Wiceprzewodniczący rady miejskiej zaproponował, aby strażnicy miejscy otrzymali nowy zakres obowiązków.
Antoni Hodak złożył wniosek ws. zakupienia urządzenia rozruchowego do samochodó. Strażnicy mieliby działać jako „pogotowie akumulatorowe”.
– Taki pomysł został wdrożony w innych miastach. Koszt urządzenia to 500 złotych – tłumaczył Hodak.
Komendant Tomasz Makrocki nie mówi „nie”.
– Po mieście jeżdżą dwa radiowozy. Mamy sporo interwencji, a taka „usługa” nie byłaby priorytetem. Zgłaszający mógłby czekać. Wszystko w granicach rozsądku – tłumaczy komendant.
Do rozładowanych akumulatorów jeżdżą taksówkarze. Usługa kosztuje 20 złotych.
REKLAMA
jestem za