Zakład Energetyki Cieplnej informuje o awarii w systemie sieci ciepłowniczej, która wystąpiła przy ulicy Wileńskiej. Awaria będzie usuwana od poniedziałku, dlatego mieszkańcy poszczególnych nieruchomości muszą się liczyć z przerwami w dostawie ciepłej wody, zarówno do kranów jak i kaloryferów.
– Stan faktyczny pozwala na ten moment na dalszą pracę systemu ciepłowniczego i dostawę ciepła do wszystkich budynków. Prace naprawcze zostaną rozpoczęte w poniedziałek 24 marca.
Od godz. 8.00 nie będzie ciepłej wody w następujących budynkach:
a) Niecała 1, 3; b) Wileńska 35, 39, 45, 45a, 45c, 47, 49, 51, 53, 55, 57,59, 63, 65, 67; c) Śniadeckiego 2, 4, 10; d) Śniadeckiego 6a – Przedszkole Miejskie nr 12; e) Moniuszki 114/116, 115/119, 118/120, 121/125, 127/129, 131/133, 139, 141/143, 142/144, 147/149, 148, 151/155, 157; f) Moniuszki 146 – Żłobek Miejski; g) Moniuszki 132 – I Liceum Ogólnokształcące; h) Ostatnia 19; i) Ostatnia 15a – Szkoła Podstawowa nr 14; j) Robotnicza 2, 4, 6, 8, 10, 28; k) Szarych Szeregów 8; l) Wiejska 6, 7, 8, 9, 10, 16, 20, 22, 24, 26, 30; m) Ludowa 1, 3, 5, 6a, 7, 10a; n) Odrodzenia 1, 1a, 2, 3, 4, 5, 11, 15; o) Łaska 58, 62, 70, 72, 74, 76, 78, 78a, 80, 82, 84, 90, 92, 94, 96; p) Łaska 86 – Dom Pomocy Społecznej.
ZEC przewiduje, że awarię uda się usunąć tego samego dnia i wieczorem dostawa ciepłej wody zostanie wznowiona.
– Nie mniej, dopiero po wykonaniu prac odkrywkowych i demontażowych będzie możliwe precyzyjne oszacowanie zakresu prac naprawczych i określenie niezbędnego czasu na ich wykonanie – mówi Krzysztof Mondzielewski, prezes ZEC.
Kilka minut przed godz. 18.00 doszło do wypadku drogowego w Chechle Pierwszym. Jedna osoba została poszkodowana.
Dwa auta osobowe zderzyły się na wysokości skrzyżowania z ul. Długą. W wyniku zderzenia Volkswagen na łaskich numerach zjechał na pobocze u uderzył w przydrożne drzewo. Kobieta kierująca autem została zabrana do szpitala.
Ruch w tym miejscu odbywał się wahadłowo. Na miejscu pracują policjanci, którzy ustalają okoliczności tego wypadku.
Już w czerwcu w Centrum Handlowym Tkalnia swoje drzwi otworzy Douglas – europejski lider rynku premium beauty. To wyjątkowa okazja, by mieszkańcy Pabianic mogli zgłębiać świat luksusowych kosmetyków, najnowszych trendów i profesjonalnych usług beauty, wreszcie lokalnie.
Douglas to marka, która od lat wyznacza standardy w świecie perfumerii i kosmetyków. Nowy salon w Tkalni będzie miejscem, gdzie klienci znajdą starannie wyselekcjonowane produkty renomowanych marek, takich jak Yves Saint Laurent, Laura Mercier, BOHOBOCO czy Dr. Susanne von Schmiedeberg. W ofercie dostępne będą perfumy, kosmetyki do makijażu oraz zaawansowana pielęgnacja twarzy, ciała i włosów. To przestrzeń, w której każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno miłośnicy klasycznych zapachów, jak i poszukiwacze nowości prosto z wybiegów i social mediów.
Więcej niż perfumeria – doświadczenie beauty na najwyższym poziomie
Otwarcie perfumerii Douglas to nie tylko dostęp do ekskluzywnych produktów, ale także szereg wyjątkowych usług, które przenoszą zakupy na nowy poziom. Klienci będą mogli skorzystać m.in. z:
profesjonalnych konsultacji stanu skóry przy użyciu nowoczesnych urządzeń diagnostycznych,
indywidualnych porad dotyczących pielęgnacji i makijażu,
ekspresowego, bezpłatnego 5-minutowego makijażu,
luksusowych zabiegów pielęgnacyjnych, przygotowanych przez topowe marki, takie jak La Mer, Sisley, Lancôme czy Estee Lauder.
