Pierwsze kroki bokserskie stawiali w Pabianicach. Później stanowili o sile tego sportu na poziomie ogólnopolskim. 

Jan Kaczorowski to najstarszy z trójki byłych pięściarzy, z którymi spotkaliśmy się w klubie Centrum Rozwoju Sportu przy ul. Piłsudskiego. Urodził się w 1946 roku, a pierwszy trening bokserski zaliczył w wieku 14 lat. Na koncie ma około 270 walk.

– Mieszkałem w Karniszewicach, a moim sąsiadem był największy rywal podwórka. Któryś z kolegów powiedział mi, że teraz to mi gębę obije, bo zapisał się na boks. Nie mogłem być gorszy – wspomina Kaczorowski.

14-letni wtedy Janek poszedł na trening do pabianickiego Włókniarza, gdzie działała sekcja bokserska. Adepci boksu trenowali w nieistniejącej już hali przy ul. Żeromskiego. 2 lata później został mistrzem Łodzi juniorów, co wpędziło go w kłopoty.

– Mama nie wiedziała, że trenuję boks. Dopiero gdy zobaczyła moje zdjęcie w gazecie wydało się, gdzie spędzam popołudnia – opowiada. – Ale boks był już moim życiem. 2 lata później w 1964 roku w Kaliszu zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów.

Jan Kaczorowski przyprowadził na treningi do Włókniarza swojego o 2 lata młodszego kolegę i imiennika – Jana Prochonia. Trenerami w Pabianicach byli wtedy pabianiczanin Eugeniusz Nowak (olimpijczyk z Paryża 1924 roku) i Zygmunt Kraszewski. 

Prochoń w swojej karierze stoczył około 230 walk, zdobywając dwukrotnie mistrza Polski seniorów w wadze piórkowej (do 57kg). Do dziś wspomina zwycięski pojedynek z 1969 stoczony w Mielcu. Był wtedy zawodnikiem warszawskiej Legii.

– Strasznie wtedy zbiłem zawodnika ze Śląska (Marian Gołąb z GKS Katowice – przyp. red.) Wytrzymał 2 rundy. Sędzia mówił, żebym już odpuścił – wspomina Prochoń.

Na tych samych mistrzostwa Jan Kaczorowski wywalczył brąz w wadze półśredniej (do 67kg). Pabianiczanin był już wtedy zawodnikiem Jastrzębia, dla którego 6 razy wywalczył mistrzostwo Śląska.

– Miałem 23 lata kiedy pojechałem na Śląsk. Akurat trafiłem na międzynarodowy turniej. Działacze z Jastrzębia chcieli zobaczyć jak walczę. Dostałem kartę innego zawodnika i wyszedłem do ringu. Spodobałem się. Na drugi dzień miałem już umeblowane mieszkanie do dyspozycji. Zostałem – opowiada bokser.

Ale mieszkanie to nie wszystko. Kaczorowski dostał potężną premię za przejście do śląskiego klubu i solidną wypłatę. Nic dziwnego. Bokserzy w Jastrzębiu mieli status gwiazd sportu.

– Na autobusach wożących ludzi do kopalni były nasze nazwiska – wspomina z uśmiechem Kaczorowski.

Karierę bokserską w Pabianicach zaczynał też pochodzący z Ksawerowa Andrzej Marcysiak – rocznik 1947.

– Ktoś przyniósł na podwórko rękawice bokserskie i tak się zaczęło – mówi Marcysiak. – W listopadzie 1964 roku miałem pierwszy trening, a styczniu zdobyłem mistrza Łodzi juniorów w wadze średniej.
Marcysiak podobnie jak jego koledzy swoja przygodę z boksem kontynuował w Łodzi, gdzie walczył m.in. dla RKS-u. Później był Sokół Piła i Górnik Pszów, gdzie pod okiem znakomitego trenera Antoniego Zygmunta zdobył brązowy medal w ekstralidze bokserskiej.

Choć zaczynali boksować w jednym klubie spotkali się we trójkę dopiero kilka lat temu. Jan Kaczorowski po zakończeniu kariery w Jastrzębiu wyjechał do Niemiec. Do Pabianic zupełnie niespodziewanie wrócił dopiero w 2011 roku.

– Poznałem kobietę właśnie z Pabianic. Teraz jest moją żoną i tutaj mieszkamy – zdradza bokser.

Jan Kaczorowski został honorowym członkiem pabianickiego klubu CRS, gdzie działa sekcja bokserska.

 

REKLAMA
Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments

DO REDAKCJI-GÓRNIK PSZÓW a nie PRZÓW

Można by się nadziać na ulicy 🙂