Choć dwójce daleko jest do dziesiątki, a tym bardziej do dziesięciu tysięcy, Kacper i Robert dają sobie z tym radę.
Zespół „10 000 osób” powstał około czterech lat temu za sprawą połączenia się muzycznych pasji 49-letniego Roberta i 23-letniego Kacpra Szymańskich, czyli ojca i syna z punkowym zacięciem. Wszystko rozpoczęło się od wspólnego słuchania muzyki. Nieco później w pabianickim MOK-u, ojciec usiadł za perkusją, a syn chwycił za gitarę i rozpoczęły się próby.
Żaden z nich nie posiada wykształcenia muzycznego, lecz dzięki rodzinnej więzi rozumieją się jak z nut.
– Kiedy zaczynaliśmy nie było mowy o zespole – mówią muzycy. – To było po prostu wspólne spędzanie czasu, coś w stylu „zagraj tak, a ja zagram tak”. Pomysł pojawił się później i stopniowo przerodził się w „10 000 osób”.
Zespół zajmuje się głównie muzyką punkrockową i bluesową, z której starają się czerpać jak najwięcej.
– W bluesie inspiruje nas prostota, ale również jego ekspresja i szczerość – wyjaśniają – Najbardziej wartymi wspomnienia wykonawcami są tutaj Son House, Blind Willie Johnson, zespół Thee Oh Sees, czy bardziej znany The White Stripes.
Duet ma na koncie kilka występów w łódzkich klubach, a także trzecie miejsce w pabianickim konkursie Rock Master Reaktywacja w 2015 roku. Ostatnie miesiące były jednak okresem przejściowym i dopracowywaniem brzmienia, tak by nabrało pożądanej przez muzyków szczerości. Część muzycznego dorobku 10 000 osób usłyszeć można na ich profilu w serwisie Soundcloud oraz już wkrótce na Facebooku. Niektóre z tych piosenek na pewno pojawią się na planowanej przez zespół płycie.
– To miała być krótka EP-ka, z czasem jednak zrozumieliśmy, ze chcemy czegoś więcej – mówią członkowie zespołu. – Nagrywamy sporo kawałków, z których tylko najlepsze trafią na zaplanowany album, reszta pewnie pojawi się Soundcloudzie.
Piosenki piszą wspólnie, wymyślając szkielet tekstu i dogrywając do tego dźwięki, albo eksperymentując z dźwiękami i efektami.
– Zazwyczaj to Kacper zajmuje się bazą tekstową, rozpoczynając proces pisania kawałka – chwali syna Robert.
– Ale wszelkie decyzje i zmiany i tak wprowadzamy razem poprzez głosowanie – dodaje Kacper. – Dzięki temu mamy z tego większą frajdę.
Zabawna może być również próba interpretacji nazwy zespołu, która wzięła się z tekstu piosenki „Death Letter” Son House’a, ale motyw 10 000 pojawia się również w pracach wielu innych wokalistów.
– O dziesięciu tysiącach śpiewa również Bob Dylan, nie wiemy dokładnie, o czym myślał, gdy pisał swój kawałek, ale cieszymy się, że o nas wspomniał – śmieje się 10 000 osób.
Mając takie wsparcie, trudno nie odnieść sukcesu. Najbliższa okazja, by posłuchać jak brzmi pabianicki duet nadarzy się już 10 marca 2016 o godzinie 19.00 w łódzkim lokalu Żarty żartami przy ul. Wólczańskiej 40/42a.