Dla osób pragnących poszerzyć swoją wiedzę w zakresie makijażu, Douglas oferuje również specjalistyczne szkolenia pod okiem profesjonalnych makijażystów.
Nowoczesne zakupy – wygodnie i szybko
Douglas to także innowacyjne podejście do zakupów. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom omnichannel klienci mogą łączyć wygodę zakupów online z doświadczeniem zakupów stacjonarnych. Jednym z najciekawszych udogodnień jest usługa Click & Collect Express, która pozwala na zamówienie produktów online i odbiór w perfumerii już w ciągu 2 godzin.
W tym roku Spółdzielczy Dom Handlowy (SDH) będzie miał 50. rocznicę otwarcia. Czy jest szansa na remont wieloletniej wizytówki Pabianic? Jak radzi sobie Społem, do którego należy SDH? O sytuacji spółdzielni rozmawialiśmy z Grzegorzem Barysem, kierownikiem ds. administracyjno-technicznych.
Jaki SDH widzą pabianiczanie? Szary, bury i opustoszały. Tak jest od lat i niestety, nic nie wskazuje na to, aby zmienił się wygląd jednego z najbardziej charakterystycznych budynków w Pabianicach.
– Na to potrzebne są ogromne pieniądze – mówi otwarcie kierownik. – Naszym strategicznym obiektem jest piekarnia przy ulicy Konstantynowskiej, a tam szykuje się wymiana pieca. Koszt to około 5 mln złotych.
Pabianickie Społem nie ma takich pieniędzy. Z dokumentów finansowych wynika, że w 2023 roku spółdzielnia wypracowała zysk na poziomie 1 mln 20 tysięcy złotych. Na wniosek zarządu kwota ta została podzielona. 400 tysięcy złotych wypłacono w formie dywidendy członkom spółdzielni (jest ich 224). Reszta trafiła na fundusz zapasowy, socjalny i specjalny.
Wcześniejsze lata nie były jednak tak łaskawe. W 2020 roku Społem miało stratę w wysokości 302 tysięcy złotych, w 2021 ponad 463 tysiące złotych, a w 2022 156 tysięcy złotych. Do słabych wyników miała przyczynić się w głównej mierze pandemia koronawirusa i przeciągający się remont ulicy Zamkowej.
Społem coraz mniej zarabia z wynajmów, bowiem kilkaset metrów kwadratowych powierzchni handlowych stoi pustych. Na pierwszym piętrze SDH został jedynie chiński market i drukarnia. Na parterze nie ma nowych najemców po Rossmannie i aptece. Od lat nikt nie chce wynająć placu pomiędzy SDH a ratuszem.
I piętro SDH świeci pustkami, od kilku lat.
– Mieliśmy potencjalnego najemcę na duży klub fitness, ale się wycofał – mówi kierownik.
Czy jest więc jakakolwiek szansa na zmianę wyglądu SDH?
– Wymiana drzwi, okien, witryny, mycie elewacji. Takie prace wchodzą w grę – wyjaśnia kierownik. – Co do elewacji, tam jest kilkanaście tysięcy kostek, z których jest ona złożona. Te kostki tworzą widoczną łuskę, za którą jest wolny metr przestrzeni. Zapewne każdą trzeba byłoby odtworzyć, bo dodam, że budynek jest w strefie konserwatorskiej i pewnie wszelkie remonty wiązałyby się z uzgodnieniem projektu z konserwatorem. Nie stać nas na gruntowną modernizację budynku.
Warto zaznaczyć, że pabianickie Społem to nie tylko SDH i wspomniana piekarnia. Spółdzielnia ma 10 sklepów ogólnospożywczych i zatrudnia około 150 osób. Każdy wymaga inwestycji, a na te w 2023 roku wydano 234 400 zł netto.
Krótka historia SDH:
Spółdzielczy Dom Handlowy „Trzy Korony” to jeden z najbardziej charakterystycznych budynków handlowych w Pabianicach. Otwarto go 5 grudnia 1975 roku przy ul. Kilińskiego 3, w miejscu dawnych XIX-wiecznych budynków.
W czasach swojej świetności „Trzy Korony” zatrudniały ponad 150 osób i oferowały szeroki wybór towarów – od słodyczy „Wawel” po wyroby „Wólczanki” i „Skórimpexu”. Betonowa konstrukcja obiektu wyróżnia się tłoczonymi, blaszanymi kwadratami na elewacji, a dach zdobi symboliczne trzy korony, nawiązujące do herbu miasta.
