Walczy każdego dnia

    3

    O sprawność, o siłę, o powrót do normalności. Jego rodzice walczą o to, by zapewnić synowi niezbędną pomoc i co za tym idzie, pokryć związane z nią ogromne wydatki. Sami nie dadzą rady.

    Końcówka lata, weekend, słoneczna pogoda. 25-letni Łukasz wraz z grupą przyjaciół spędza czas na działce. Jest młodym, silnym, wysportowanym i aktywnym mężczyzną. Nagle dochodzi do tragedii. Łukasz relaksując się w ogrodowym, niewielkim basenie doznaje urazu kręgosłupa. Jego rdzeń kręgowy zostaje zmiażdżony na wysokości odcinka szyjnego. Jeszcze tego samego dnia pabianiczanin przechodzi w łódzkim szpitalu bardzo poważną operację. Jest sparaliżowany od szyi w dól. Lekarze jego stan określają jako bardzo ciężki. Praktycznie nie dają mu szans na przeżycie.

    Dziś Łukasz Miller ma 27 lat. Półtora roku po wypadku siedzi samodzielnie na wózku inwalidzkim, ale nie jest w stanie się na nim poruszać. Nie odzyskał władzy w nogach. Jego dłonie i nadgarstki są wiotkie. Uczy się, za pomocą specjalnej rękawicy celować widelcem do ust. Uczy się również korzystać z telefonu, dzięki któremu komunikuje się z najbliższymi. Na komputer jest jeszcze za wcześnie. Nadgarstki Łukasza nie są na tyle władne, by swobodnie mógł pisać na klawiaturze. Ale to co najtrudniejsze dla 27-latka, to proszenie o pomoc.

    – Syn nie pogodził się ze swoją sytuacją. Chce walczyć o swoją sprawność i samodzielność – mówią ze łzami w oczach rodzice Łukasza.

    Foto: Fundacja Podaj Dalej

    Do tej walki rodzina potrzebuje ogromnych, nieosiągalnych dla nich pieniędzy. Sama rehabilitacje, bez których były sportowiec nie doszedłby do obecnego stanu kosztuje 1300 złotych miesięcznie. Rodzice co miesiąc wydają również ponad 1000 złotych na niezbędne środki medyczne. Do tej pory musieli zainwestować w wózek inwalidzki, który niestety już wymaga wymiany, wózek toaletowy, który kosztował 1500 zł oraz podnośnik za 6800 zł.

    To, o czym marzą dla swojego dziecka to wózek inwalidzki robiony na miarę ze specjalnym podparciem pod plecy, bo ten, na którym obecnie siedzi Łukasz jest za mały. Niezbędny, ale nierealny na tę chwilę jest też pionizator, który pozwoliłby mężczyźnie stanąć na nogach.

    – Chodzi nie tylko o polepszenie ich sprawności, ale i o pobudzenie do pracy narządów wewnętrznych, które w pozycji siedzącej działają niewłaściwie – mówi Dariusz Miller, tata. – Każdy z tych sprzętów to wydatek ponad 10 000 złotych.

    Ogromnym ograniczeniem w leczeniu i rehabilitowaniu Łukasza jest również brak samochodu z podjazdem dla wózka inwalidzkiego. Koszt transportu medycznego do Bydgoszczy, w której Łukasz przechodził specjalistyczne zabiegi sięgał nawet 500 złotych.

    – Nie stać nas na taki wydatek, a musimy przewozić syna do różnych ośrodków, szpitali, poradni – mówi Iwona Miller, mama. – Chcemy z nim jeździć, chcemy go leczyć, ale też chcemy wyprowadzić go z domu, pozwolić na oderwanie się od tej jego codzienności, z którą absolutnie się nie pogodził. To wszystko jest dla niego jeszcze takie świeże.

