Strona główna Dzieje się Taniec życia – historia „ZPiT Bychlewianka”

Taniec życia – historia „ZPiT Bychlewianka”

1

„Nie z przymusu czy nakazu, ale z porywu serca, umiłowania do tradycji, pieśni i tańca, obrzędów i muzyki ludowej; żeby nie zginęło to, co sercu bliskie i przez młodzież było dalej kultywowane” – czytamy na pierwszej stronie kroniki zespołu…

Wszystko zaczęło się dokładnie 50 lat temu w małej miejscowości o nazwie Bychlew. W tamtych czasach w prawie każdej wsi działało koło gospodyń wiejskich. Tutejsze kobiety uświetniały każdą ważną uroczystość, śpiewając lokalne przyśpiewki. W 1974 r. trzy z nich – Józefa Pluta, Henryka Kociołek oraz Irena Matuszewska powołały do życia zespół pieśni i tańca z zorganizowaną kapelą, choreografem, instruktorem śpiewu oraz tancerzami. Tak właśnie powstał działający do dziś i rozsławiający wśród różnych zakątków świata naszą polską kulturę „ZPiT Bychlewianka”. Największym wyzwaniem było zgromadzenie ludzi, którzy by tą wspólnotę chcieli tworzyć – jednak i z tym poradziła sobie główna inicjatorka przedsięwzięcia – pani Józefa Pluta, kobieta z wyjątkową charyzmą, dla której nie było rzeczy niemożliwych. Zasłynęła z chodzenia po wsi i zbierania młodzieży pod przymusem na próby, która jakiś czas później jej za to dziękowała – kto raz przyszedł na salę ćwiczeń, ten nie chciał się już z nią rozstawać. Pani Józefa była nazywana przez członków zespołu Babką Plutową – bo była jak babcia, ciepła i zaangażowana w życie „Bychlewianki”.

Początki 

Zespół zaczynał od zera. W pierwszej kolejności do grupy dołączyły dziewczęta śpiewające piosenki ludowe, po pewnym czasie grono powiększyło się o chłopców i wtedy powstały pierwsze układy taneczne. Początkowo stroje były wypożyczone bądź wyciągnięte z kufrów po matkach i babciach.  Z czasem za pieniądze zebrane przez Koło Gospodyń Wiejskich udało się kupić materiały i członkinie koła uszyły regionalne kostiumy, które stały się już docelowo własnością zespołu. Niestety do pierwszego występu nie zdążono uzbierać na buty i chłopcy wyszli na scenę w rolnych gumiakach. Wydarzenie miało miejsce na Gminnym Dniu Kobiet. Na uroczystość byli zaproszeni przedstawiciele władz – naczelnik gminy oraz I sekretarz komitetu PZPR. Brak stosownego wyposażenia nie umknął uwadze oficjeli, którzy krótko po tym dali dotację na buty dla zespołu. Trzeba zaznaczyć, iż mimo niechlubnej opinii, jaką cieszy się okres PRL-u, władze komunistycznej Polski nie szczędziły pieniędzy na kulturę, dzięki czemu zespoły ludowe mogły rozwijać się w zawrotnym tempie.

W roku 1978 r. została założona grupa dziecięca, której zadaniem było przygotowywanie nowych tancerzy do przyszłego udziału w grupie reprezentacyjnej. Dwa lata później pracę w zespole rozpoczęła nowy choreograf – Zdzisława Kotulska Hofmokl (zm. w 2022 r.).

Pierwsze wyjazdy

Pierwszy wyjazd „Bychlewianki” został ufundowany przez Wydział Rolnictwa Urzędu Miasta Łodzi w 1979 r. Nagroda za wieloletnią działalność zespołu obejmowała rejs promem „Gryf” po Bałtyku do Helsinek i z powrotem. Od tego czasu zespół odwiedził ponad 20 państw w całej Europie. Żywiołowe tańce i kolorowe stroje skradły serce publiczności na całym świecie. Swoimi występami zespół zachwycił: Austrię, Holandię, Jugosławię, NRD i RFN, Finlandię, Turcję, Włochy, Belgię, Rumunię, Węgry, Bułgarię, Hiszpanię, Portugalię, Grecję, Albanię, Serbię, Litwę, Czechy, Francję.