Michał Michalak w meczu Polska - Litwa. Katowice, luty 2025
Reprezentant Polski w koszykówce udzielił wywiadu dla epainfo.pl. Michał Michalak przypomniał czasy juniorskie, gdy grał w PKK 99 Pabianice. Wskazał też m.in. jak ważna jest rola rodziców, kiedy dziecko trenuje sport.
Aktualny gracz Anwilu Włocławek wraz z innym koszykarzem Tomaszem Gielo wystartowali niedawno z podcastem „Nie ma co gdybać” na YouTube. Jeden z odcinków poniżej:
Jan Wojtal, epainfo.pl: Na początek – skąd pomysł na podcast? Kiedy wpadliście na ten pomysł i jak przebiegała droga do jego realizacji?
Michał Michalak: To dość długa historia. Z Tomkiem Gielo znamy się od czternastego roku życia, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, dużo ze sobą rozmawiamy. Pomysł na podcast pojawił się u mnie w grudniu ubiegłego roku. Lubię się edukować poza koszykówką – nie zamykam się tylko na sport. Studiowałem na Uniwersytecie Gdańskim, zrobiłem magisterkę ze stosunków międzynarodowych. Kiedy grałem w Turcji, miałem sporo wolnego czasu i skupiłem się na nauce. Teraz, gdy skończyłem studia, zastanawiałem się, co dalej mogę robić produktywnie. Pomysł podcastu wyniknął z rozmów z Tomkiem o wyzwaniach sportowców. Stwierdziliśmy, że warto się tym podzielić i jednocześnie zapraszać ciekawych gości. W USA wielu sportowców prowadzi podcasty i chcieliśmy spróbować podobnego formatu.
Czy nie obawiacie się, że entuzjazm minie i podcast się nie utrzyma?
To możliwe, ale na razie cieszymy się tym, co robimy. Dostaliśmy pozytywny feedback i to nas motywuje. Chcemy kontynuować projekt i zobaczymy, jak długo uda się go prowadzić.
Poza sportem interesujesz się finansami i inwestowaniem. Ale wygląda na to, że koszykówka to dla ciebie pasja, nie tylko zawód. Czy masz dni, w które budzisz się i myślisz: „Znowu ten trening”?
Kocham to, co robię, ale oczywiście są momenty zmęczenia. W trakcie sezonu są dni, gdy ciało jest wykończone i treningi stają się ciężkie, pojawia się zniechęcenie. Jednak doceniam, że mogę robić zawodowo to, co kocham. Nigdy nie miałem myśli, żeby rzucić koszykówkę.
Jak wspominasz swoje juniorskie lata w Pabianicach? Czy były jakieś szczególne momenty, które utkwiły ci w pamięci?
Na pewno jednym z takich momentów był mój pierwszy obóz sportowy w Sędziejowicach. Miałem wtedy może siedem, osiem lat i byłem najmłodszym uczestnikiem. Pamiętam, że lokalna gazeta pisała o tym artykuł, co było dla mnie wielką sprawą. To były czasy, w których uczyłem się podstaw, rozwijałem swoje umiejętności i nabierałem pasji do koszykówki.
Wiesław Wincek, twój pierwszy trener. Jaki był i czy jakaś jego rada szczególnie zapadła ci w pamięć?
Trener Wincek był surowy, ale sprawiedliwy. W tamtych czasach to było normalne podejście, ale mimo swojej wymagającej postawy, miał wielki autorytet wśród zawodników. Pamiętam szczególnie jedną sytuację z treningu – podałem piłkę przez całe boisko i zdobyliśmy punkty. Trener pochwalił mnie za to podanie, ale w następnej akcji chciałem zrobić to samo i tym razem przeciwnik przechwycił piłkę. Trener wtedy powiedział: „Wcześniej to było świetne podanie, ale teraz zdecydowanie nie, bo kolega z drużyny nie był na wolnej pozycji” Ta uwaga bardzo mi utkwiła w głowie – nauczyła mnie, że nie chodzi o mechaniczne powtarzanie skutecznych zagrań, ale o umiejętne podejmowanie decyzji w danej chwili.
Już w trakcie zawodowej kariery miałeś epizod, gdzie trenowałeś indywidualnie w Pabianicach. Opowiesz czytelnikom coś więcej na ten temat?
Tuż przed podpisaniem kontraktu z Legią Warszawa, spędziłem dwa, może trzy miesiące w Pabianicach, trenując codziennie w hali MOSiR. Rzucałem po tysiąc rzutów dziennie i myślę, że to miało realny wpływ na moją formę. Później zdobyłem tytuły króla strzelców lig polskiej i niemieckiej – więc można powiedzieć, że Pabianice się do tego przyczyniły.
Czy pamiętasz osoby, które miały duży potencjał do gry na wysokim poziomie, ale z różnych powodów skończyły trenować?
Tak, i to bardzo dużo. W trakcie mojej juniorskiej kariery widziałem wielu utalentowanych zawodników, którzy z różnych powodów nie kontynuowali gry na wysokim poziomie. Niektórzy nie mieli odpowiedniego wsparcia, inni zmagali się z kontuzjami, a jeszcze inni po prostu nie potrafili pogodzić sportu z innymi aspektami życia. Czasami decydują niuanse – brak jednego roku dodatkowej pracy, brak cierpliwości, czasem czynniki rodzinne czy finansowe. To smutne, ale niestety tak wygląda sport.
Jak dużą rolę w twoim rozwoju odegrali rodzice?
Kluczową. To oni poświęcili mnóstwo czasu, jeżdżąc ze mną na treningi do Sieradza i Łodzi, gdy byłem nastolatkiem. Wspierali mnie na każdym kroku. Wielu zawodników po drodze odpada, bo nie mają takiego wsparcia. Moi rodzice zawsze mnie motywowali, ale bez presji.
Co byś poradził rodzicom dzieci, które trenują sport? Jakich błędów powinni unikać?
Przede wszystkim – nie wywierać presji. Dziecko ma czerpać radość z treningów. Nie można krzyczeć na dziecko z trybun albo później w domu. Nie poprawiać go co chwilę, nie krytykować nadmiernie po porażce. Najważniejsze jest, żeby dziecko czuło, że niezależnie od wyników ma wsparcie rodziców i może po prostu cieszyć się grą.
Masz dwie córki. Jak wygląda twoje życie rodzinne, łączenie sportu z obowiązkami ojca? Czy twoje dzieci trenują sport?
Życie na dwa domy nie jest łatwe, ale z żoną mamy już to dobrze zorganizowane. Moja rodzina mieszka w Gdańsku, a ja, zmieniając kluby co sezon, często jestem w innym mieście lub kraju. Staram się jak najczęściej wracać do domu i spędzać czas z córkami.
Jeśli chodzi o sport, to nie naciskam na nie w żaden sposób. Chodzą na różne zajęcia – taniec, gimnastykę, pływanie – ale nie mam zamiaru wywierać na nie presji, żeby zostały koszykarkami. Chciałbym, żeby miały swobodę wyboru i czerpały przyjemność z aktywności fizycznej, tak jak ja w ich wieku.
Uwaga, uwaga! 29 marca w Warsztatowni wielkie otwarcie wiosennego sezonu, czyli „Przywitanie Wiosny”. Co czeka na młodych odkrywców?
Trzy godziny pełne kreatywnych eksperymentów, artystycznych zajęć i szalenie ciekawych doświadczeń. Już dziś zapisz swoje dziecko na to niezwykłe wydarzenie. Ilość miejsc jest ograniczona.
Fascynująca wiedza i radość tworzenia czyli m.in.
🌸Eksperymenty inspirowane wiosenną pogodą i roślinnością – „W marcu jak w garncu”!
🌸Artystyczne zdobienie donic, które dzieci zabiorą do domu.
🌸Sadzenie wiosennych kwiatów – idealne dla małych ogrodników.
🌸Fascynujące spotkanie z żywymi dżdżownicami i poznawanie ich roli w naturze.
🌸Zdjęcia z OGROMNĄ żabą XXL
🌸 I oczywiście nauka języka angielskiego przez (najlepszą) zabawę
1 z 6
Sobota, 29 marca. Start o godz. 9.30. Koszt: 109 zł. Warsztatownia zaprasza dzieci w wieku od 3 do 7 lat oraz uczniów (8 – 13 lat). W cenę zajęć wliczone są wszelkie, niezbędne do przeprowadzania eksperymentów i badań pomoce naukowe.
– Laboratorium Warsztatowni to idealne połączenie nauki, zabawy i kreatywności. To świetna okazja, aby dzieci poznały świat przyrody, odkryły w sobie artystyczną duszę i spędziły czas w towarzystwie rówieśników – zachęca Paulina Krukowska, właścicielka Warsztatowni i szkoły nauki języków obcych Creative English. – Zapraszam także do udziału w konkursie na naszym fanpage’u. Do wygrania wejściówka na wiosenne warsztaty.