    Łukasz był piłkarzem ręcznym

    Państwo Iwona i Dariusz Millerowie od dnia wypadku robią wszystko, by ich dziecko wróciło do zdrowia. Zdobyli setki informacji na temat urazów kręgosłupa i niepełnosprawności, odbyli wiele rozmów ze specjalistami z dziedziny rehabilitacji, zjeździli pół Polski, by zapewnić swojemu synowi jak najlepszą opiekę. Przy jego łóżku spędzili niezliczoną ilość godzin pielęgnując go, troszcząc się o niego, wspierając czy chociażby trzymając za rękę. Od dnia wypadku życie rodziny Millerów zmieniło się na zawsze.

    – Gruntownie wyremontowaliśmy mieszkanie. Poszerzyliśmy wszystkie futryny, by można przewozić Łukasza do wszystkich pomieszczeń – mówi pan Dariusz. – Kapitalnego remontu wymagała łazienka. Musieliśmy stworzyć wygodne miejsce do kąpieli, do którego można wjechać wózkiem. Wiązało się to z wymianą pieca węglowego na gazowy system grzewczy wody. Niestety, nie załapaliśmy się na program Kawka, choć składaliśmy deklarację. Na obecny program pomocy też nie możemy liczyć, bo dotyczy on wymian pieców jeszcze niezrealizowanych.

    Rodzina Millerów na remont wydała wszystkie oszczędności, które miały być przeznaczone na wykup mieszkania.

    – Chcieliśmy, by to miejsce było syna. Nie możemy pozwolić, by wylądował kiedyś w DPS-ie – mówi zrozpaczona mama. – Syn ze szpitala trafił do domu, który nie był dla niego jeszcze w ogóle przystosowany. To była budowa, a nie remont. Pierwsze dwa tygodnie przepłakaliśmy. Nie tego chciałam dla mojego dziecka. Za granicą, osoba po takim wypadku wraca do przystosowanego do jego potrzeb domu, bo pomaga państwo. W naszym kraju niestety tak nie jest.

    Łukasz od października jest w Koninie, w ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Akademia Życia to program, którego uczestnikiem jest pabianiczanin. Dzięki niemu ma nauczyć się na nowo życia w społeczeństwie.

    – Przebywanie wśród innych niepełnosprawnych na pewno pozwoli synowi zrozumieć jego sytuację, ale jemu teraz najpotrzebniejsza jest rehabilitacja. Codziennie do Łukasza przychodzi fizjoterapeuta, którego musimy opłacać we własnym zakresie – dodaje pan Dariusz. – Po takich urazach pierwsze trzy lata rehabilitacji są najważniejsze. Wierzymy, że nasze dziecko wróci do częściowej sprawności.

    Z końcem lutego 27-latek wraca do domu. Po miesiącu pobytu w Pabianicach trafi do Kamienia Pomorskiego na 14-dniowy turnus rehabilitacyjny. Koszt tego wyjazdu to 6 tys. Złotych. Gdyby nie zeszłoroczna zbiórka jednego procenta, rodziców Łukasza nie byłoby na niego stać.

    – Marzymy, by syn trafił do profesjonalnego ośrodka, w którym byłby pod opieką prawdziwych fachowców. Wrocławski ośrodek Akson specjalizuje się w pomocy osobom, które doznały urazu kręgosłupa. Dysponują najlepszymi lekarzami i sprzętem. Jest to jednak ośrodek komercyjny. Miesięczny pobyt kosztuje 9 tys. złotych – mówi Iwona Miller.

    Pani Iwona to niska, drobna kobieta. Trzy lata temu przeszła poważną operację na kręgosłup. Od tego czasu jest również osobą niepełnosprawną. Nie pracuje – rodzina utrzymuje się z pensji pana Dariusza oraz z renty pani Iwony, która przysługuje jedynie do sierpnia przyszłego roku.

    Niepełnosprawności kobiety nie widać na pierwszy rzut oka, jednak wyklucza ona panią Iwonę z wielu codziennych czynności. Najbardziej dała się ona we znaki podczas półrocznego pobytu Łukasza w Bydgoszczy.

