Terapia potrzebna od zaraz

Zatrudnianie znajomych i rodziny, „błyskawiczne” konkursy na prowadzenie całych oddziałów szpitalnych, brak transparentności – to tylko niektóre z dolegliwości, jakie trapią Pabianickie Centrum Medyczne.

Na początku wakacji do pracy w pabianickim szpitalu wrócił Jacek Marynowski, były dyrektor tej placówki (1997-2001). 61-letni chirurg od razu został kierownikiem przychodni specjalistycznych. Personel, który pracuje tutaj od 15-lat nie był z tego powodu wniebowzięty. Dlaczego?

Wytłumaczeniem może być sytuacja z 2008 roku, kiedy lekarz z Pabianic został dyrektorem szpitala im. Madurowicza w Łodzi. Po półrocznej pracy tamtejsi ordynatorzy napisali skargę na dyrektora do Urzędu Marszałkowskiego. W piśmie skarżyli się, że ten nie ma pomysłów na rządzenie szpitalem i zaczęli strajkować. Odmówili zgody na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. O sprawie rozpisywały się łódzkie media.

W Gazecie Wyborczej można było wyczytać: – Szpital ledwo wiąże koniec z końcem, bo szef nie przeprowadził restrukturyzacji i nie potrafi wprowadzić potrzebnych zmian. – Na nasze porodówki drzwiami i oknami walą kobiety z całego miasta – mówi dr Jarosław Kalinka, szef kliniki perinatologii. – Za każdą bardzo dobrze płaci NFZ. Ale my co drugą ciężarną musimy odsyłać, bo nie mamy wolnych łóżek. Co do tego ma dyrektor? Dużo. Na parterze od miesięcy stoi pusty oddział. Żeby go otworzyć, potrzeba pieczątki z sanepidu. Pan dyrektor nie potrafił jej załatwić.
Lista zarzutów była jednak dłuższa: dyrektor nie pozwalał lekarzom się szkolić, nic nie można było załatwić – jeden z położników na podpis pod jednodniowym wnioskiem urlopowym czekał 28 dni. Pomimo akcji protestacyjnej dyrektor nie chciał ustąpić i pracował w Madurowiczu jeszcze przez rok.
Na początku 2010 roku został dyrektorem ds. medycznych w kutnowskim szpitalu. Tam też miał konflikt z personelem. Po dwóch miesiącach pracy podjął decyzję o zwolnieniu 20 osób.

Warto zaznaczyć, że Jacek Marynowski w ostatnich wyborach samorządowych startował z listy Bloku Samorządowego Razem, czyli komitetu wyborczego prezydenta Grzegorza Mackiewicza, a to właśnie gmina miejska Pabianice, którą kieruje prezydent ma 100 procent udziałów w spółce PCM.

Prezydent zaakceptował też pomysł zatrudnienia na stanowisku szefa ds. marketingu Adama Marczaka, byłego sekretarza miasta zwolnionego za korupcję w urzędzie. – W przypadku pana Marczaka skazanie uległo zatarciu w grudniu 2015 roku – tłumaczył w kwietniu prezydent.
Na początku główny marketingowiec szpitala pracował na umowę o dzieło. Teraz pracuje na stałą umowę. Na ostatniej sesji rady miejskiej Piotr Różycki z PiS zasugerował, że etat Marczak kosztuje szpital 70 tysięcy złotych rocznie. Na temat zatrudnienia byłego sekretarza wypowiadają się przeciwnicy polityczni prezydenta i dzielą się spostrzeżeniami.

– Dwa miesiące po zatrudnieniu Marczaka, jego żona, radna miejska zaczęła głosować przeciwko swojemu klubowi i przyczyniła się do odwołania wiceprzewodniczącego rady miejskiej Antoniego Hodaka, który role tę pełnił z ramienia Prawa i Sprawiedliwości – mówi jeden z działaczy PiS.

Wiadomo, że prezydent i pabianicki PiS żyją jak pies z kotem, a decyzja radnej Iwony Marczak przyczyniła się do utraty przez PiS większości w radzie miejskiej. Prezydent zyskał spokój.

W szpitalu głośno zrobiło się o zatrudnieniu syna pani prezes zarządu PCM – Agnieszki Owczarek. 29-latek z Ksawerowa dostał pracę w dziale administracyjnym. Wcześniej z dużym zaangażowaniem grał w piłkę ręczną.

Niezrozumiałe są działania zarządu szpitala dotyczące ogłoszenia konkursów na udzielanie świadczeń zdrowotnych w trzech oddziałach : ginekologii, chirurgii i ortopedii. Ogłoszenia o możliwości składania ofert opublikowane zostały na stronie PCM późnym wieczorem w poniedziałek 19 września. Zainteresowani mogli składać oferty od 21 września do 26 września do godz. 11.00. Potencjalni oferenci mieli zaledwie 5 dni na dotarcie do informacji o konkursach, zapoznaniu się z warunkami oraz przygotowanie oferty. 5 dni z czego 2 dni to weekend. Ogłoszenia nie pojawiły się w 4-stronnicowej gazetce promocyjnej szpitala. Notabene gazetka to pomysł Adama Marczaka. Szpital za jej przygotowanie i druk płaci miesięcznie 3500 złotych jednemu z pabianickich wydawców prasowych.
Dlaczego zarząd zdecydował się na przeprowadzenie tak błyskawicznego konkursu? W jego warunkach widnieje zapis, że zwycięski podmiot podpisałby umowę aż na 5 lat.  O koncepcji wprowadzenia zmian niepowiadomiony został personel oddziałów. Lekarze z ortopedii byli wściekli, gdy usłyszeli, że tak ważne ruchu wykonuje się za ich plecami. O posadę zaczęły bać się pielęgniarki.
– W warunkach konkursu jest zapis, że przyjmujący zamówienie będzie je realizował w oparciu o współpracę z niezbędnym personelem. Co oznacza słowo „niezbędnym”, możemy się tylko domyślać. Wszyscy wiedzą jak zakończyła się dzierżawa szpitala w Łasku. Zespół karetki pogotowia, któremu zależy na zdrowiu pacjenta omija ten szpital szerokim łukiem – powiedział nam pracownik szpitala.

Wczoraj rano wysłaliśmy kilka pytań do pani prezes ws. opisywanych konkursów. Rozstrzygnięcie miało nastąpić w czwartek 29 września. Niestety, odświeżanie skrzynki pocztowej nic nie dało. Zarząd potrafi w 5 dni przeprowadzić bardzo ważny dla funkcjonowania szpitala konkurs, a nie potrafi odpowiedzieć na 5 pytań.

Generalnie pozyskiwanie informacji dotyczących działalności pabianickiego szpitala jest dość utrudnione. Przekonał się o tym m.in. były radny z PiS Sławomir Szczesio, który pytał prezydenta o wspomnianą wyżej gazetkę szpitalną. Prezydent wymigał się od odpowiedzi, choć mógł zainteresować się jak wydawane są publiczne pieniądze.

Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że rozstrzygnięty został konkurs dotyczący ginekologii. Chirurgia na razie pozostanie bez zmian. Nie wiemy co z ortopedią.

Na poniedziałek zaplanowane jest posiedzenie komisji zdrowia. Będzie poruszony temat działań w szpitalu.