Zespół oczami tancerzy 

Człowieka nie da się poznać przez wpis na Wikipedii – dane faktograficzne nigdy nie pozwolą nam wejść w głąb, by zobaczyć to, co najważniejsze. Podobnie jest z każdą instytucją i tworzącą ją społecznością. Kluczem do prawdziwego poznania jest szczera rozmowa. Właśnie dlatego przedstawię teraz zespół od środka – pokażę go tak, jak widzą go ludzie, dla których stał się częścią życia i ich tożsamości.

Pierwszą bohaterką mojego reportażu jest Elżbieta Kutlu (prywatnie moja mama). Tańczyła w zespole 25 lat, uczęszczała na zajęcia od jego założenia (1974 r.). Zna „ZPiT Bychlewianka” od zawsze, wcześniej jako tancerka, a teraz (od 2012 r.) jako kostiumograf. Pokochała to miejsce i poświęciła mu niezliczoną ilość godzin w ciągu swojego życia. Pierwsze próby wspomina z uśmiechem, ale i również z bólem na samą myśl o wymagających fizycznie treningach. „Próby trwały 2,5 czasem 3 godziny. 45 minut śpiewania przy pianinie, następnie nienawidzone przez wszystkich, ale jakże ważne ćwiczenia baletowe przy krzesełku i w końcu ćwiczenie nowych kroków tanecznych i nauka choreografii”. Zespół stał się dla tych ludzi drugą rodziną, odskocznią od problemów codzienności i miejscem, gdzie zawsze można liczyć na wsparcie. „Jeśli ktoś był słabszy w tańcu, to przychodziliśmy dodatkowo, poza zajęciami i pomagaliśmy młodszym, żeby prędzej weszli do układów”.

50 lat temu siłownia, fitness, czy inne formy rekreacji sportowej nie były aż tak popularne jak dziś, więc młodzieży w zespole nigdy nie brakowało. Tym bardziej, że uczestnictwo w festiwalach folklorystycznych było jedną z niewielu przepustek na zagraniczny wyjazd i poznanie kultur za żelazną kurtyną. Międzynarodowe Festiwale Folklorystyczne to nie tylko promowanie naszego polskiego folkloru, ale także ogrom wspaniałych, niezapomnianych przeżyć. „Raz na festiwalu w Turcji skręciłam nogę w kostce. Akurat odbywał się wtedy konkurs tańca i nie miał kto wejść za mnie do układu, więc wystąpiłam z niemiłosiernie bolącą nogą, a do tego obwiązaną bandażami. Przez tyle lat tańczenia w zespole doświadczyłam naprawdę wiele abstrakcyjnych sytuacji. Pamiętam jeden festiwal w Hiszpanii, kiedy podczas tańczenia siarczystego oberka zgubiłam partnera, gdyż ten…wpadł pod scenę. Dla polskich zespołów zdecydowanie powinni montować solidniejsze konstrukcje…”.

Zespół to jednak nie tylko wyjazdy i zabawa, to także godziny poświęcone na sali prób oraz weekendy pełne występów. „W młodości miałam zajętą prawie każdą sobotę i niedzielę, jednak zespół to też poświęcenie. Ludowizna, taniec, muzyka to choroba – jak się raz w nią wpadnie, to ciężko się z niej wyleczyć do końca życia” – dodaje z uśmiechem moja bohaterka.

Zespół obecnie

Zespół istnieje 50 lat. Na scenie przewinęła się setka tancerzy i muzyków. Szczególną uwagę zwrócił Radosław Kierzek – prywatnie mój wieloletni kolega. Jest jedną z najbardziej barwnych i charyzmatycznych osób, jakie znam. Mając 21 lat sam zorganizował międzynarodowy festiwal folklorystyczny IFF POLKA. W przeciągu kilku lat został menedżerem, kierownikiem i w końcu instruktorem zespołu. Oddał „Bychlewiance” całe serce.

„Trafiłem do zespołu w 2013 roku po śmierci babci ­­– to ona chciała żebym tańczył w zespole. Na pierwszą próbę przyszedłem zupełnie nieprzygotowany. Jednak bardzo spodobał mi się taniec. Był on inny od tych, które poznałem wcześniej, a próbowałem swoich sił w tańcu towarzyskim i hip hopie. Taniec ludowy pokochałem od razu” – zaznacza Radek.

