Strona główna Styl życia Ludzie Na motocyklu przez Azję. Tak ksawerowianin poznaje prawdziwy świat

Na motocyklu przez Azję. Tak ksawerowianin poznaje prawdziwy świat

0
Jego kontynentem jest Azja. Tutaj podróżuje, a przez trzy lata mieszkał. Wojciechowi Hankiewiczowi trudno sobie wyobrazić porzucenie ulubionych krajów na wyprawy. Stały się one tematem już czterech książek ksawerowianina. W ostatniej, która ukazała się niewiele ponad miesiąc temu, opisuje swoją wyprawę na drugi koniec świata w czasach pandemii. Skuterem.

Te oraz motocykle stanowią wielką pasję. I dają dużo frajdy. Zwłaszcza, gdy jedzie z żoną Beatą, ale też z przyjaciółmi z Polski albo z „lokalsami”. Pokonywanie indyjskich czy nepalskich bezdroży w pojedynkę też nie jest mu obce. A właśnie docieranie do miejsc z dala od utartych szlaków, gdzie „biały” pojawia się bardzo rzadko i przyglądanie się zwykłemu życiu zwykłych ludzi nadają sens podróżom jednośladami.

– Widzę wtedy zupełnie inny świat – zapomnianych wiosek, ich kolorów, zapachów, smaków… Obserwuję ludzi, zwierzęta. Zwykle nie jest łatwo, nawet jeśli towarzyszą mi miejscowi. Właściwie wiąże się to z potwornymi niewygodami. Ale ja nie mam nic przeciwko nim – mówi pan Wojciech.

Kręci go adrenalina, a tej podczas dotychczasowych wypraw nie brakowało. Jazda drogami, które są nimi tylko z nazwy, brak stacji benzynowych, niedostatki wody i świadomość, że gdyby coś się stało, najbliższy szpital jest oddalony o setki kilometrów – takich wrażeń doświadczył już wielokrotnie. Było warto, bo świat zachwyca przede wszystkim z dala od cywilizacji – na pustyniach, w górach…

W 2019 roku pierwszy raz wybrał się w Himalaje, na indyjskim motocyklu Royal Enfield. Z grupą. Ale odłączył się od niej. I nie żałuje.

– Wysokogórskie przełęcze, buddyjskie świątynie, ogromne przestrzenie – wszystko to ma swój niepowtarzalny klimat – przyznaje podróżnik.

Urzekły go Indie. Z dwoma Hindusami przemierzył Radżastan, wzdłuż granicy z Pakistanem, kończąc wyprawę w stolicy – Delhi. „Po drodze” była pustynia Thar. Przejechali ją całą bocznymi drogami, w trakcie zabłądzili i omal nie umarli, bo skończyła im się woda… Niezatarte wrażenia pozostawił również po sobie Himachal Pradesh.

– Podróże przez te dwa stany wystarczyły mi za dziesięć innych – śmieje się Wojciech Hankiewicz.

Sympatia do Azji, a właściwie do czterech położonych w niej krajów, zaczęła się na Sri Lance, na którą pierwszy raz poleciał w 2014 roku. Tam też nauczył się jeździć motocyklem (w Polsce nie ma na niego prawa jazdy). Wyspę nad Oceanem Indyjskim przejechał wzdłuż, wszerz i w poprzek, zresztą wielokrotnie, bo już podczas pierwszego, trwającego trzy tygodnie pobytu stwierdził, że na niej… zamieszka. I szybko dopiął swego, wynajmując na wschodzie Sri Lanki budynek w celu otworzenia w nim kameralnego, otoczonego ogrodem hostelu.

– Z jednej strony wybrzeże było piękne i dzikie, z drugiej cały czas mieliśmy turystów, inna sprawa, że tylko w trzech pokojach. Wolnych miejsc – nigdy. Guest house znajdował się przy plaży. „Przesiedziałem” w nim, z przerwami, trzy lata. I nie do końca jest to żart: naprawdę nie przenosiłem się tam, aby pracować – mówi.

Później otworzył drugi hostel, tym razem w głębi wyspy, w słynącym ze Świątyni Zęba Kandy. A w niedalekiej odległości od miasta była zupełnie inna, niezwykła rzeczywistość – dżungle, wodospady, plantacje… I chociaż zna więc Sri Lankę naprawdę dobrze, wydaje się, że nigdy mu się ona nie znudzi.

Jeśli chodzi o plaże, to w porównaniu z lankijskimi wygrywają u Wojciecha Hankiewicza te na Malediwach. W jego ocenie niemożliwe, aby gdzieś były ładniejsze. Malediwy poznawał nie tylko sam, ale też z innymi Polakami, wobec których, podobnie zresztą jak na Sri Lance, pełnił rolę przewodnika.

Życie w Azji, przygody, jakich doświadczał i wszystko, co działo się podczas kolejnych wypraw na ten kontynent (już po powrocie na stałe do Polski) skłoniły go do pisania książek. „Zielona herbata, czyli dziwne przypadki z życia Polaka na Sri Lance” oraz „Kardamon i rambutan, czyli niewiarygodna historia dwóch Białych Domków” ukazały się w 2019 roku. W ubiegłym ksawerowianin wydał kolejne – „Zerwany z łańcucha grawitacji – opowiadania z innych światów” i „Uwięziony, czyli skuterowa podróż w czasach pandemii”. Ta oraz dwie pierwsze dotyczą Sri Lanki, w jednej znalazły się ponadto historie z Malediwów, Singapuru i Malezji. Jak udało mu się opublikować cztery książki w ciągu dwóch lat?

– Gdybym pisał je od zera, nie dałbym rady. Ale w trakcie wypraw zawsze robię notatki. Materiał był więc poniekąd gotowy – wyjaśnia.

W pewien sposób na przekór zobaczonym miejscom zachwytu autora nad nimi w tych publikacjach szczególnie nie widać.

– Przywiozłem stamtąd wiele fajnych wspomnień, ale to, co mnie spotykało często nie było miłe. Piszę więc np. o kradzieżach i bijatykach – mówi autor.

Czy będzie kolejna książka? Pewnie tak, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę, że już w kwietniu Wojciech Hankiewicz wybiera się do Azji ponownie. Kierunek: Indie i Nepal. Tym razem z kilkunastoosobową grupą, ale, jak zaznacza, oczywiście nie jest to wyjazd organizowany przez biuro podróży.

Atrakcji zapowiada się mnóstwo, wśród nich położony na ponad 3 tysiącach metrów Ladakh i Królestwo Mustang, wyzwań – jeszcze więcej. To wszystko w towarzystwie pasjonatów z nepalskiego klubu motocyklowego Ride&Dare (więcej o nich TUTAJ). Część polskiej ekipy będzie podróżowała z nimi właśnie motocyklami, pozostali – jeepami.

– Wyprawa jest przeznaczona dla żądnych adrenaliny. Ja lubię takie ekstremalne przygody – podsumowuje podróżnik.

 

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments