Strona główna Dzieje się Życie szkolne Tak się nosi nasza młodzież

Tak się nosi nasza młodzież

1

Jak strój, styl oraz wizerunek swoich uczniów oceniają pedagodzy? O panującą modę oraz o odstępstwa od normy, zapytaliśmy dyrektorów pabianickich szkół.

W Zespole Szkół nr 3 przy ul. Gdańskiej, większość uczniów stanowią dziewczęta. Jak zdradza Hanna Grącka, szefowa tej placówki, uczennice swoim ubiorem nie odbiegają od norm. Grono pedagogiczne nie musi więc interweniować w sprawie niestosownych strojów.

– Moi uczniowie ubierają się w dobrym smaku, ładnie, estetycznie oraz modnie. Dzięki nim wiem co jest na czasie – mówi Hanna Grącka, dyrektor Zespołu Szkół nr 3. – Wiem, że teraz chodzi się w kocach, czyli w szerokich, dużych szalach w kratę – dodaje z uśmiechem.

To, co nie przejdzie we „Włókienniku” to kolczykowanie twarzy. Chłopcy mają zakaz zakładania na głowę kapturów od bluz.

W Zespole Szkól nr 2 dyrekcja dużą uwagę przykłada do stroju swoich uczniów. Pedagodzy pilnują, by chłopcy nie nosili odzieży z wulgarnymi napisami czy z emblematami nawiązującymi do używek. W przypadku dziewcząt, nacisk kładzie się tu na ubrania odpowiedniej długości. Szczególnie w okresie letnim. Odzież ma być stonowana, niewyzywająca.

– Uczennic nie mogą nosić szortów, czy bluzek na ramiączkach – wyjaśnia Eliza Matusiak, zastępca dyrektora szkoły do spraw wychowawczych. – Krótki rękaw, to minimalna długość, w  jakiej mogą do szkoły przyjść nasze uczennice.

Wśród męskiej części uczniów zdarzały się bluzy czy plecaki z charakterystycznym liściem konopi indyjskiej. Nauczyciele znaleźli jednak na to sposób.

– W takich przypadkach prosiliśmy ucznia, by wywrócił odzież lub plecak na lewą stronę. Po tak spędzonym dniu w szkole, panowie nie zakładali więcej takiej odzieży.

Choć jak wspomina dyrektor Matusiak, od tej reguły zdarzył się wyjątek.

– Jeden z uczniów twierdził, że nie stać go na zakup innego plecaka. Dlatego, na podstawie paragonu, szkoła z funduszy komitetu rodzicielskiego zwróciła mu pieniądze. Uczeń kupił inny plecak.

Zdarza się, że to rodzice nieświadomi młodzieżowej kultury i slangów, często wulgarnych, kupują swoim nastoletnim dzieciom nieodpowiednią odzież.

– Kilka lat temu była taka sytuacja. Uczeń przyszedł do szkoły w bluzie z napisem „hwdp” – wspomina Matusiak. – Gdy mama dowiedziała się od nauczyciela, co ten skrót oznacza, natychmiast wyrzuciła ją do kosza.

A jak w ZS2 wygląda sprawa z makijażem i fryzurami?

– Uczennice malują się. Jest to makijaż subtelny. Zdarzał się piercing na twarzy, kolczyki przy wargach, jednak gdy prosiliśmy o ich wyciągnięcie, uczennice dostosowywały się do naszych próśb. Co do fryzur: jest farbowanie włosów, wygalanie części głowy u dziewcząt, były też dready. Młodzież jest w takim wieku, że sama jeszcze nie wie czego chce, szukają własnego stylu. Ekstrawagancja po pewnym czasie staje się dla młodych nudna i powracają do normalności.

W „Elektryku” pedagodzy nie mają jednak notorycznych problemów z  niestosownym wyglądem uczniów. Jak podkreśla zastępca dyrektora, są to przypadki pojedyncze, które po interwencji pedagogów nie powtarzają się.

Również wśród młodszych nastolatków ubiór nie jest powodem do konfliktów na linii uczeń – pedagog. Gimnazjaliści, podobnie jak ich starsi koledzy ze szkół średnich, też wybierają do szkoły stroje stonowane.

Wizerunek swoich uczniów chwali Włodzimierz Stanek, dyrektor Gimnazjum nr 3.

– Nie ma w naszej szkole rockmanów czy panków, nie są modne subkultury. Dzieciaki są ubrane schludnie, ładnie. Widzę, że lubią firmowe bluzy i buty – mówi dyrektor. – Czasami jedynie pod koniec czerwca, gdy oceny są już wystawione, a jeszcze trzeba chodzić do szkoły musimy interweniować. W tym czasie niekiedy uczennice ubierają się zbyt wakacyjnie. Ale są to pojedyncze przypadki.

Jak twierdzi Stanek, ponad 99 procent jego uczniów potrafi odpowiednio ubrać się na zajęcia lekcyjne.

Podobnie sytuacja wygląda w Gimnazjum nr 2.

– Zdarzają się drobne odstępstwa od normy, ale są to pojedyncze przypadki. Niektóre uczennice malują się, ale delikatnie. Kilka przypadków ufarbowanych włosów również wychwyciłem, choć jest to zabronione – komentuje Grzegorz Hanke, dyrektor „dwójki”.

Jeszcze kilka lat temu, w Gimnazjum przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie, wychowawcy i nauczyciele mieli problem z eksponowaniem zamiłowań sportowych uczniów. Chłopcy do szkoły przynosili szaliki, czapki z nazwami swoich ulubionych drużyn. Nosili koszulki i bluzy typowe dla kibiców.

– Od jakiegoś czasu ten temat u nas ucichł. Odkąd dwa łódzkie kluby znalazły się tam, gdzie się znalazły, uczniowie raczej już nie mają się czym chwalić – stwierdza dyrektor Hanke.

 

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Szkoda, że w artykule nie jest wspomniane o 2Lo jak to „dziewczęta” (jeśli można je jeszcze tak nazwać) przychodzą ubrane jak ladacznice. Jest to około 40% osobników tej płci.. A o kilogramach tapety na ryju nie wspomnę..