    – Nie wiem co mnie wtedy bardziej bolało, serce, czy kręgosłup. Łukasz był wtedy w bardzo ciężkim stanie. Przykuty do łóżka, mógł jedynie nieznacznie poruszyć palcem lewej ręki. Cały czas byłam przy nim, zajmowałam się synem w każdej sytuacji, łykając najmocniejsze środki przeciwbólowe, Nie mogłam przecież zostawić go samego.

    Dziś Łukasz zmaga się nie tylko ze swoją niepełnosprawnością, ale i z chorobami, które przez drastycznie obniżoną odporność, nie chcą dać mu spokoju. Mężczyzna notorycznie cierpi na zapalenia układu moczowego. Przez to zmuszony jest do niemalże stałego zażywania antybiotyków. Niedawno przyplątały się również problemy dermatologiczne. Bakteria, która zaatakowała skórę Łukasza może zostać zwalczona następnym antybiotykiem. Najprawdopodobniej będzie musiał przyjmować go przez kolejnych osiem miesięcy.

    Problemy finansowe rodziny Millerów nie są niestety jedynymi, z którymi muszą borykać się na co dzień.

    – Nie dalibyśmy rady gdyby nie przyjaciele, rodzina i bliscy. Znajomi syna bardzo zaangażowali się w pomoc. Organizowali zbiórki, biegi i koncerty charytatywne. Nasza wdzięczność za każde wsparcie jest nie do opisania – przyznaje tata Łukasza.

    Łukasz Miller jest podopiecznym fundacji „Słoneczko”. By pomóc mu w walce o jego sprawność, wystarczy przekazać 1% podatku. Wydatki związane z powrotem Łukasza do chociażby częściowej sprawności są ogromne. Wielka miłość i poświęcenie rodziców mogą niestety przegrać z brakiem pieniędzy.

    – Najpierw walczyliśmy o jego życie, teraz walczymy o jego zdrowie. Nie przestaniemy – zapewnia mama Łukasza.

    Na stronie internetowej fundacji Łukasz tak opisuje swoją sytuację:

    Proszę Państwa o wsparcie, każda złotówka jest dla mnie bardzo cenna. Jestem całkowicie zależny od rodziców, którym z każdym rokiem będzie trudniej opiekować się mną. Tylko drogą intensywnej rehabilitacji neurologicznej mogę dojść do jakiejkolwiek sprawności, chciałbym móc sam spożyć posiłek, przesiąść się z łóżka na wózek i odwrotnie, by ulżyć rodzicom, mogę to osiągnąć tylko w drodze rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna, proszę pomóżcie mnie i moim rodzicom.

    Łukaszowi możemy również pomóc wpłacając darowizny. Wszelkie szczegóły i informacje jak to zrobić, dostępne na stronie internetowej fundacji „Słoneczko”.

    REKLAMA
    Subskrybuj
    Powiadom o
    3 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy
    Inline Feedbacks
    View all comments

    A Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nie pomogło?

    Chcielibyśmy odpowiedzieć na pytanie Panu bądź Pani o nicku „zdziwiony”. Otóż, proszę Pana/Pani i drodzy Państwo – PCPR jest jednostką państwową i otrzymaliśmy pomoc jaką Państwo jest w stanie zagwarantować osobom niepełnosprawnym, jednakże jest to niewielka część kosztów jakie ponosimy by móc usprawniać naszego syna i zapewne wszyscy o tym wiedzą, którzy są w podobnej sytuacji, są dopłaty owszem, jest to np. 30% w zależności od sprzętu jakiego dopłata ta dotyczy. Pomoc ta jest dla nas bardzo ważna i cenna ale to jest „kropla w morzu potrzeb”. Stąd nasz apel i wołanie o pomoc do wszystkich wrażliwych i chcących pomagać… Czytaj więcej »

    Dużo pozytywnej energii dla Łukasza i rodziców! Na pewno się uda, macie Państwo niesamowitą determinację i miłość, żeby zwyciężyć.
    Mój 1% już poszedł.
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości!