Wyższe podatki z „polityczną awanturą” w tle. I duże emocje przez apel do rządu

Miejscy radni zatwierdzili dziś na nadzwyczajnej sesji podwyżkę podatku od nieruchomości. Przyjęli też apel, jaki ma trafić do władz centralnych, dotyczący naszej pogarszającej się sytuacji finansowej w związku z realizacją polityki rządu. Wcześniej doszło do słownych przepychanek i złośliwości.

O tym, jak zmienią się ceny i że ich „skok” wydaje się nieunikniony, pisaliśmy TUTAJ. Właśnie stało się to faktem. Przyjęte stawki są na możliwie maksymalnym poziomie.

– Kwota dochodów bieżących jest niewystarczająca na pokrycie zadań obligatoryjnych, dlatego jesteśmy zmuszeni do poszukiwania nowych źródeł dochodu. Będziemy mogli zwiększyć te bieżące o około 3 mln zł i przeznaczyć je na oświatę. Chociaż nadal będzie brakować 7 mln zł na wynagrodzenia dla nauczycieli… – mówiła przed głosowaniem Katarzyna Muszyńska, skarbnik miasta.

Podjęcie uchwały poprzedziła długa, pełna uszczypliwości dyskusja. Oberwało się między innymi prezydentowi – od radnych z PiS. Za co? Za termomodernizację, kupno nowych autobusów hybrydowych, brak inwestorów w mieście, obecność na otwarciu Amazona, urzędowy profil na Facebooku… Radni z obydwu stron sceny politycznej nie szczędzili ich też sobie nawzajem.

– Takich decyzji nie podejmuje się łatwo, lekko i przyjemnie. My bierzemy pełną odpowiedzialność za losy miasta i nie będziemy jej unikać. Niepodjęcie tej uchwały skutkowałoby najgorszą rzeczą dla mieszkańców – pogorszeniem jakości życia – argumentował podwyżkę Krzysztof Rąkowski, przewodniczący rady miejskiej (KKR)

– To najprostszy sposób wyciągnięcia pieniędzy od ludzi. Istnieją inne sposoby, np. inwestor, którego w Pabianicach nie ma – ripostował Włodzimierz Stanek, przewodniczący klubu PiS.

– Nie może być tak, że podwyżka jest wynikiem wcześniejszej polityki pana prezydenta – wtórował mu klubowy kolega Piotr Różycki.

Decyzja w sprawie podatków nie była podjęta jednomyślnie. Przeciwko podwyżce opowiedział się klub PiS: Włodzimierz Stanek, Piotr Różycki, Monika Cieśla, Tadeusz Gęs i Adam Kaczorowski. Od głosu wstrzymał się Antoni Hodak. Pozostali opowiedzieli się „za”.

Przed głosowaniem w sprawie uchwały o nowych, wyższych stawkach doszło do burzliwej dyskusji, dotyczącej apelu, jaki przygotował Koalicyjny Klub Radnych do premiera, ministrów i parlamentarzystów, w którym radni zwracają się o „podjęcie pilnych działań zmierzających do zapewnienia samorządom rekompensaty utraconych dochodów z tytułu obniżenia stawki podatku PIT, zwolnienia z podatku dochodowego osób, które nie ukończyły 26 lat oraz dwukrotnego wzrostu kosztów uzyskania przychodu”. Pomysł wysłania takiego apelu nie zyskał akceptacji radnych PiS. Wyjątkiem był Antoni Hodak, który go poparł.

– Z przykrością patrzę na to, co się dzieje. Tym apelem miasto wpisze się w polityczną awanturę, którą wywołują prezydenci dużych miast z Platformy Obywatelskiej. Nie ma on żadnej mocy sprawczej, ani prawnej. Wywoła awanturę i to jest celem apelu. Problem jest znany i pewnie będzie rozwiązany. Jestem za tym, aby zdjąć to z porządku obrad i nie wprowadzać chaosu i zamętu. Takie apele to zadrażnianie sytuacji… – twierdził Włodzimierz Stanek.

– Stanowisko (w sprawie wystąpienia z apelem – przyp. red.) uważam za jak najbardziej słuszne. Trzeba próbować… Chodzi o środki na podstawowe, bieżące zadania. Zamiast pieniactwa radziłbym wykorzystać możliwości. Jest pan w otoczeniu marszałka, do tego znajomość z panem Ciebiadą… Apeluję o to, by nie bić politycznej piany – odpowiadał mu Antoni Hodak.

O powodach podwyżki mówili przed sesją (na konferencji prasowej) prezydent Grzegorz Mackiewicz oraz radni z Koalicyjnego Klubu Radnych. A są to, o czym już informowaliśmy, zbyt małe pieniądze, jakie otrzymaliśmy z budżetu państwa.

– Wskutek zwolnienia z podatku PIT osób do 26 roku życia wpływy dla Pabianic są mniejsze o 1 mln 629 tys zł. Obniżenie stawki podatku PIT z 18% do 17% oraz podwyższenie kosztów uzyskania przychodu to zmniejszenie wpływów miasta o 6 mln 886 tys. zł. Do tego dochodzi brak wyrównania subwencji oświatowej za podwyżki (dla nauczycieli – przyp. red.). Dla samych szkół podstawowych to 5 mln zł. Razem daje to kwotę około 14 mln zł, która nie wpłynęła w tym roku do budżetu miasta – mówił prezydent.

– W tym apelu pokazujemy sytuację finansową i ile utraciliśmy na zmianach w ordynacji podatkowej i subwencji oświatowej. Zwrócimy się również do samorządów ościennych gmin, by podjęły podobne stanowiska. Może nasz wspólny głos będzie bardziej słyszalny w Warszawie. Nie może być tak, że obietnice czy pomysły rzucane przez stronę rządową są przerzucane na samorządy – podkreślał Krzysztof Rąkowski.