Tuż po wypadku policja uznała, że sprawcą zdarzenia, na wiadukcie pomiędzy Piątkowiskiem i Petrykozami, był kierujący Fordem. Tymczasem sąd ostatecznie stwierdził, że to kierowca Forda był ofiarą.
Do wypadku na feralnym wiadukcie doszło w marcu 2017 roku. Pan Łukasz, kierujący Fordem Fiestą, wyjeżdżał z drogi technicznej. Podczas manewru w jego auto uderzył Volkswagen Golf zjeżdżający z wiaduktu.
Kierowca Forda po tym zdarzeniu trafił do szpitala i jak opisuje nam sytuację, tam dostał mandat od policjantów, którzy uznali jego winę. Miał wymusić pierwszeństwo przejazdu.
– Z relacji bliskiej osoby dowiedziałem się, że policja przyjechała za mną na SOR i w czasie pomiędzy badaniami wręczyli mi mandat. Niewiele z tego pamiętam, więc opieram się na relacji bliskich, którzy zauważyli, że policjant był pewien tego, że jestem
sprawcą, wobec czego przyjęcie mandatu wydawało się najrozsądniejszą opcją – tak kierujący Fordem wraca do zdarzeń z marca 2017 roku.
Niestety, stan zdrowia Pana Łukasz gwałtownie się pogorszył. Po 3-dniowym pobycie na oddziale OIOM odzyskał przytomność i został poinformowany przez rodziców co się stało. Dowiedział się też o mandacie.

– W tym czasie zapoznałem się z fotorelacją z miejsca wypadku wykonaną przez mojego wuja. Od razu zrozumiałem, że mandat został mi wręczony pochopnie, ponieważ nie miałem możliwości trzeźwej oceny sytuacji w dniu zdarzenia, bo miałem wstrząśnienie
mózgu, ranę głowy, pękniętą śledzionę, żebro i obojczyk oraz zdiagnozowaną niepamięć wsteczna, pochopnie go przyjąłem. Skierowałem więc wniosek do sądu w Pabianicach o uchylenie prawomocnego mandatu – dodaje Pan Łukasz.
Sąd przychylił się do prośby pabianiczanina i uchylił mandat. W związku z tym, policja skierowała sprawę do sądu, aby ukarać kierującego Fordem. – Sąd
po powołaniu biegłego z dziedziny ruchu drogowego uniewinnił mnie od zarzutu spowodowania wypadku – potwierdza Pan Łukasz.
W toku prowadzonego śledztwa okazało się, że to kierujący Volkswagenem Golfem przekroczył dozwoloną administracyjnie prędkość o około 45 km/h, co skutkowało tym, że nie znajdował się w polu widzenia Pana Łukasza, który wyjeżdżał z drogi serwisowej.
Dlatego też ostatecznie przed są sądem, jako oskarżony stanął kierujący Golfem. I został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Mężczyzna stracił też prawo jazdy na rok. Musiał też zapłacić 10 000 złotych zadośćuczynienia Panu Łukaszowi oraz pokryć częściowo koszty sądowe w kwocie 1 500 złotych. Sąd drugiej instancji utrzymał wyrok w mocy.
– Na uwagę w tej historii zasługują dwa wątki. Pierwszym jest fatalna realizacja techniczna skrzyżowania na którym doszło do wypadku. Drugim bardzo dziwnym czy wręcz zaskakującym aspektem jest sposób przeprowadzenia czynności przez policję oraz wątpliwe wnioski do jakich doszli, a także upór z jakim bronili zajmowanego przez siebie, a ostatecznie, jak uznał sąd, niewłaściwego stanowiska – podsumował sprawę poszkodowany kierowca.