poczytać.

Powiedz jeszcze na koniec ilu obecnie mamy sędziów piłkarskich z Pabianic?

Nie jest nas za dużo. Co nabór liczymy, że nasze grono się powiększy. Najbardziej uznanym sędzią jest oczywiście Marcin Muszyński, który już od 5 sezonów sędziuje II ligę. Poza tym jest jeszcze Marcin Moszczyński sędziujący w A-klasie oraz Rafał Sobytkowski sędziujący w B-klasie. Po zakończeniu bogatej czynnej kariery obserwatorem jest zaś obecnie Zbigniew Bonczał.

REKLAMA