Strona główna Kroniki Pabianic Najsłynniejszy pabianiczanin w PRL-u

Najsłynniejszy pabianiczanin w PRL-u

12
Pabianiczan, którzy wpływali na historię Polski było wielu. Nielicznym udało się przedostać do języka potocznego. Jednym z nich jest Zenon Nowak, wicepremier w rządach PRL, prezes NIK i ambasador w ZSRR. „Tak czy owak – Zenon Nowak” wzdychano, chcąc podkreślić, że choć komunistyczną Polską wstrząsały różne zmiany, pewne elementy były niezmienne.

Poseł czterech kadencji na Sejm PRL, członek Biura Politycznego KC PZPR, wiceprezes Rady Ministrów, prezes Najwyżej Izby Kontroli i ambasador PRL w ZSRR. W latach 50-tych jeden z najbardziej wpływowych polityków komunistycznych w Polsce. Niewielu zdaje sobie sprawę, że to wyimki z biografii jednego z pabianiczan. Nazywał się Zenon Nowak, a jego imię i nazwisko na trwale zapisało się w polskiej frazeologii.
Opisując zawieruchy jakie od czasu do czasu wstrząsały PRLowską sceną polityczną, mawiano często „tak czy owak – Zenon Nowak” podkreślając, że w każdej zmianie zawsze istnieć musiał jakiś element stabilności. Bohater powiedzenia ze zdumiewającą wręcz skutecznością omijał wszelkie wstrząsy i tajfuny, który zmiatały z powierzchni ziemi nie jedną karierę. On zaś zyskał miano najtrwalszego polityka komunistycznego na szczytach władzy. Na początku lat 90-tych Władysław Pasikowski w filmie „Psy” określił to zjawisko jeszcze trafniejszym bon motem „czasy się zmieniają, a Pan ciągle w komisjach”. Niewątpliwie gdyby Zenon Nowak dożył transformacji, niewykluczone że i po roku 89 znalazłby dla siebie miejsce w strukturze demokratycznego państwa. Pozostał w języku potocznym w zabawny sposób kwitując wszelkie zmiany, które koniec końców do żadnych zmian nie prowadzą.

Działacz
Nowak urodził się 27 stycznia 1905 roku w pabianickiej rodzinie robotniczej. Jego ojciec Walenty pracował tu jako robotnik w fabryce tkackiej. Wydawało się, że na ciężką pracę skazany jest także jego syn. Nie ograniczał się jednak wyłącznie do pracy w przemyśle włókienniczym. Próbował swoich sił w kopalniach w niemieckiej Westfalii, a w latach 20-tych w Sosnowcu. Nie można się dziwić, że w oficjalnych aktach osobowych w rubryce zawód funkcjonowała adnotacja „górnik” Tam związał się z Komunistycznym Związkiem Młodzieży Polskiej, młodzieżową przybudówką Komunistycznej Partii Polski.
Fascynacja komunizmem w jego rosyjskiej wersji w dużej mierze ustawiła jego późniejszą karierę. W czasie swojej działalności partyjnej przyjmował pseudonimy „Julek” lub „Zenek”. Z pewnością musiał działaczem aktywnym skoro w 1929 roku przyjęto go do Międzynarodowej Szkoły Leninowskiej, centralnej szkole partyjnej prowadzonej przez Komintern – organizację międzynarodową zrzeszającą partie i stowarzyszenia o charakterze komunistycznym. W rzeczywistości Komintern był organem nadzorującym komunistów w innych krajach i poprzez sieć powiązań uzależniał je od Związku Radzieckiego.
Prowadzone przez niego szkoły był zaś nie tylko kuźnią kadr, ale przede wszystkim agentów. Studenci przyjmowani byli na kursy krótkie – trwające zazwyczaj od 6 do 10 miesięcy, oraz długie, trwające 2,5 roku. Nowak – podobnie jak Bolesław Bierut, rodzimy dyktator w okresie stalinowskim w Polsce – ukończył kurs długi, co pozwalało mu na mocy ustawy z 1950 roku określać swoje wykształcenie jako wyższe, choć de facto ukończył zaledwie kilka klas szkoły podstawowej.

