Lawina „zachorowań” w pabianickim sądzie. Sprawy są odwoływane

Do Pabianic dotarł trwający w całej Polsce protest pracowników sądów, którzy domagają się podwyżki wynagrodzeń. Również ci z naszego zaczęli masowo „chorować”. I są już tego konsekwencje. Niestety, odczuwalne dla zwykłych ludzi.

Pierwsze widoczne sygnały, że Sąd Rejonowy w Pabianicach ogarnęła „epidemia” pojawiły się w poniedziałek, kiedy na 61 urzędników, asystentów i innych pracowników administracyjnych nie przyszło do pracy 21, co stanowiło prawie 35%. Dzień później sytuacja jeszcze się pogorszyła – liczba osób przebywających na zwolnieniach lekarskich wzrosła do 25 (natomiast wszystkich nieobecnych było 27, a więc ponad 44%).

– Ta absencja spowodowała spowolnienie i utrudnienie pracy sądu, ale zarówno 10 grudnia, jak i 11 grudnia wszystkie zaplanowane sprawy odbyły się normalnie – poinformował Paweł Sydor, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Łodzi.

Jednak wczoraj część osób, które tygodniami czy też miesiącami czekały na swoją sprawę, poczuła się mocno zawiedziona, bo pokoje pracowników administracji, bez których sprawy nie mogą się odbywać, świeciły pustkami. Spośród 61 stawiło się w sądzie tylko 23. Aż 38, tj. ponad 62%, pozostało w domach. Efekty?

– Spośród 35 zaplanowanych spraw 10 zostało odwołanych – przyznaje Paweł Sydor.

Czy do Sądu Rejonowego w Pabianicach będzie wpływać coraz więcej L4? Taki scenariusz jest możliwy. A nawet gdyby lawina zwolnień się zatrzymała, przy obecnym składzie osobowym sąd nie jest w stanie funkcjonować normalnie. Zapewne będą więc odwoływane kolejne sprawy.

Pracownicy sądów protestują w ten sposób przeciwko niskim wynagrodzeniom, domagając się wzrostu płac w wysokości 1000 zł.