Policjanci w ostatniej chwili uratowali życie 40-latkowi, który chciał się rzucić z wiaduktu wprost pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Trafił do szpitala.
Zeszłej nocy, 28 czerwca dyżurny pabianickiej komendy otrzymał zgłoszenie od dyspozytorki Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego o desperacie, który zamierzał odebrać sobie życie. Mężczyzna nie chciał podać miejsca przebywania. Mówił tylko że skoczy bądź się podpali. W tle rozmowy słychać było odgłosy przejeżdżających samochodów. Policjanci natychmiast udali się na wiadukt trasy S-14 przy ul. Rypułtowickiej.
– Mężczyzna na widok mundurowych stał się agresywny. Groził, że potnie się nożem ,,tapeciarskim” lub obleje podpałką do grilla. Nie pozwolił się zbliżyć interweniującym funkcjonariuszom, wymachując przed nimi niebezpiecznym narzędziem – informuje kom. Joanna Szczęsna, rzecznik KPP w Pabianicach. – W pewnej chwili przełożył nogę przez barierkę wiaduktu z zamiarem skoczenia wprost pod nadjeżdżający samochód ciężarowy. Mundurowi nie zwlekając ani chwili podjęli decyzję o obezwładnieniu mężczyzny. W ostatniej chwili przed skokiem ściągnęli go na chodnik i wytrącili trzymane w ręku niebezpieczne narzędzie.
Funkcjonariusze policji wezwali karetkę, która przetransportowała mężczyznę do szpitala.
Taki telefon to jest ostatni krzyk o pomoc. Pewnie nikt wcześniej temu człowiekowi nie chciał pomóc w jego problemach, dlatego zdecydował się na taki krok.