Agent?
Rok po ukończeniu kursu wszedł w skład Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Polski, z pewnością będąc agentem wpływu kontrolowanym przez Moskwę. O jego silnym umocowaniu świadczyć może fakt, że uniknął czystki w KPP jaka na rozkaz Stalina dokonana została po likwidacji partii w 1938 roku. Większość działaczy partyjnych wysokiego szczebla została wówczas stracona. Ocaleli ci, którzy albo byli osadzeni w polskich więzieniach, albo odgrywali w oczach Moskwy ważną rolę.
W 1939 roku Zenon Nowak znalazł się w Brześciu nad Bugiem, gdzie po wkroczeniu Armii Czerwonej stanął na czele tamtejszej Gwardii Robotniczej – organizacji o charakterze policyjnym, która pełniła nie tylko funkcje porządkowe, ale przede wszystkim pomagała wprowadzać na zajętych terenach „porządek rewolucyjny”. Oddziały te brały też czynny udział w aresztowaniach przedstawicieli polskiej władzy, w tym policjantów i wojskowych, z których część zamordowana została później w tzw. zbrodni katyńskiej. Za zasługi w 1940 roku Nowak został prawdopodobnie dyrektorem jednej z brzeskich fabryk produkujących meble.
Tej wygodnej posady nie pełni jednak długo. W 1941 roku – w wyniku inwazji nazistowskich Niemiec na ZSRR – wcielony zostaje do Armii Czerwonej. Wkrótce trafił do niemieckiej niewoli i zesłany został do jednego z obozów pracy. Po upadku III Rzeszy kontynuował służbę w Armii Czerwonej, z której został zwolniony w 1947 roku. Już w kwietniu 1947 roku wstąpił do PPR, a w maju tego samego roku pełnić zaczął funkcję II sekretarza PPR w Komitecie Wojewódzkim w Poznaniu.

Po szczeblach kariery
Jego kariera gwałtownie przyśpieszała. W maju 1948 został I sekretarzem KW w Katowicach, a od października 1948 wpływową funkcję kierownika Wydziału Personalnego KC PPR w Warszawie. Po powstaniu PZPR został kierownikiem Wydziału Kadr, a także wszedł w skład Komitetu Centralnego. Wydział Kadr był jednym z najważniejszych wydziałów funkcjonujących w Partii. Decydował o awansach, stanowiskach dyrektorskich, miał wpływ na wybory personalne do władz partyjnych i na stanowiska administracyjne.

Ukoronowaniem błyskotliwej kariery Nowaka było powołanie go w 1952 roku do rządu Józefa Cyrankiewicza na stanowisko wicepremiera i I zastępcy Prezesa Rady Ministrów.

W 1954 wszedł zaś do Biura Politycznego KC PZPR, stając się tym samym elementem ścisłego kierownictwa Partii.
Zbliżająca się odwilż mogła zachwiać karierą Nowaka. Nie był być może w pierwszych latach komunistycznej Polski politykiem pierwszoplanowym, ale trudno było też nazwać go trzecim garniturem. W 1956 roku związał się z obozem natolińczyków – partyjnych konserwatystów, zwolenników twardej władzy, a jednocześnie przejawiających tendencje nacjonalistyczne i antysemickie. Nowak uznawany był za jednego z nieformalnych liderów tej frakcji. W trakcie zebrań Biura Politycznego wygłaszał zdecydowane mowy o wydźwięku antysemickim, domagające się usunięcia części radzieckich doradców, głównie ze względu na ich żydowskie pochodzenie.

Tak czy owak
W czasie odwilży cieszył się poparciem ze strony Moskwy. Witold Jedlicki, w słynnym artykule „Chamy i Żydy” – opublikowanym w paryskiej „Kulturze” w 1962 roku – opisującym walki frakcyjne w PZPR w 1956, wymieniał Nowaka jako jednego z kandydatów Chruszczowa do objęcia w Polsce funkcji I sekretarza. Choć historycy kwestionują możliwość aż tak wysokiego awansu pabianiczanina, niewykluczone, że w istocie był na giełdzie nazwisk osób, które mogły wówczas stanąć na czele Partii. Nie ma natomiast wątpliwości, że w oczach Moskwy uchodził za człowieka pewnego, którego warto zachować w strukturach władzy. Prawdopodobnie utrzymanie go w rządzie po przewrocie październikowym w PZPR było jednym z warunków uznania władzy nieufnie przyjmowanego przez Sowietów Władysława Gomułki.
Nowak przestał być co prawda członkiem Biura Politycznego, ale w rządzie pozostał. Funkcję wicepremiera pełnił aż do 1968 roku. Kolejne wstrząsy na arenie politycznej jego pozycją nie zachwiały. Co prawda musiał ostatecznie opuścić ławy rządowe, ale jednocześnie otrzymał fasadową, choć prestiżową funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli, którą pełnił aż do 1971 roku. Następnie wysłany został na ważną placówkę dyplomatyczną do Moskwy, gdzie spędził sześć lat. Przebieg kariery sam narzucał wrażenie, że pomimo zmian w strukturach PZPR Nowak ciągle utrzymuje się na powierzchni. Bo choć co prawda po 1956 roku utracił możliwość kreowania polityki Partii, to jednak ciągle kręcił się wokół partyjnego Olimpu.

W Pabianicach Zenon Nowak pojawiał się kilkakrotnie. Najsłynniejsza wizyta miała miejsce w grudniu 1968 roku. Jeszcze jako wicepremier uczestniczył w odsłonięciu Pomnika Bojowników o Wyzwolenie Społeczne i Narodowe, stojącego na Starym Rynku. Wygłosił wówczas płomienne przemówienie, w którym wspomniał lata swojej działalności w ruchu komunistycznym, skrzętnie omijając co bardziej kompromitujące fakty.

Nowak zmarł w sierpniu 1980 roku. W czasie, w którym na Wybrzeżu wzrastała fala strajków, które doprowadziły do podpisania porozumień i powstania Solidarności, w Warszawie umierał jeden z symboli twardego betonu partii komunistycznej.

Tekst: Sebastian Adamkiewicz 

Bibliografia:
Mirosław Szumiłło, Elita Polskiej Partii Robotniczej (1944–1948). Portret historyczno-socjologiczny, [w:] Polska Partia Robotnicza 1944–1948. Studia i szkice, red. M. Krzysztofiński, Rzeszów 2014
Tadeusz Mołdawa, Ludzie władzy 1944-1991. Władze państwowe i polityczne Polski według stanu na dzień 28 II 1991, Warszawa 1991
Witold Jedlicki, Chamy i Żydy, „Kultura” 1962, nr 12 (182)
Jerzy Eisler, Zarys dziejów politycznych Polski 1944–1989, Warszawa 1992
Bożena Szaynog, „Ten ton mnie w uchu źle brzmi…” – tematyka żydowska na forum Komitetu Centralnego PZPR w „polskim roku 1956”, [w:] Pamięć i Sprawiedliwość, t. 1(27), Warszawa 2016.

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

Co by nie mówić to była postać nietuzinkowa. Czasy były inne, nie mnie oceniać czy lepsze czy gorsze, lecz myślę, że warto byłoby jakoś uhonorować tego wielkiego pabianiczanina. Nie można wymazać z historii całego ubiegłego wieku. Rozwój miast i kraju w dużej mierze zawdzięczamy czasom PRL-u. Dlatego myślę, że warto byłoby w jakiś sposób uhonorować pana Nowaka poprzez nazwanie jego nazwiskiem jakąś ulicę lub rondo.

Właśnie się naraziłaś 51,03 procenta prawdziwych Polaków 😁😁😁😁

Zenuś, te 51,03% to taki lumpenproletariat, który „dla idei” wyciąga łapska po socjal od bolszewickiej władzy. 😃😃😃

Np Rondo Nowaka Zenona symbolu twardego betonu partii komunistycznej.

B55 wg nowej normy C45/55

Proszę jeszcze raz przeczytać o działalności tego pana oraz jego moskiewskich mocodawcach i jeszcze raz przemyśleć pomysł upamiętniania. Sam fakt, że pochodził z Pabianic jeszcze nie znaczy, że trzeba go honorować.

A Stanisław Kowalczyk?

Teraz potomkowie pabianickiego lumpenproletariatu już nie kształcą się w szkółkach partyjnych, szczycą się „wyższym wykształceniem” ze znojem zdobytym na prywatnych szkółkach niedzielnych.

Last edited 3 lat temu by Ania

Widać zdrajcy i pocioty są dziś w cenie, ot dzisiejsza Polska! Wybaczcie, nie wsiadam do tego pociągu, wybieram lot latawcem nad plantacją słonecznika 😉

Lepiej udawać że tego nie było. To lubicie najbardziej.

W Pisie by zrobił karierę..

Okropna, odrażająca postać. Jego pochodzenie z Pabianic, to raczej powód do wstydu niż dumy, ale też jest częścią naszej trudnej historii. Pomysł jego upamiętnienia to bardzo ponury jej chichot.