Strona główna Styl życia Ludzie Wielka miłość i psy na medal. Zwycięskie grzywacze pochodzą z Pabianic

Wielka miłość i psy na medal. Zwycięskie grzywacze pochodzą z Pabianic

6
fot. zbiory prywatne

Jej największą miłością są psy. Niezbyt ładne, dziwne, nieprzyjemne w dotyku. Właśnie tak wiele osób postrzega bowiem grzywacze chińskie. Ale nie pabianiczanka Angelina Pilarczyk. Zakochała się w tej rasie dziewięć lat temu. Z konsekwencjami w postaci licznych sukcesów jako hodowcy. I nie tylko na arenie krajowej.

Patrząc na niewysoką, szczupłą uczennicę Technikum Procesów Graficznych w Zespole Szkół nr 2, która za kilkanaście dni będzie  zdawała maturę i słuchając jej opowieści, aż trudno uwierzyć, ile osiągnęła. „Przygoda” zaczęła się niewinnie – od wyjazdu z wujem w maju 2009 roku na Międzynarodową Wystawę Psów Rasowych, na której były m.in. grzywacze chińskie.

– Tam zobaczyłam je po raz pierwszy. Od razu mi się spodobały, wbrew opiniom, że nie grzeszą urodą – śmieje się Angelina. – I wtedy też zamarzyło mi się mieć takiego. Koniecznie z rodowodem. Niestety, kosztował kilka tysięcy złotych, więc rodzice powiedzieli, że nie ma mowy o kupnie.

Do czasu. Świetne wyniki córki w nauce sprawiły, że dwa lata później spełnili tę prośbę. „Wybranką” została suczka Lala z Wołomina, dając początek hodowli, z której „wyszło” kilkanaścioro szczeniąt. Chociaż tej w planach nie było.

– Rudego, łysego „liska” chciałam mieć po prostu do kochania. I pokazywania, bo ta pierwsza wystawa zrobiła na mnie duże wrażenie. Książki o psach czytałam już wcześniej, zanim rodzice kupili mi Lalę. A w miarę upływu czasu, m.in. dzięki Ilonie Wójcik, z którą przyjaźnię się do tej pory, moje doświadczenie, jak postępować z grzywaczem chińskim rosło – mówi pabianiczanka.

Sama kąpała i strzygła swoją pupilkę, ćwiczyła z nią. Zaczęły się kontakty z hodowcami, wymiana doświadczeń na forach, wystawy. Na pierwszej, nie w charakterze widza, Angelina Pilarczyk była najmłodszym wystawcą, a Lala (odmiana naga) – najmłodszym grzywaczem. Wśród szczeniąt zresztą najlepszym. W przeciwieństwie do innych psów z hodowli zdobyła „tylko” championat Polski, do którego nadania są wymagane minimum trzy zwycięstwa w swojej klasie (te powstają w oparciu o różne kryteria, np. wiek, płeć). Wystawowego doświadczenia, zwieńczonego licznymi sukcesami w skali kraju, nabyła również długowłosa Lori. Obie suczki nie „przebiją” jednak pięcioletniej Liliany – z trzynastoma championatami, m.in. Rumunii, Serbii, Bośni i Hercegowiny. I to niejedyny powód do dumy dla hodowczyni, bo Liliana jest także Interchampionem.

– Wyższego tytułu nie ma, a żeby taki uzyskać, potrzebny jest wniosek co najmniej czterech państw – wyjaśnia. – Poza tym z Liliany wyhodowałam Młodzieżowego Zwycięzcę Świata, który teraz mieszka w Poznaniu. Pinky, bo tak ma na imię, dostał ten tytuł w listopadzie ubiegłego roku, na światowej wystawie psów w Dortmundzie. Pojechałam tam, zabierając ze sobą do pokazania jeszcze dwa inne grzywacze. I nie spodziewałam, że Pinky wygra coś najważniejszego na świecie… Miło jest wiedzieć, że wyhodowało się takiego psa.

Dwa najbardziej utytułowane z hodowli pabianiczanki wabią się Dotyk i Beady (ten drugi, nadal w posiadaniu Angeliny, jest bratem Pinky’ego). Zdobyły po kilka championatów różnych państw. Dotyk jest też Interchampionem, a Beady – na drodze do tego tytułu.

– Z mojej hodowli wyszły też championy Szwecji, Niemiec, Norwegii, Holandii i Ameryki (Teksasu) – zaznacza pabianiczanka.

Pełną satysfakcję dają jej międzynarodowe wystawy. Im bardziej prestiżowe, tym lepiej. Jak Crufts, największa na świecie wystawa psów rasowych, która co roku odbywa się w Birmingham. Udział w niej nie polega jednak na wyrażeniu chęci uczestnictwa. Aby tam pojechać, trzeba zdobyć nominację. Angelinie Pilarczyk udało się to w ubiegłym roku. Oprócz niej z Polski otrzymało ją jeszcze kilka osób.

– Wielu ludzi myśli, że wystawy wiążą się z nagrodami finansowymi. A tak naprawdę za udział w nich trzeba płacić, więc tylko się inwestuje. Nie tylko pieniądze, ale też czas, bo psa trzeba przygotować. I nie chodzi tylko o wygląd. Musi umieć odpowiednio się zachować. Ja to jednak lubię, dlatego chętnie pomagam nowym właścicielom moich psów. Lubię też konkurencję. I potrafię przegrywać. Nie każda wystawa kończy się przecież sukcesem – podkreśla hodowczyni.

Dzięki swojej pasji do krajów Europy wyjeżdżała już wielokrotnie. Najbardziej „gorący” był 2016 rok. Teraz w wystawach uczestniczy trochę rzadziej, skupiając się na nauce – wkrótce matura. Jej plany na życie nie są zakoczeniem.

– Będę pracowała ze zwierzętami – mówi bez cienia wątpliwości w głosie.

Zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów Angeliny Pilarczyk.
REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Dumna jestem z Angeliny sukcesów w hodowli i szkole. Mama :*

angeliny 😀 to polskiego imienia nie bylo

Każdy właściciel uważa, że jego pies jest najpiękniejszy na świecie – i każdy ma rację!!!! Gratulacje dla Angeliny. Wiem trochę co to znaczy, bo sam mam Championa Polski w domu, który wcześniej był także Młodzieżowym Championem Polski. Oczywiście mój pies jest innej rasy. Zdobył też jeden CACIB, czyli otworzył sobie drogę do Interchampionatu, ale nie zdecydowałem się na dalsze kontynuowanie tej „kariery”, miałem już trochę dosyć, tym większy szacunek dla Angeliny. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.

Gratulacje

STOP HODOWCOM ZWIERZĄT!!!

Mój mieszaniec podłódzki jest najpiękniejszy 😉