W 2019 r. Radek ukończył kurs instruktora tańca ludowego. Wtedy też ówczesna choreograf oddała mu najmłodszą grupę zespołu. „Maluchy bardzo szybko weryfikują to, co ktoś powie. Pamiętam, jak raz przyszła do mnie 5 latka i pokazała filmik na You Tubie, na którym tancerze wykonują kroki inne niż te, które ćwiczę z nimi na zajęciach. Szczerze mówiąc wzruszyłem się, te dzieci ledwo oderwały się od ziemi, a już poszukują informacji związanych z etnografią – to chyba znak, że folklor zaraża od najmłodszych lat”.

Bychlewianka otwarta na każdego

Obecnie zespół przyciąga osoby z całego powiatu pabianickiego. Liczy on ponad 100 członków i jest podzielony na cztery grupy wiekowe. Na zajęcia przychodzą zarówno przedszkolaki, jak i studenci. „Bychlewianka” jest otwarta na każdego, kto kocha folklor i ma zajawkę do tańca i muzyki ludowej.

„Nie wszyscy mają talent i predyspozycje do tańca. Należy jednak pamiętać, że jest to zespół amatorski. Nie stworzymy Mazowsza. Oni kochają to, co robią­ – nie mamy prawa jako instruktorzy im tego odbierać. Dlatego każdy z nich tańczy przynajmniej jeden układ. Celem zespołów ludowych w Polsce jest pielęgnacja tradycji, a nie występy baletmistrzów pod linijkę” – dodaje mój bohater.

Czy taniec może mieć wady?

Nie mówi się też głośno o tym, jak taniec może obciążać ciało. „Ludzie nie dowierzają, kiedy mówimy im, że tańczyliśmy w strojach łowickich (ważące 10kg wełniaki) energiczny układ w upalnych Włoszech, gdzie temperatura sięgała 45 stopni Celsjusza. Trudności, które wiążą się z udziałem w zespole, są jednak niczym w porównaniu z tym, co otrzymałem w zamian, a otrzymałem naprawdę wiele: pasję do kultury ludowej, możliwość poznania masy ludzi nie tylko w Polsce, ale i za granicą, a przede wszystkim zbudował moją karierę i to, kim teraz jestem” – wspomina Radek.

Garderoba zespołu liczy kilkanaście strojów gromadzonych przez ostatnie 50 lat: krakowskie, lubelskie, łowickie, opoczyńskie, sieradzkie, góralskie, mieszczan żywieckich, rzeszowskie, spiskie, lachów sądeckich, śląskie i biłgorajskie. W repertuarze znajdują się natomiast takie tańce jak: polonez, łowicz, krakowiak, oberek, opoczno, sieradz, rzeszów, spisz oraz wiele innych. Zespół przygotowuje także nowe układy, by zachwycić nimi swoją publiczność podczas kolejnych występów.

50 lat miłości do folkloru

Życie z pasją wymaga wyrzeczeń, a człowiek mimo to się na nie godzi. Historia o zespole nie jest czarno-biała. Nie wszystko jest w niej kolorowe jak nasze stroje w garderobie. Poprzez zestawienie dwóch opowieści – przeszłości i teraźniejszości – pokazałam jak długim procesem było zbudowanie zespołu takim, jaki jest teraz. W 1974 roku zespół posiadał jeden komplet stroi „bychlewskich” uszytych przez założycielki, obecnie garderoba zespołu liczy 11 kompletów strojów z różnych regionów. Zespół na początku istnienia posiadał jedną grupę – dorosłych i młodzieży, obecnie zespół liczy cztery grupy wiekowe.

Historia trwa nadal i trwać będzie, dopóki nie wygaśnie w kolejnych pokoleniach miłość do przeszłości i korzeni, z których się wywodzimy.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Dobrze że inicjatywa lokalnej społeczności ma swoją kontynuację w obecnych czasach. W rolę tancerzy zespołu wchodzą kolejne pokolenia i to niesamowite że w tak małej społeczności nie brakuje chętnych. Dla dzieci jest to świetna forma spędzania czasu z rozwojem śpiewu, rytmiki i zdrowym ruchem. Pamiętajmy że trzeba nie małej odwagi by wystąpić przed często niemałą publicznością. Powodzenia i rozwoju na przyszłe lata życzę.