Problemy ze wzrokiem mogą rozwijać się stopniowo lub pojawić się nagle, znacząco wpływając na codzienne funkcjonowanie. Niewyraźne widzenie, bóle głowy, uczucie zmęczenia oczu czy trudności w koncentracji mogą świadczyć o tym, że warto skonsultować się z okulistą. Wczesne wykrycie problemów jest kluczowe, ponieważ nieleczona wada wzroku może być przyczyną dalszego pogorszenia jakości widzenia. Sprawdź, jakie objawy powinny Cię zaniepokoić i kiedy warto umówić się na badanie wzroku.
Częste bóle głowy a problemy ze wzrokiem
Bóle głowy mogą wynikać z różnych przyczyn, jednak często są związane z nieprawidłowym funkcjonowaniem oczu. Osoby z niezdiagnozowaną wadą wzroku mogą nieświadomie nadwyrężać mięśnie oczu, co prowadzi do ich zmęczenia i napięcia. Długotrwałe wytężanie wzroku, np. podczas czytania lub pracy przy komputerze, może powodować dyskomfort oraz pulsujący ból w skroniach lub czole. Dodatkowo bóle głowy mogą nasilać się pod koniec dnia, kiedy oczy są już zmęczone długotrwałą pracą. Jeśli ból pojawia się regularnie i nie ustępuje po odpoczynku, warto skonsultować się z okulistą, ponieważ wada wzroku może być jedną z możliwych przyczyn dolegliwości.
Niewyraźne widzenie w różnych sytuacjach
Zaburzenia ostrości widzenia to jeden z najczęstszych objawów problemów ze wzrokiem. Niewyraźne widzenie może dotyczyć zarówno przedmiotów znajdujących się blisko, jak i tych w oddali. Osoby z krótkowzrocznością mają trudności z widzeniem oddalonych obiektów, natomiast osoby z dalekowzrocznością mogą odczuwać dyskomfort podczas czytania lub pracy na komputerze. Problemy te często nasilają się w słabym oświetleniu, gdy oczy muszą bardziej się wysilać, aby zobaczyć szczegóły. Jeśli obraz wydaje się rozmazany lub masz trudności z szybkim dostosowaniem wzroku do różnych odległości, może to być sygnał, że konieczna jest korekcja wzroku za pomocą okularów lub soczewek kontaktowych.
Mrużenie oczu i trudności z koncentracją
Mrużenie oczu to naturalna reakcja organizmu, która pomaga chwilowo poprawić ostrość widzenia. Jeśli jednak robisz to często, zwłaszcza podczas patrzenia na ekran komputera, telewizora lub czytania, może to świadczyć o wadzie wzroku. Mrużenie może prowadzić do nadwyrężenia mięśni twarzy, powodując napięcie i zmęczenie. Osoby z niezdiagnozowanymi problemami ze wzrokiem mogą również mieć trudności z koncentracją, szczególnie podczas długotrwałej pracy wymagającej skupienia. Jeśli zauważasz, że łatwo się rozpraszasz, a długotrwałe czytanie lub praca przy komputerze powodują zmęczenie, może to oznaczać, że warto udać się na badanie wzroku.
Nadwrażliwość na światło i częste łzawienie
Nadmierna wrażliwość na światło, zwana fotofobią, może być objawem wielu problemów ze wzrokiem. Osoby cierpiące na tę dolegliwość często odczuwają dyskomfort w jasnym świetle, na przykład w słoneczne dni lub w pomieszczeniach o intensywnym oświetleniu. Może to powodować łzawienie, uczucie pieczenia oczu oraz trudności w dostosowaniu wzroku do różnych warunków oświetleniowych. W skrajnych przypadkach nadwrażliwość na światło może prowadzić do bólu głowy i zmęczenia wzroku. Jeśli zauważasz u siebie tego rodzaju objawy, warto skonsultować się ze specjalistą, ponieważ mogą one wskazywać na konieczność korekcji wzroku lub inny problem okulistyczny.
Trudności w prowadzeniu samochodu
Wady wzroku mogą znacznie utrudniać prowadzenie pojazdów, zwłaszcza po zmroku lub w trudnych warunkach atmosferycznych. Osoby z niezdiagnozowaną wadą wzroku mogą mieć trudności z oceną odległości, dostrzeganiem znaków drogowych lub rozpoznawaniem świateł sygnalizacyjnych. Problemy z widzeniem w nocy mogą być spowodowane nie tylko krótkowzrocznością czy dalekowzrocznością, ale także astygmatyzmem. Jeśli czujesz, że prowadzenie samochodu wymaga od Ciebie większego wysiłku niż kiedyś, warto skontrolować swój wzrok. Właściwie dobrane okulary lub soczewki kontaktowe mogą znacząco poprawić komfort i bezpieczeństwo jazdy.
