Strażacy wchodzili wczoraj późnym popołudniem do jednego z mieszkań na Bugaju. Zachodziło tam podejrzenie zgonu. I rzeczywiście: lokator był martwy.
Na numer alarmowy zadzwonił znajomy mężczyzny, którego zaniepokoiła dwudniowa nieobecność 60-latka w pracy. Próby skontaktowania się z nim nie przyniosły rezultatu. Wczoraj po godz. 16.00 w bloku przy ul. Grota Roweckiego pojawiły się straż pożarna i policja. Aby dostać się do środka, trzeba było wyważyć drzwi. Niestety, pomoc nadeszła zbyt późno.
– Mężczyzna leżał na podłodze. Ze względu na widoczne znamiona śmierci odstąpiliśmy od działań resuscytacyjnych – poinformował st. sekc. Bartosz Angiel z komendy PSP.
Akcja z udziałem jednego zastępu (sześciu osób) trwała niespełna godzinę.
REKLAMA