Podwójne widzenie i zniekształcenia obrazu
Podwójne widzenie, czyli diplopia, to niepokojący objaw, który może wskazywać na problemy z układem wzrokowym. Może występować zarówno w jednym, jak i w obu oczach, utrudniając prawidłowe widzenie. Niektóre osoby mogą również zauważyć zniekształcenia obrazu, takie jak falujące linie lub nierówne kontury przedmiotów. Te symptomy mogą świadczyć o astygmatyzmie, ale także o poważniejszych schorzeniach, takich jak problemy neurologiczne. Jeśli zauważasz u siebie podwójne widzenie lub inne nieprawidłowości w postrzeganiu kształtów, warto jak najszybciej udać się do specjalisty.
Ekipa filmowa kolejny raz będzie realizować zdjęcia na ulicach Starego Rynku w Pabianicach. Mieszkańcy muszą liczyć się z utrudnieniami w ruchu w dniach 28 marca – 2 kwietna 2025 roku.
Na starówce stanęły znaki zakazujące zatrzymywania się pojazdami. Nie dotyczą one ekipy filmowej. Znaki są na ulicy Kościelnej, Poprzecznej, Szewskiej i Bóźnicznej.
Wszystko wskazuje na to, że powstaną u nas ujęcia do serialu realizowanego dla platformy MAX (dawniej HBO) pt. „Piekło kobiet”. Ekipa działała już w centrum Łodzi, teraz przeniesie się do Pabianic.
Filmowa starówka
To nie pierwszy raz kiedy zdjęcia do filmów realizowane są na pabianickiej starówce. We wrześniu 2021 roku powstała u nas część zdjęć do serialu TVP – „Polowanie na ćmy„. Natomiast w lutym 2024 roku kręcono zdjęcia do serialu Kingi Dębskiej – „Gra z cieniem„.
45 lat temu filmowcy zrobili też kilka ujęć do serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”.
Urząd Miejski w Pabianicach ma podpisać umowę na obsługę roweru miejskiego w ramach projektu „Rowerowe Łódzkie”. Ta ma trwać od 29 marca do 20 lipca 2025 roku i możliwe, że będzie ostatnią.
Dlaczego ostatnią? Bo pabianiczanie nie korzystają już z tego środka transportu, za który miasto musi płacić krocie. To jasno pokazują liczby.
Popularność publicznych jednośladów
Rower wystartował w Pabianicach jesienią 2018 roku. W sezonie letnim (czerwiec-sierpień) 2019 roku zanotował 13 623 wypożyczenia. W 2024 roku, w analogicznym okresie, było już tylko 2 480 wypożyczeń, co daje 27 przejazdów na dzień. Do dyspozycji mieszkańców są 122 rowery rozmieszczone na 14 stacjach.
Ile nas to kosztowało?
W 2024 roku z kasy miejskiej przeznaczono blisko 400 tys. zł na funkcjonowanie tego systemu. Przez cały okres, czyli przez 6 lat miasto wydało 2,7 mln złotych.
Jednak to nie wszystkie koszty publiczne, bowiem część z nich finansowana była ze środków unijnych rozdysponowanych przez województwo na 10 gmin, które dołączyły do projektu.
Dlaczego podpiszemy umowę na kolejne blisko 4 miesiące? Bo obliguje nas do tego umowa.
W innych miastach też klapa
Pabianice to jednak nie jedyne miasto, gdzie projekt odniósł fiasko. Już rok temu radni z Łowicza zastanawiali się nad funkcjonowaniem systemu.
– Uważam, że do tego dołożyliśmy tak ogromne pieniądze, że czas to przerwać – stwierdził skarbnik miasta Arkadiusz Podsędek. Jak zauważył, dochody budżetowe kształtują się na poziomie 3 tys. zł rocznie, podczas gdy utrzymanie projektu to koszt rzędu 320 tys. zł w skali roku – czytamy na stronie lowicz24.eu. W Łowiczy było dostępnych 98 rowerów, czyli mniej niż w Pabianicach.
Co ciekawe, pabianiczanie byli jednymi z najaktywniej korzystających z systemu.